[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zbyt długo w przeszłość. Do tej pory realizowała jego życzenie.
Starała się żyć pełnią życia. Z wyjątkiem związku z mężczyzną.
 A więc mogłabyś wyjść za wujka Lee!  Mickey zwykle lubiła
się przekomarzać, ale tym razem jej głos brzmiał poważnie.
Deanna mogła spodziewać się takiej reakcji ze strony małej.
Wydarzenia ostatnich kilku miesięcy wywróciły przecież jej świat do
góry nogami. To naturalne, że pragnęła, by dwoje dorosłych, którym
przyszło się nią opiekować, i których akceptowała, zostało ze sobą
razem na zawsze.
Deanna uśmiechnęła się i pokręciła głową.
 Dzięki za dobry pomysł, ale nie skorzystam. Widzisz, tylko
ludzie, którzy się kochają pobierają się, a twój wujek i ja jesteśmy po
prostu dobrymi przyjaciółmi.
I to na dzisiaj wszystko, pomyślała. Jak do tej pory, Lee nie dał jej
poznać, że jest w niej zakochany. Owszem, dawał takie czy inne
oznaki zainteresowania, ale miłości? Nigdy.
Mickey westchnęła smutno.
 Chciałam chociaż spróbować  mruknęła bardziej do siebie niż
do niej.
Deanna spojrzała na zegar. Lee powinien zaraz wrócić z
opiekunką z agencji. Czas, by kończyć toaletę i odprowadzić Mickey
do domu.
Ubrała się w lekką bluzeczkę na ramiączkach i piękną czarną
spódnicę w duże kwiaty o subtelnych kolorach. Na ramiona zarzuciła
biały wełniany sweterek na wypadek, gdyby zrobiło się chłodniej.
Makijaż miała dużo staranniejszy niż co dzień. Linia jej
szaroniebieskich oczu była umiejętnie podkreślona ciemną kredką,
włosy mieniły się złotorudymi odcieniami i łagodnie spływały na
odkryte ramiona.
 Wyglądasz świetnie  oceniła Mickey.  Założę się, że wujkowi
też się spodobasz.
 Dziękuję  Deanna posłała jej ciepły uśmiech.
Chciała podobać się Lee. Chciała, by zobaczył ją w nieco innym
świetle niż dotychczas. Może wówczas zainteresowanie, jakie jej
okazywał, przerodziłoby się w coś głębszego...
Ta kolacja dała im szansę na wspaniały odpoczynek. Jedli przy
akompaniamencie dobrej muzyki. Po obu stronach statku powoli
przesuwały się brzegi Red River.
 Płynęłam już kiedyś parowcem.  Deanna oderwała wzrok od
rozmigotanych odblasków na wodzie.  Nigdy jednak w nocy. To był
naprawdę wspaniały pomysł, Lee. Dziękuję.
Lee usadowił się wygodnie w fotelu, ze szklanką koniaku w
dłoniach. Uśmiechnął się lekko i pociągnął łyk złocistego napoju.
 To był męczący tydzień  powiedział powoli.
Deanna zaczęła się trochę niecierpliwić. Chciała się dowiedzieć,
jak posunęły się sprawy Mickey.
 Opowiedz mi o tym  zachęciła go.
 Zapłaciłem mu.
Deanna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
 Co takiego?
 Dałem mu dokładnie tyle, ile chciał. Za dziesięć tysięcy kupiłem
jego przyrzeczenie, że zostawi Mickey w spokoju.  Pokręcił głową.
 Ten gość to szmata, Deanna. Tylko o to właśnie chodziło mu przez
cały czas. O pieniądze. Mickey nic go nie obchodzi.
 Tak sądziłam  mruknęła Deanna. Nie podobała się jej cała ta
sytuacja.  Wierzysz mu? To znaczy, myślisz, że nie wróci po więcej?
Tych pieniędzy nie starczy mu na długo.
 Powiedziałem mu, że to koniec, żeby się więcej nie spodziewał.
Kazałem mu napisać oświadczenie, że to ja zostaję prawnym
opiekunem Mickey, i że on zrzeka się wszelkich praw do niej. Napisał
też, że to on prosił o pieniądze. Nie chcę być pózniej posądzony o
przekupstwo.
Lee zaśmiał się krótko.
 Szkoda, że tego nie widziałaś! Ten człowiek byłby gotów zrobić
wszystko, byle szybciej mieć czek w kieszeni. To było naprawdę
wstrętne!
Deanna łatwo mogła sobie wyobrazić twarz Wade a w tym
momencie. Miała tylko nadzieję, że Mickey nie dowie się, do czego
posunął się jej wujek.
 Ale przecież wiesz, że on wróci, prawda?  spytała
przyciszonym głosem.
Lee westchnął.
 Pewnie wróci, bo będzie chciał więcej pieniędzy. Ale mówię ci:
więcej nie dostanie. Może sobie mnie szantażować do woli.
 Rozmawiałeś ze swoim prawnikiem?
 Tak, ale już po fakcie. Oczywiście oświadczenie Wade a nie ma
mocy prawnej, ale jego treść postawi go w złym świetle, gdyby chciał
się ubiegać o prawo do opieki.
 Myślisz, że będzie jeszcze próbował?
 Wróci, kiedy skończy się zabawa  odrzekł Lee spokojnie.  A
gdy nie dam mu pieniędzy, odda sprawę do sądu.
 Ale nigdy nie uda mu się odzyskać Mickey, prawda? Nikt mu
jej nie odda po tym, co uczynił.
 Nigdy nie ma nic pewnego, Deanna. Ja wiem, że moje szanse są
większe, ale fakt pozostaje faktem: on jest jej ojcem. Kto wie, jaki
teatr odstawi przed sądem? To wstrętny, leniwy łajdak, ale nie jest
tępakiem.
 To mnie przeraża  powiedziała Deanna.
Nie mogła sobie wyobrazić Mickey pod opieką Wade a.
 Straszne, prawda?  Lee pochylony nad stolikiem patrzył jej
teraz prosto w oczy.  Deanna...  zaczął i nagle przerwał.  Nie
napiłabyś się jeszcze czegoś?
 Może trochę pózniej  odparła.
Czuła, że nie o to chciał ją spytać. Była tego pewna.
 Skoro tak, to chodzmy przejść się po pokładzie.
Wstał, odsuwając krzesło. Deanna wyszła za nim na zewnątrz
przez szklane drzwi. Oboje stanęli przy relingu, opierając się łokciami
o poręcz. Pod nimi, wzdłuż burt, szumiała woda rozcinana dziobem
statku. Stado rybitw unosiło się w powietrzu za rufą, w nadziei
otrzymania pożywienia.
Ciepła, przyjemna bryza niosła ze sobą wilgotny zapach wody i
lata, a zachodzące słońce rzucało na wodę pomarańczowoczerwone,
świetliste pasma. Deanna wyczuwała obecność Lee u jej boku.
Spojrzała na niego kątem oka. Dobry Boże! Ależ z niego
przystojny facet, pomyślała. Znowu dała się zaskoczyć temu uczuciu
 uczuciu pożądania. Nie pogodziła się jednak do końca z faktem, że
jest w nim zakochana, choć to uczucie zdawało się w niej rosnąć z
dnia na dzień.
Ciekawe, pomyślała, czy gdyby nie chodziło tu o Mickey, ich
zażyłość miałaby jakąkolwiek szansę na rozwój? Czy chciał ją przy
sobie mieć tylko ze względu na swoją siostrzenicę, czy też żywił
jakieś głębsze uczucia do niej samej?
Poruszyła się niespokojnie, czując ciepło jego ramienia obok swej
ręki. W restauracji, wewnątrz nadbudówki, zespół zaczął grać nową
melodię. Jej dzwięki mieszały się z gwarem ludzi i cichym,
miarowym pomrukiem silnika.
Deanna drgnęła nagle. Poczuła, rękę Lee na swoim ramieniu.
Odwróciła głowę i spojrzała na niego.
 Deanna, ja...  zaczął. Widać było, że coś go trapi. Powoli zdjął
rękę z jej ramienia.  Chcesz zatańczyć?  zapytał w końcu.
Znowu miała wrażenie, że nie to chciał powiedzieć.
 Chętnie, chodzmy  odrzekła, siląc się na spokojny ton głosu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •