[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bosman. - Starczy miejsca dla wszystkich szaleń
ców i idiotów.
Stary żeglarz miał mięśnie jak ze stali, rude,
siwiejące już włosy i ogorzałą od słońca i wiatru
twarz. Swego czasu Jake był członkiem załogi na
jachcie Gwiezdzisty Sztandar", który pod dowódz
twem Dennisa Connora zdobył puchar Ameryki.
Jak wszyscy ludzie morza, którzy wytrwali w tym
twardym sporcie, Jake posiadał hart ducha, który
zbliżył go do Kane'a. Już od dzieciństwa Kane
szukał u niego rady i wsparcia w trudnych chwi
lach. Ten wilk morski był mu ojcem bardziej niż
magnat prasowy, którego nazwisko Kane nosił.
- Coś cię trapi - zauważył Jake.
Kane wykonał hals. Wśród skrzypienia olino
wania i łopotu spinakera ledwie było słychać jego
odpowiedz.
Diana Palmer
111
- Owszem.
- Złe wspomnienia? - badał Jake.
Kane powoli nabrał powietrza.
- Kłopoty. Mam wrażenie, że ostatnio zbieram
je całymi pękami, jak banany. Szczególnie do
skwiera mi pewna szczupła brunetka...
- Kobieta. Ma to jakiÅ› zwiÄ…zek z twojÄ… pracÄ…?
- Nie - zaśmiał się Kane. - To domatorka. Typ,
którego za wszelką cenę należy unikać.
- Całkiem niepodobna do Chris, jak rozumiem.
Kane spojrzał na niego z ukosa.
- Nawet zupełnie niepodobna. Z pewnością nie
jest oportunistkÄ….
- A jaka jest?
- Inteligentna i dumna - mruknÄ…Å‚. - Zaborcza.
Niezależna. - Nie chciał o niej rozmawiać. - Nie chcę
przeżywać następnej tragedii. Wystarczy jeden raz.
- No, tak. Z pewnością należy unikać powikłań
- przytaknął Jake zgodnie. Z uśmiechem przy
glądał się wypełnionemu jak balon żaglowi. - Ma
my dobry czas. Naprawdę powinniśmy zgłosić
łódz do eliminacji.
- Nie chcę startować w wyścigu.
- Czemu?
- Bo nie mam czasu. To chyba najważniejszy
powód.
Jake wzruszył ramionami z rezygnacją.
- Nie sposób z tym dyskutować. Powiem ci
tylko, że dużo tracisz. To naprawdę niepowtarzal
ne emocje.
112 Gdy wybije północ
- Nieprawda. Spójrz tam. - Machnął ręką
w stronę horyzontu. - Każda chwila na pokładzie
daje mi takie emocje. Nie muszÄ™ nic nikomu
udowadniać. A już z pewnością nie to, że jestem
najlepszym żeglarzem na tych wodach.
- To musi być niezwykle miłe uczucie. Więk
szość z nas uważa, że musi osiągnąć jakiś daleki,
nieokreślony cel.
- I po co? Nie sposób uszczęśliwić wszystkich
ludzi. Czy nie lepiej myśleć po prostu o własnym
szczęściu?
Jake oparł się plecami o reling i spojrzał surowo
na Kane'a.
- To egoizm.
- Jestem egoistą. Nie potrafię dawać. - Jego
wzrok stał się zimny. - Jak reszta płotek w tym
bajorze, które nazywamy życiem, próbuję tylko
przeżyć w społeczeństwie, które premiuje przecięt
ność, a karze wszelkie osiągnięcia i inteligencję.
- Cynik!
- A kto się nim nie stanie? Na Boga, człowie
ku! Rozejrzyj się wokół siebie. Ilu znasz ludzi,
którzy nie poderżnęliby ci gardła, żeby się wybić
albo osiągnąć zysk?
- Jednego. Siebie.
Kane uśmiechnął się.
- Taa... Właśnie.
- Jesteś zdenerwowany. Chyba już czas wracać
do Charlestonu. Przynajmniej zajmiesz siÄ™ tym, co
robisz najlepiej.
Diana Palmer
113
- Niby czym? - prychnął. - Masz na myśli
prowadzenie firmy czy może robienie zamieszania
wokół miejscowych polityków?
- Jedno i drugie. Ja nie prowadzÄ™ wielkiej
firmy, ale jedno wiem na pewno. To cholerne
ryzyko zostawiać podwładnych bez nadzoru. Na
wet najbardziej kompetentnych.
Kane odwrócił głowę i obrzucił przyjaciela
wzrokiem.
- Znasz to z własnego doświadczenia, co?
- Taa... - zaśmiał się Jake. - Straciliśmy pu
char, bo zostawiłem ich w połowie wyścigu.
- Nie twoja wina.
- Mów mi to częściej. Może w końcu uwierzę.
- Podniósł głowę i spojrzał w niebo. - Zanosi się na
niezły sztorm. Może lepiej wracać, nim nas złapie?
Choć ciebie pewno ucieszyłaby walka z żywiołem
- dodał z ponurą miną.
Kane dobrze pamiętał bitwę, jaką musiał sto
czyć ze wzburzonym oceanem. Prowadził łódz,
śmiejąc się głośno, jednak Jake'owi, który do
stał choroby morskiej, nie sprawiło to żadnej przy
jemności.
- No już, śmiej się do woli - mruknął Jake.
- Przepraszam. Po prostu od czasu do czasu
potrzebne mi takie wyzwanie - odparł skruszony.
- Coś albo ktoś, z kim musiałbym walczyć. Zwiat
czasami mnie przytłacza i wtedy muszę zrzucić
z siebie ten ciężar.
- Przytłacza nas wszystkich. Ty jednak masz
Gdy wybije północ
114
więcej powodów, żeby to szczególnie boleśnie
odczuwać. Dziś właśnie mija rok, prawda?
- Rok. - Wcale nie chciał pamiętać, że to
rocznica wybuchu samochodu pułapki, który zabił
mu rodzinę. Ze zmarszczonymi brwiami zakręcił
mocno kołem, halsując tak ostro, że jacht prze
chylił się niebezpiecznie.
- Uważaj! - krzyknął Jake ostrzegawczo. - Na
wet taka duża jednostka może mieć wywrotkę.
- Nienawidzę rocznic - powiedział Kane.
W jego niskim głosie słychać było ból. - Nienawi
dzę! - powtórzył zacięcie.
Jake położył ciężką dłoń na ramieniu przyja
ciela.
- Spokój, chłopie - powiedział łagodnie.
- Spokój. Musi upłynąć trochę czasu. To przejdzie.
Kane czuł, jak robi mu się niedobrze. Bolesne
rany jątrzyły się od czasu do czasu, ale dziś było
gorzej niż zwykle. Wiatr chłodził jego twarz
mokrą od morskiej wody. Patrzył przed siebie
nieruchomym wzrokiem, udając, że nie czuje, jak
po zimnej skórze spływają ciepłe strużki.
W domu czekała na niego Chris. Nie był
zachwycony, że wchodzi tam jak do siebie i roz
stawia po kątach jego pracowników. W tej chwili
właśnie robiła piekło Toddowi Lawsonowi, że
śmiał nalać sobie whisky. Jak na ironię, sama
również zrobiła sobie drinka.
Co właściwie robi tu Lawson? - zdumiał się Kane.
Diana Palmer
115
Wszedł do środka, przerywając kłótnię. Todd
Lawson był wysoki i bardzo jasny. Jego twarz
o wyrazistych, ostrych rysach znaczyły liczne
blizny, które powstały, gdy był korespondentem
wojennym. Najwyrazniej nie przepada za pew
nymi siebie kobietami, pomyślał Kane, widząc
niechęć na twarzy dziennikarza i wrogie spo
jrzenie, jakim obrzucał Chris.
- Rozumiem, że już się poznaliście - zauważył,
podchodząc do baru. Nalał sobie szkockiej i dorzu
cił kostkę lodu.
- Należałoby raczej powiedzieć zderzyliście"
- rzuciła gniewnie Chris. Odwróciła się ponownie
do Lawsona. - Mam wyjść, żebyście wy, mężczy
zni, mogli omówić interesy?
- Ależ czemu? Czyżby nie uważała pani, że
jest jednym z nas?
Twarz Chris od gładko zaczesanych włosów aż
po surowy kostium w prążki przybrała ziemisty
kolor. Miała wrażenie, jakby smagnął ją biczem.
Obróciła się na pięcie i pospiesznie wyszła z poko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]