[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nawet gdyby uległ odruchowi i zabił gospodarza, wówczas pociąg do narkotyku
mógł go w końcu opętać. Nawet gdy był bliski śmierci, nie pragnął niczego tak
bardzo jak eliksiru. Targany dreszczami spróbował zapanować nad sobą.
 To już nie jest byle podłość, lordzie Gho  powiedział lodowatym gło-
sem.  Moje gratulacje. Twoje upodobania należą do najgorszych i najbardziej
okrutnych. Czy wszyscy, którzy służą Radzie, są tacy jak ty?
Pytanie wprawiło szlachcica w jeszcze lepszy humor.
 Nieładnie, panie Złodzieju. Wszystko, co robię, to tylko dla upewnienia
się, że przez pewien czas będziesz działał w moim interesie.  Zachichotał. 
Inaczej mówiąc, zależy mi na tym, byś przez jakiś czas był równie zainteresowany
sprawą jak ja sam. Cóż w tym złego? Podejrzewam, że nie przystoi wysokiej klasy
złodziejowi obrażać szlachcica z Quarzhasaat tylko dlatego, że ten ostatni wie, jak
ubić dobry interes!
Człowiek, którego z początku Elryk darzył zaledwie chłodną obojętnością,
obecnie stawał się obiektem coraz żywiej pragnącej dojść do głosu nienawiści.
Ostatecznie książę zdołał opanować swe emocje i podejść do rzeczy znacznie
spokojniej.
26
 Mówisz zatem, lordzie Gho, że jestem twoim niewolnikiem.
 Jeśli chcesz tak to widzieć. Przynajmniej do chwili, aż przyniesiesz mi
Perłę.
 Jeżeli to zrobię, jaką mogę mieć pewność, że dasz mi antidotum?
 Na to pytanie sam musisz sobie odpowiedzieć.  Lord Gho wzruszył ra-
mionami.  Jesteś całkiem niegłupi jak na przybysza z Młodych Królestw i tylko
dzięki temu, sądzę, jeszcze żyjesz. Pamiętaj jednak, że trucizna jest warzona przez
mnie osobiście i szukanie jej recepty gdzie indziej byłoby grubym błędem. Radzę
ci, dotrzymaj naszej umowy, panie ZÅ‚odzieju, a odejdziesz stÄ…d jako nieprawdo-
podobnie bogaty człowiek. Razem z twym małym przyjacielem.
Elryk jasno widział śmieszność sytuacji, w jakiej się znalazł. Przecież teraz,
gdy moc mu wróciła, nieważne że za sprawą podejrzanych napojów, byłby zdolny
unicestwić nie tylko lorda Gho, ale nawet i cale miasto, gdyby zapragnął. Wy-
czuwając jego myśli Zwiastun Burzy zaczął wiercić się w pochwie, przyciągając
zaniepokojone spojrzenia gospodarza. Lecz Elryk nie pragnął ani swojej śmierci,
ani śmierci Anigha. Postanowił zyskać na czasie udając, że oddaje się w służbę
lordowi Gho, przynajmniej do chwili gdy dowie się więcej o tym człowieku i je-
go ambicjach oraz o narkotyku, którego pragnął coraz bardziej. Może eliksir nie
zabija, może jest na tyle powszechny w Quarzhasaat, że wielu posiada odtrutkę.
Jednak jedynym jego przyjacielem w tym mieście był Anigh, nie zdolny przecież
stawić czoła komuś takiemu, jak lord Gho.
 Przypuśćmy  powiedział Elryk  że nie obchodzi mnie, co stanie się
z chłopcem.
 Och, chyba poznałem już twój charakter na tyle, panie Złodzieju, by wie-
dzieć, że jesteście jak nomadzi. Nomadzi zaś podobni są do ludzi z Młodych Kró-
lestw, którzy osobliwie wysoko cenią sobie życie bliskich osób. Są sentymentalni
i dość słabi, by skazywać się na lojalność.
Elryk mimowolnie zastanowiÅ‚ siÄ™ nad ironiÄ… losu: MelnibonéaÅ„czycy uważali,
że wyrośli ponad wszelkie lojalności, i tylko księcia oraz paru jemu podobnych
obchodził los osób nie należących do najbliższej rodziny, a mimo to drogich. Opu-
Å›ciÅ‚ Melniboné  a trafiÅ‚ do takiego samego kraju. Los najwyrazniej postanowiÅ‚
udzielić mu kolejnej lekcji. Westchnął. Pozostawało mieć nadzieję, że nie zabiją
chłopaka.
 Jeśli po moim powrocie stwierdzę, że chłopcu stała się krzywda, lordzie
Gho, jakakolwiek krzywda, sprawię, że będziesz cierpiał po tysiąckroć gorsze ka-
tusze niż te, które zamierzyłeś sprawić jemu.  Spojrzał roziskrzonymi oczami na
arystokratę, któremu zdało się, że dostrzega na dnie zrenic żywe ognie piekielne.
Lord Gho zadrżał, ale ukrył strach pod maską uśmieszku.
 Nie, nie, nie!  rzucił, marszcząc czoło.  Nie będziesz mi groził! Wy-
jaśniłem już wszystkie warunki, a do grózb, ostrzegam cię, panie Złodzieju, nie
przywykłem!
27
Elryk roześmiał się, a płomień w jego oczach rozgorzał jeszcze jaśniej.
 Sprawię, że przywykniesz do wszystkiego, do czego przyzwyczajasz in-
nych, lordzie Gho. Cokolwiek się stanie, chłopca nie ma prawa spotkać żadna
krzywda! Rozumiesz mnie?
 Powiedziałem ci już. . .
 A ja cię ostrzegłem.  Elryk opuścił powieki, jakby zatrzaskiwał wrota
prowadzące do otchłani Chaosu, ale lord Gho i tak odstąpił o krok. Głos Elryka
był niczym lodowaty powiew.  Wykorzystam wszelkie moce, które są na moje
rozkazy, aby się zemścić. Nic mnie nie powstrzyma. Ani twoje bogactwo, ani
nawet twoja śmierć.
Tym razem lord Gho nie zdołał przywołać uśmiechu.
Anigh ożywił się nagle, znów przypominając pogodnego dzieciaka, którym
był jeszcze niedawno. Najwyrazniej uwierzył w słowa albinosa.
Elryk przysunął się do lorda Gho niczym głodny tygrys, zachwiał się jednak
i ciężko złapał powietrze. Eliksir tracił moc, może zresztą wymagał innego daw-
kowania, trudno było powiedzieć. Książę nie doświadczył czegoś takiego nigdy
dotąd; pragnął następnego łyku, w brzuchu zaś i w piersi szalał ból, jakby głodny
szczur przegryzał mu wnętrzności.
Lordowi Gho od razu wrócił dobry humor.
 Odrzuć moją propozycję, a umrzesz. Nie ma rady na to. Osobiście dora- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •