[ Pobierz całość w formacie PDF ]
część została uwięziona lub zatraciła się wewnątrz zbroi.
- To wydaje się niewdzięczne - odparłam cicho. - Zbyt sentymentalne. Prawdziwy Jack jest tylko energią.
Energią ze świadomą intencją. Powiedział mi to kiedyś. Nazwał to duszą. A jego dusza...
- Potrafi stwarzać rzeczy. Zajmować ciała. Zmieniać je. - Ojciec Lawrence spojrzał na moje ręce. - Nigdy
wcześniej go nie straciłaś. Nie jesteś pewna, że wróci.
- Mogę zabić tych z jego gatunku. - Zamknęłam oczy; od blasku świec kręciło mi się w głowie. - Coś we
mnie, Frank. Coś, co mnie dotyczy. To wystraszyło Jacka. To go przeraziło. - Postukałam szramę na końcu mojej
szczęki, pod uchem. - Nie udawaj, że się tego nie boisz. Miałeś to wytatuowane na ramieniu. - Uśmiechnęłam
się ponuro. -Czy jacyś członkowie tej sekty wciąż się z tobą kontaktują?
- Tak - odparł, co tylko trochę mnie zdziwiło. - Nie wszyscy zostali zepsuci przez ojca Cribariego i Króla
Erla.
Istnieją tacy, którzy wciąż są oddani misji stworzonej przed wiekami przez Jacka dla naszego zakonu.
- Obserwują członków mojego rodu, czekając, aż jedna z nas, kobiet, zniszczy świat.
Ojciec Lawrence trącił mnie lekko.
- Królowa dramatu. Jakbyś była kimś szczególnym. Uśmiechnęłam się wbrew sobie.
Frank dodał:
- Czemu nie porozmawiasz o tym z Grantem? - A potem, nim zdążyłam odpowiedzieć, poprosił: - Odchyl
brzeg tego koca. Coś mi jest potrzebne.
Zrobiłam, co mi kazał, powstrzymując się od jakichkolwiek złośliwych komentarzy, i wyciągnęłam
przezroczystą torebkę pełną ciasteczek. Niektóre były pokruszone, a kremowe nadzienie rozsmarowało się na
wewnętrznej stronie folii.
Potrząsnęłam tym.
- Co to? Kontrabanda?
Ojciec Lawrence poklepał się po brzuchu.
- Jestem na specjalnej diecie. Otwórz to i opowiedz mi o Grancie.
Wsunęłam torebkę w jego kosmate dłonie.
- Sam otwórz. I nie myśl, że ci coś powiem. Nie rozmawiam o tym człowieku.
- Ten człowiek. - Ojciec Lawrence próbował otworzyć torebkę, ale zaczepił pazurami o folię, rozdzierając
opakowanie. Ciastka wysypały się na jego kolana. Westchnął, patrząc na mnie z wyrzutem. - Ten człowiek cię
kocha. Wręcz uwielbia.
- Nie znam go.
- Znasz. Tylko go nie pamiętasz.
- Co to może znaczyć? To samo mówiła Killy i nie chcę więcej tego słuchać. Nie przypominam sobie, żebym
go znała. Jest kimś obcym. I jeśli o mnie chodzi, może tak zostać.
- Tchórz z ciebie - powiedział cicho ojciec Lawrence. -Jesteś strasznym tchórzem.
Wzięłam ciastko i włożyłam je do ust.
- Możliwe.
- Dobrze. - Kapłanbardzo delikatnie ujął ciastko w szpony i ostrożnie ugryzł. Kły rozkruszyły je na
kawałki, które spadły między okruchy leżące na jego kolanach. - Nie zamierzam więc ci nic powiedzieć.
- Przestań starać się zachowywać grzecznie - powiedziałam cicho. - Musisz włożyć do ust całe ciastko.
- Ale ty go kochałaś - ciągnął, zmiatając okruszki na rękę i wsypując je sobie do ust. - Na Boga, kochałaś go.
Potrzebowaliście siebie nawzajem. Bardziej niż możesz sobie wyobrazić.
Przymknęłam oczy - policzyłam do dziesięciu - a potem sięgnęłam do torebki po ciastko. Przyłożyłam je do
skórza-stych warg kapłana.
- Otwórz usta.
Spojrzał na mnie z ukosa, ale zrobił, co mu kazałam. Wsunęłam całe ciastko, aż wybrzuszył mu się
policzek.
- Tak naprawdę, Frank, to chcę się dowiedzieć, kto zamordował mojego dziadka.
- Hm - mruknął. - Można było się spodziewać, że Jack zostanie zabity.
- Co takiego?
- Jack mnie ostrzegł. - Ojciec Lawrence uniósł ramię i pod futrem dostrzegłam zarys poskręcanego tatuażu.
-Stary Wilk wciąż jest moim panem, drugim po Bogu. A ja mam ciebie pilnować, Tropicielko, i pomagać w
razie potrzeby. Mimo mojej obecnej... niedyspozycji. - Opuścił rękę i łańcuchy zabrzęczały.
19
- Jack - powiedziałam, starając się ignorować wszystko inne, co mi wyjawił. Przypuszczenie, że niewielka
grupa mężczyzn i kobiet śledzi każdy ruch moich przodków od kilku tysięcy lat, niezbyt mi się podobało.
Ojciec Lawrence złożył na okrągłym brzuchu swoje kosmate ręce zakończone pazurami.
-Jack powiedział, a ja cytuję: Status quo musi się zmienić". Ten ciąg wydarzeń doszedł do punktu, w
którym on musiał podjąć pewne działania mogące przynieść... złe skutki.
- Tak - odparłam. - Podcięto mu gardło.
- To jest... coś złego - powiedział łagodnie. - Ale wydaje mi się, że martwił się o poważniejsze sprawy.
- Widziałam go zeszłego wieczoru, czuł się dobrze, był zrelaksowany i cały w uśmiechach. Nie
zachowywał się jak człowiek spodziewający się czegoś strasznego. - Zawahałam się, wpatrując w świece. - Ale
Grant... Grant powiedział, że Jack dzwonił w środku nocy. Twierdził, że musi mi powiedzieć coś ważnego.
- A więc albo ci powiedział, albo nie. Jednakże biorąc pod uwagę twój zanik pamięci, przypuszczam, że
jednak wyjawił ci coś istotnego.
- Coś takiego, że ktoś inny nie chce, żebym to pamiętała. - Odchyliłam się do tyłu, kręcąc głową. - Chłopcy
też nie pamiętają. A to... to nie powinno być możliwe. Nikt nie może nimi manipulować.
- Chyba że ci, którzy stworzyli twój ród. Albo - ciągnął, unosząc rękę pokrytą ciemnym futrem, by
uprzedzić moje uwagi - jakaś inna siła, której jeszcze nie znasz. Na ile niespodzianek natknęłaś się w
minionym roku, Maxine? Oboje nie rozumiemy tylu rzeczy. Jesteśmy dziećmi w porównaniu z otaczającym
nas, uśpionym bezmiarem.
Byłam pewna, że nic nie ma na myśli, ale moja ręka dotknęła brzucha i żeber.
- Wiem.
Ojciec Lawrence z trudem usiłował zjeść kolejne ciastko. Pozwoliłam, żeby zrobił to sam, i jakoś udało mu
się wepchnąć je do ust. Nakruszył przy jedzeniu, ale tylko dlatego, że jego usta miały nieodpowiedni kształt.
- Grant to zupełnie inna sprawa - wymamrotał.
- O Boże - jęknęłam.
20
- Są rzeczy, które musi wyjaśnić - odparł z wielką powagą. - A kiedy to zrobi, powinnaś zastanowić się
jeszcze raz, czemu go nie pamiętasz. Dlaczego właśnie jego? Jaki byłby z tego pożytek?
- Czemu nie zapomniałam wszystkiego? Wydaje się, że tak byłoby łatwiej?
- Aatwiej, tak. Zakładając... że ktoś ukradł twoją pamięć.
- Jasne, że ktoś to zrobił. - Zciągnęłam brwi, próbując uchwycić jego wzrok, który stawał się odległy i
zamyślony. - O czym myślisz?
Zawahał się, a cisza, jaka zapadła wokół nas, stała się ciężka, powietrze zaś tak gęste, że trudno było
oddychać.
- Oboje zrobilibyśmy wszystko, żeby chronić tych, których kochamy - oznajmił ojciec Lawrence. - Ja
krępuję się łańcuchami, kiedy przestaję być sobą. Ukrywam się w tym pokoju ze świecami i modlitwą. A co ty
byś zrobiła, żeby chronić Granta?
- Nie wiem. Nie jestem taką kobietą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]