[ Pobierz całość w formacie PDF ]
entuzjastą mielonki, gdyż, jak stwierdził, przypominała mu w smaku cegłę adobe.
Kathleen przez cały czas usiłowała dodzwonić się do rodziców, lecz w dalszym ciągu
nikt nie podnosił słuchawki.
Nie sądzisz, że coś mogło im się stać?
A cóż by się stało? Twoi rodzice są wystarczająco dorośli, by wychodzić z domu
bez pozwolenia, czyż nie tak?
Lecz Kathleen martwiła się dalej i nic nie mógł na to poradzić. Sam też się martwił,
gdyż w Bazie Rybnej Waldo w dalszym ciągu nie podnosił słuchawki. Modlił się, by Celia i
Otto nie posunęli się w swym przesłuchaniu zbyt daleko.
Wezmiemy BMW zadecydował Lloyd. Wymienię tylko tablice rejestracyjne
z twoim camarro, Kathleen. RYBKA trochę za bardzo zwraca na siebie uwagę. Franklin&
nie zechciałbyś tego dla mnie zrobić?
W garażu jest pełny zestaw kluczy powiedziała Kathleen. Mikę zawsze
utrzymywał swoje narzędzia w wielkim porządku. Bardzo porządny facet, z grubsza rzecz
biorąc.
Choć było dopiero dwadzieścia po jedenastej, Lloyd nalał sobie szklaneczkę
leczniczej whisky. Potem wrócił do telefonu i spróbował jeszcze raz zadzwonić do restauracji.
Tym razem natychmiast podniesiono słuchawkę.
Waldo? zapytał Lloyd.
A kto mówi? odpowiedział pytaniem beznamiętny głos.
Lloyd Denman. Jestem właścicielem Bazy Rybnej. Usiłuję się skontaktować z
Waldem Slonimskym. Kim pan jest? Co tam się dzieje?
Jestem posterunkowy Tarrant, proszę pana. Obawiam się, że pan Slonimsky został
ubiegłej nocy zabity. Zginął w płomieniach.
Lloyd otworzył usta, lecz nic nie powiedział. A więc Celia kłamała mówiąc, że nie
zrobiła Waldowi krzywdy. Prawdopodobnie kłamała również przysięgając, że nie spaliła
Sylvii Cuddy.
Ale Waldo, niech to diabli! Nie mógł znieść nawet myśli o jego utracie. Waldo był mu
o wiele więcej niż przyjacielem. Był ostatnim pozostałym przy życiu członkiem rodziny,
która w przypływie optymizmu i rozpaczy wysłała go do Ameryki, mając nadzieje, że ich
nazwisko nie zaginie długo po tym, jak wszyscy zostaną spaleni i zapomniani.
Oczy zaszkliły mu się łzami. Mimo że posterunkowy Tarrant powtarzał wciąż:
Proszę pana? Czy pan mnie słyszy? nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa i odłożył
słuchawkę. Miał teraz zamiar zabić Ottona. Miał zamiar zabić Helmwige. Pragnienie zemsty,
dostatecznie już silne z powodu tego, co Otto zrobił z Celią, wezbrało w nim teraz niczym
ogromna czarna fala przypływu.
W zaciszu salonu, trzymając nogi na stoliku na gazety i słuchając w telewizji
rysunkowych Pogromców duchów, Tony Express nagle podniósł głowę. Usłyszał coś
najcichsze z grzechotań. Była to kukła tańca słońca, specjalnie wyczulona na ludzką zemstę
poproś o jaką chcesz zemstę, a ja sprawię, że będzie twoja.
Ale dlaczego właśnie teraz kukła nagle zagrzechotała? pomyślał Tony Express.
Grzechotała jedynie wówczas, gdy podszedł do niej ktoś tak spragniony zemsty, że nie mógł
jej się doczekać.
Wstał i po omacku poszukał drogi do drzwi saloniku. Usłyszał kroki.
Kto tam? zapytał.
To ja, Lloyd odparł zduszony głos. Bez chwili wahania Tony Express
powiedział:
Waldo nie żyje.
Skąd o tym wiesz?
Kukła wyczuwa twoją zemstę, człowieku. A sądząc z tego, co mówiłeś, była tylko
jedna osoba, która cię dość obchodziła, byś z jej powodu odczuwał żądzę mordu. Przerwał,
po czym dodał: Naprawdę bardzo mi przykro, człowieku. Wiem, jak wiele dla ciebie
znaczył.
Cóż, owszem odpowiedział Lloyd, ledwie mogąc oddychać.
Lecz nim jeszcze Lloyd zdążył powiedzieć Kathleen o tym, co się stało, wrócił z
garażu Franklin i Tony Express na podstawie jego szybkiego, chrapliwego oddechu od razu
zorientował się, że jest czymś poważnie zmartwiony.
Lloyd powiedział czy mogę z tobą pomówić?
Jeśli chodzi ci o tablice rejestracyjne, Franklin, to szkoda twojego trudu. Dopiero
co usłyszałem, że ubiegłej nocy zmarł Waldo.
Franklin zmieszał się.
Och, nie, to straszne. Jak myślisz, czy to Otto?
Otto albo Celia, jedno z nich. Nie wiem które. Co za różnica? Oboje są jednakowo
szaleni i niebezpieczni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]