[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to ja zmieniÄ™ siÄ™ w mojÄ… matkÄ™.
- A ty co będziesz robić? - spytał.
- Pozmywam, potem przejrzę pocztę w laptopie i komór
ce. Sprawdzę, jakie to cudowne oferty spłynęły przez noc.
- Rozłóż się z tym w kuchni, tu jest cieplej. - Wstał
z krzesła i ruszył ku drzwiom. .
- Gabriel...
- Tak?
- Dzięki. - Wykonałam ręką taki ruch, jakbym ogar
niała cały dom. - To uratowało mi życie.
- Czyli jesteśmy kwita.
Przecież nie chodziło mi o spłacanie wyimaginowanych
długów. Po prostu byłam mu ogromnie wdzięczna za udo
stępnienie mi na jakiś czas spokojnego kąta, gdzie mogłam
pomyśleć, co dalej. Rozmowy jednak nie kontynuowałam.
Odczekałam, aż Gabriel dotrze na górę, potem przyniosłam
z mojego pokoju do kuchni laptop i komórkę.
RS
Wiadomości było mnóstwo. Przede wszystkim od zna
jomych, którzy uczestniczyli w urodzinowej imprezce
w pubie. Czyli w kółko to samo. Impreza super!" i Co
robisz w weekend?". A dla mnie nagłe - może za sprawą
osiągnięcia wieku dojrzałego - ten miły obowiązek, naka
zujący w weekend zaszaleć, przestał być jedną z najważ
niejszych spraw na świecie.
Była też wiadomość od siostry, która niby chciała po
gadać o tacie. A w podtekście pytanie: Kiedy w końcu
wrócisz do domu i zajmiesz się ojcem?".
Tony, cały w nerwach, nagrał się aż trzykrotnie, za każ
dym razem oferujÄ…c coraz lepsze warunki. Czyli jeszcze
chwila i rozentuzjazmowany przyjaciel odda mi do dys
pozycji cały swój apartament, a sam się wyprowadzi.
To dawało do myślenia. Powinnam stanowczo się wy
cofać i dać Tony'emu szansę na spotkanie kogoś, kto jego
uczucie po prostu odwzajemni uczuciem.
A na koniec wiadomość od panny Lodowatej.
Ma dla mnie pracÄ™. Zakupy dla starszej pani. Zano
towałam, popytałam o szczegóły. I tym razem, jak zauwa
żyłam, panna Lodowata wcale nie kłuła zjadliwą ironią.
Czyli wygląda na to, że sprawy niezle posuwają się do
przodu.
Z kolei agencja internetowa wysłała zapytanie, czy nie
byłabym zainteresowana pracą kelnerki w pubie. Naresz
cie coś, w czym czułam się naprawdę mocna. Kiedy skoń
czyłam dwanaście lat, poszłam za przykładem Kate i za
rabiałam na dodatkowe kieszonkowe, bawiąc się w kel
nerkę podczas przyjęć wydawanych przez mamę.
Zadzwoniłam pod podany numer. Chcieli mnie od za-
RS
raz. Od zaraz! Czarne spodnie, biała koszulowa bluzka.
Oni dajÄ… fartuch.
Zapukałam do drzwi Gabriela. Siedział oparty na po
duszkach, na kolanach, naturalnie, jakieś opasłe tomisko.
- Mam nową pracę - zakomunikowałam. - Skombi-
nuję jakiś piasek dla Tygrysicy. - To imię wymyśliłam na
poczekaniu, pragnąc kotkę mocniej osadzić w nowej rze
czywistości. - Potem lecę, wrócę o wpół do piątej. Masz
przy sobie komórkę? - Gdy ruchem głowy wskazał na
stolik przy łóżku, dodałam: - Jeśli będziesz mnie potrze
bował, dzwoń. Wolałabym po powrocie nie zastawać tu
znów sytuacji kryzysowej.
- Dobrze, proszÄ™ pani.
- Nie żartuj, Gabriel. Ciepło ci? Może naleję wody do
butelki?
- Przestań gdakać jak kura do pisklaków. Zmusiłaś
mnie, żebym zjadł śniadanie. Wystarczy, dziś spełniłaś już
dobry uczynek.
- Pamiętasz mój numer?
Podniósł komórkę. Odniosłam wrażenie, że najchętniej
rzuciłby nią we mnie. Ale nie, nie rzucił, tylko warknął
przez zęby:
- Przypomnij mi. Wpiszę do książki telefonicznej.
- Pod B" jak bogini"?
- Nie. Pod Z" jak zrzęda".
- Chyba znów majaczysz. Trudno.
Podałam numer. Ostatnie zdanie należało do mnie:
- Powtarzam. Gdyby coś złego się działo, dzwoń na
tychmiast.
RS
Byłam już na dworze, kiedy odezwała się moja komór
ka. Błysnęłam dowcipem:
- Tu Sophie Harrington, kobieta uniwersalna, która
żadnej pracy się nie boi.
- Ta butelka z gorÄ…cÄ… wodÄ….
Cichy, lekko zachrypnięty głos wywołał u mnie dawno
zapomniany młodzieńczy dreszczyk, przelatujący przez
całe ciało. Czyli koniec. Starałam się obronić, sukcesu
jednak nie odniosłam. Facet mnie zauroczył. Prawdę mó
wiÄ…c, od pierwszego wejrzenia.
- Co z nią? - Nad głosem jeszcze panowałam, choć
uczucia wymknęły się spod kontroli.
- Ona wyglÄ…da jak owca.
- To facet. Nazywa się Sean. Możesz się do niego
przytulić. Ogrzeje cię i wleje spokój do twojej duszy.
- Niczego nie trzeba we mnie wlewać. Pamiętaj też,
że gdybym nagle ochłódł, godzę się tylko na jedno. Na
sprawdzoną metodę przekazywania ciepła.
Jego dreszcze okazały się zarazliwe. Naturalnie wie
działam, że gdybym wróciła pędem do domu i wskoczyła
Gabrielowi do łóżka, popełniłabym szaleństwo.
Nad głosem też już nie panowałam.
- Za... zadzwoń po hydraulika.
Coś, co miało być lekkie i dowcipne - dowód, że nie
biorę niczego na serio - wykrztusiłam z wielkim trudem.
Ale nic się nie stało. W telefonie słychać było już tylko
sygnał. Gabriel się rozłączył.
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]