[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zapakowałaś kawę i ekspres - zgadł od razu.
- Zapomniałam, \e mogą się przydać! - jęknęła Noel.
- W porządku. - Wskazał miejsce obok siebie.
- Chodz tu i odpocznij chwilę. Zapracowałaś na to.
- Ty te\ - przyznała, siadając i podwijając nogi pod siebie.
Wyczuwała jego bliskość całym ciałem, a przez jej umysł
przesuwały się sceny z innego dnia, gdy oboje le\eli na tym
dywanie. Odzywając się, usiłowała nadać swemu głosowi
normalne brzmienie.
- Naprawdę doceniam twoją pomoc. Nie wiem, kiedy
skończyłabym się pakować sama.
- Och, myślę, \e byłabyś w stanie zrobić to samodzielnie.
Zresztą przewoznicy pomogliby ci.
Ale obiecałam im, \e wszystko będzie ju\ spakowane -
wyjaśniła. - Nie sądzę, \e spodobałby im się bałagan.
Związała włosy czerwonym szalem i teraz Ross wyciągnął
rękę i pociągnął delikatnie za jeden koniec, uwalniając je.
- Moja droga - mruknął, pieszcząc jej szyję. - Myślę, \e
mogłabyś nakłonić mę\czyznę do wszystkiego.
Jego głęboki baryton był ochrypły, a dotyk palca sprawił,
\e ugięły się pod nią kolana. Noel zerwała się i minąwszy
pudełka odnalazła torebkę. Zapaliła papierosa i spojrzała na
Rossa przez smugę niebieskawego dymu. Tym razem
postanowiła nie poddać się.
- Czy nie wyrządziłeś ju\ wystarczających szkód, Ross?
A mo\e chcesz mnie całkowicie unicestwić?
- Co masz na myśli?
- Po pierwsze, wdarłeś się do mojego programu i niemal
zniszczyłeś mi karierę. Potem wdarłeś się w moje \ycie i omal
go nie zrujnowałeś. Teraz, kiedy ze wszystkich sił próbuję się
pozbierać, ty starasz się znów mnie uwieść. Czy to nie
przesada? Nie uczono cię, \e le\ącego się nie kopie?
Po wyrzuceniu z siebie tych słów Noel poczuła, \e nogi
się pod nią uginają i opadła na karton wypełniony naczyniami
kuchennymi.
Ross zmarszczył brwi, ale po chwili się uśmiechnął.
- Gdybym cię nie znał tak dobrze, pomyślałbym, \e
zwariowałaś - rzucił. - Skąd przyszedł ci do głowy taki
pomysł?
Odmówiła odpowiedzi. Ross zało\ył ręce na piersi i
podszedł do niej. Jego ciemne oczy rzucały błyskawice.
- Mo\e zgaś tego papierosa, \ebym nie musiał patrzeć na
ciebie przez chmurę duszącego dymu?
- Wydaje mi się, \e ciągle jeszcze to jest moje mieszkanie
- powiedziała z gniewem. - I jeśli zechcę, będę w nim palić.
Ross patrzył na nią nieruchomym wzrokiem. Noel
zaciągnęła się jeszcze raz, potem wstała i zgasiła papierosa w
popielniczce, zostawionej przez zapomnienie na barku.
- A widzisz, zrobiłam, czego chciałeś! Zawsze w końcu
robię to, czego sobie \yczysz! Czy to cię uszczęśliwia? - W jej
oczach lśniły łzy.
Jego twarz złagodniała. Przetarł oczy zmęczonym gestem.
- Nie - mruknął. - Nie uszczęśliwia mnie. Kiedy widzę cię
nieszczęśliwą, zabija mnie to.
Ból w jego głosie sprawił, \e Noel omal nie zemdlała.
Oparła się o barek, zaciskając palce na krawędzi. Była
zaskoczona wyznaniem, jakie sprowokowała.
- Ross? - W jej głosie brzmiała nieśmiała prośba. Nie
mogła pozwolić, aby ich spotkanie skończyło się w taki
sposób. Podeszła do niego szybkim krokiem. Nerwowym
ruchem musnęła językiem jego dolną wargę i podnosząc
głowę, powiedziała miękko: - Nie miałeś racji.
- Nie wątpię w to. W związku z czym?
- Z twoim planem. Jest zły.
W jego oczach błysnął \al i Noel wiedziała, \e stanowi on
odzwierciedlenie jej własnego cierpienia. Wstrzymała oddech,
gdy w oczach Rossa pojawiło się coś dziwnego, zanim
pochylił się i dotknął wargami jej ust. Objęła go za szyję i
przyciągnęła bli\ej. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi,
potem drugi i trzeci.
- Hej! Ross McCormick! Co za niespodzianka!
- Twarz niskiego, krępego mę\czyzny rozciągnęła się w
uśmiechu. - Murrey! - zawołał w stronę kolegi.
- Zgadnij, kto tu jest? Ross McCormick!
- Ross! Coś podobnego! - Do mieszkania wszedł wysoki
blondyn i wyciągnął rękę w stronę Rossa. - Nie przepuściłem
ani jednego meczu Lobos. Idę z dziećmi na mecz za ka\dym
razem, kiedy tu gracie. Przykro mi z powodu ostatniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •