[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Natalia uśmiechnęła się, a w oczach Rourke'a pojawiło się najpierw zdumienie, potem
gniew, wreszcie rozbawienie.
- Moja córka prosi o pozwolenie na przebranie się.
- Zgoda, a potem przyjdzcie do mojej rezydencji. Strażnicy zapewnią wam
bezpieczeństwo.
- Dobrze. Czekamy tutaj - powiedział John, a potem rzucił mikrofon, wyskoczył ze
śmigłowca i przytulił córkę. Annie mocno objęła go za szyję.
ROZDZIAA XIX
Annie ściągnęła przez głowę koszulę i zawołała z łazienki do Natalii:
- Pięknie tu, prawda?
- Tak, to coś w rodzaju rajskiego ogrodu, po prostu zadziwiające.
Kiedy przybyli strażnicy, doktor polecił Natalii, by pilnowała drzwi, gdy córka się
przebiera. Annie nie powiedziała mu, ze to niepotrzebne. Pomyślała sobie, jakie to wspaniałe,
że John jest taki opiekuńczy. Poza tym z radością skorzystała z okazji porozmawiania z
Rosjanką.
- Nie mamy czego się tutaj obawiać. Usłyszała, że Natalia się śmieje.
- Może właśnie dlatego twój ojciec jest taki podejrzliwy... Annie założyła cienkie
majteczki wykończone koronką. Jakieś kobiety zabrały całą jej odzież: przypuszczała, że do
prania. W zamian dostała inne ubrania. Wśród bielizny nie było biustonosza: tutejsze kobiety
tego nie używały. Nosiły natomiast szerokie pasy ściskające je w talii. Annie przymierzała
teraz długą do kostek spódnicę.
Apartament, który oddano do jej użytku, okazał się niezle wyposażony. Była tu
bieżąca woda, prysznic, elektryczność, wygodne łóżko, równie wygodne krzesła i książki -
wszystkie napisane po islandzku. Odniosła jednak wrażenie, że tutejsi ludzie starają się
stronić od nowoczesności. Nie miała wprawdzie okazji poznać ich bliżej, ale ich ubrania i
zachowanie zdawały się potwierdzać to przypuszczenie.
Mężczyzna, którego Paul uderzył w głowę, został wyniesiony na noszach przez
czterech ludzi. Islandczyk nie stracił przytomności, a ojciec Annie pomagał sanitariuszom
opatrzyć ranę bandażem.
Dziewczyna wciągnęła przez głowę bluzkę z bufiastymi rękawami, pozapinała
wszystkie malutkie guziczki na mankietach. Głęboki dekolt wykończony był błękitną
wstążeczką, której końce zawiązała na kokardkę. Cała odzież nasuwała myśl, że nigdy nie
słyszano tu o materiałach elastycznych. Stosowano tylko dwa rodzaje włókien: bawełnę i
wełnę. Bluzka była bawełniana. Długą, sutą, kontrastującą błękitem z bielą bluzki spódnicę
uszyto z wełny. Zapinała ją właśnie na boku, kiedy usłyszała z sypialni głos Natalii.
- Jak myślisz, Annie, w jaki sposób ci ludzie tu przetrwali?
- Może przykryli krater jakąś kopułą?
Skończyła zapinać spódnicę i wzięła szeroki skórzany pas. Tak, to była prawdziwa
skóra.
- To by było możliwe, ale po co usunęli tę kopułę?
- Kiedy atmosfera znów stała się gęstsza...
- No, nie wiem.
Annie zasznurowała pas, wiążąc końce sznurówek na kokardkę. Teraz zajęła się
włosami. Podobało się jej, jak tutejsze dziewczęta zaplatają warkocze i upinają je na głowach,
ale teraz nie było czasu na eksperymenty. Wzięła do ręki szczotkę - jeden z niewielu jej
własnych przedmiotów wyjęty z kieszeni płaszcza.
- Jak sądzisz, czemu noszą miecze zamiast karabinów? Szczotkując włosy, przeszła z
jednej sypialni do drugiej. Natalia leżała na łóżku.
- Wyglądasz ślicznie. Paul oszaleje na twój widok - roześmiała się.
Annie okręciła się, a spódnica zawirowała wokół jej nóg.
- No pewnie. Nie mógłby nie oszaleć - odparła ze śmiechem.
- Nie rozumiem: wygląda na to, że nie używają broni palnej, ale wiedzą, co to jest.
Dziwne.
- Tak. A co z Michaelem i Madison? W porządku? Natalia skinęła głową.
- Michael i Madison czują się dobrze. A twoja matka jest w ciąży, przynajmniej tak
sądzi. Powszechnie uważa się, że kobieta potrafi przekazać niektóre wiadomości samym
spojrzeniem. Jeśli to prawda, to zobaczyłam to dzisiaj w jej oczach.
- Mama będzie miała dziecko?!
- Tak myślę. Ale to nie moja sprawa.
- Chciałabym...
Natalia wstała. Annie narzuciła szal na ramiona; była to jedyna rzecz, której nie
zabrano jej do prania.
- Czytałam kiedyś taką rymowankę: Gdyby wszystkie życzenia były do spełnienia...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]