[ Pobierz całość w formacie PDF ]

krewetkach teriyaki. Tymczasem wcale jej tam nie było, chyba że zameldowała się pod
zupełnie innym nazwiskiem. Najwyrazniej go oszukiwała. Ale dlaczego?
Wypił whisky duszkiem i powiedział sobie:  Może fortepian to było mimo wszystko
za mało, by ją utrzymać. Może znalazła sobie nowego kochanka .
Począł przemierzać salon z kąta w kąt, oddając się gorączkowym rozmyślaniom.
Kochanek? To nie miało sensu. Celia zawsze mówiła mu prawdę, nawet gdyby miała się ona
okazać bolesna. Celia nigdy nie znalazłaby sobie innego mężczyzny, nie uprzedziwszy go o
tym. Nie mogłaby. Oprócz tego wydawała się szczęśliwa aż do upojenia. We wrześniu mieli
się pobrać: rozmawiali nawet o tym, ile chcieliby mieć dzieci i jakie będą ich imiona. Chłopcu
miało być Joseph, a dziewczynce Tershia.
Gdyby zaś rzeczywiście znalazła sobie kogoś innego - naprawdę się w kimś zakochała
- czemu miałaby szukać śmierci w płomieniach?
Przekartkował książkę telefoniczną i znalazł nazwisko Sylvii Cuddy, najlepszej
przyjaciółki Celii z Opery San Diego - okulary od najmodniejszego optyka, zmysłowe różowe
wargi, dziko splątana fryzura. Wystukał numer środkowym palcem i wcisnął słuchawkę pod
brodę czekając, aż Sylvia odbierze telefon.
- Sylvia? Tu Lloyd.
- Cześć, co za niespodzianka! W czym mogę ci pomóc? Lloyd zauważył, iż nie jest w
stanie przełknąć śliny.
Jakby mu ktoś do gardła nakładł żwiru.
- Sylvio... obawiam się, że mam naprawdę złe wiadomości.
Słyszał, jak załamującym się głosem mówi, że Celia nie żyje. Słyszał, jak Sylvia temu
zaprzecza. Słyszał swój własny głos mówiący, że to prawda. Jest mu niewymownie przykro,
ale to prawda. Nawet nie wiedział, czy sam w to wierzy. Być może padł ofiarą
surrealistycznej pomyłki, jak w którymś z tych filmów, kiedy to zamiast swojej odbierasz z
przechowalni cudzÄ… walizkÄ™, otwierasz jÄ… i voilà! Nie ma piżamy, nie ma brudnych skarpetek,
nie ma maszynki do golenia, jest tylko czysta heroina w celofanowych torebeczkach wartości
czterech milionów dolarów.
- Sylvio... próbuję ustalić, kto mógł się widzieć z Celią ostatni... nim wyjechała z San
Francisco.
Pełna wahania pauza.
- Z San Francisco? O czym ty mówisz?
- Miała w San Francisco wygłosić cykl wykładów o operze, czyż nie tak?
Dwutygodniowy angaż w Ośrodku Sztuki Wykonawczej.
- Cóż, być może miała jakieś wykłady, Lloyd, ale nie dla nas. Mnie nigdy nie mówiła
o czymÅ› takim.
- Kiedy po raz ostatni z nią rozmawiałaś? - spytał Lloyd.
- No cóż, zaledwie wczoraj rano. Powiedziała mi, że dzwoni z domu.
- Masz na myśli stąd? Z La Jolla? Co ci mówiła?
- Nie bardzo sobie przypominam... - wyznała Sylvia. - Nic ważnego w gruncie rzeczy.
Podała mi przepis na tarantino cielęce, który zawsze próbowałam od niej wydobyć. Potem
mówiła coś o tym, jaka jest podniecona czekającą ją przyszłością. No i skończyła rozmowę.
- Czy nie powiedziała czegoś niecodziennego? Czegoś, co by cię uderzyło?
Sylvia myślała o tym przez chwilę.
- Nie jestem pewna. Wydaje mi się, że cała ta rozmowa była w jakiś sposób dziwna -
ot, tak zadzwonić ni z tego, ni z owego, po to tylko, żeby dać mi przepis. I jeszcze sposób, w
jaki na zakończenie rzekła:  No to żegnaj, Sylvio . To brzmiało jakoś tak ostatecznie.
Powiedziałam jej:  Mówisz tak, jakbyś się wybierała w jakąś podróż . Lecz nie odezwała się
ani słowem.
Lloyd powoli odłożył słuchawkę na miejsce. Im więcej dowiadywał się na temat
ostatnich chwil Celii, tym bardziej wydawały się one tajemnicze i niepokojące. Wyobrażał
sobie, iż oboje z Celią dzielili się z sobą całym swoim życiem. Swoją przyjaznią, swoją
namiętnością, swymi ambicjami, swymi najskrytszymi myślami. Teraz poczuł, że maska
opadła i jego oczom ukazała się zupełnie inna Celia. Celia, którą otaczał krąg tajemnicy.
Celia, która go okłamywała, tak jak okłamywała również swoją najlepszą przyjaciółkę.
Ujrzał, jak przez otwarte drzwi do sypialni śmieje się z niego fotografia Celii, ta którą
zrobił na rynku w Rancho Santa Fe.
 Z czegóż to się pani śmieje, wielmożna pani? - pomyślał. - Cóż to za pomysł iść
dzisiaj na ten parking, oblać się benzyną i podpalić?
Poszedł do sypialni, wziął do ręki fotografię i przyjrzał się jej z bliska, próbując
stwierdzić, czy czegoś nie zdradzi mu wyraz jej twarzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •