[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ja też nie mam i nie będę miał, dopóki nie dowiem się, jak działają. %7łeby się o tym
dowiedzieć, musiałbym zobaczyć kserokopię schematu. Wspomniał pan o poważnych
podejrzeniach. Jakiej natury, sir?
- Podejrzewam, że nie można jej rozbroić. W istocie jestem pewien, że to proces
nieodwracalny. Drugie podejrzenie ma również charakter pewnika. Jestem ogromnie pewien, że
tym, który spróbuje to zrobić, nie będę ja.
- Czyli jest nas już dwóch. Jakie zatem pozostają nam opcje?
- Czy absolutny ignorant mógłby wyrazić swe zdanie? Dlaczego by nie wywiezć bomby na
bezpieczną odległość setek mil i nie cisnąć jej w błękitną głębię morza? - zapytał Benson.
- Kusząca myśl, profesorze - powiedział Denholm - lecz niezbyt praktyczna. Mamy,
oczywiście, stuprocentową pewność, iż zapalnik jest zasilany bateryjnie. Najnowsza generacja
baterii Ni-Fe może miesiącami, a nawet latami, spoczywać bezczynnie, i mimo to, usłyszawszy
rozkaz, elegancko stanąć na baczność. Nie może pan ogłosić, że przez ileś tam lat cały basen Morza
Zródziemnego nie będzie dostępny dla żeglugi.
- Poprzedziłem moją sugestię wyznaniem własnej ignorancji. Cóż, skoro powiedziało się
 a , trzeba powiedzieć  b . Kolejna, bez wątpienia, absurdalna sugestia. Wywozimy bombę, jak
wyżej i detonujemy ją.
Denholm pokręcił głową.
- Obawiam się, że nie wyczerpuje to do końca listy naszych problemów. Po pierwsze, jak ją
tam dostarczymy?
- Zawieziemy, rzecz jasna.
- Otóż to. A przynajmniej wyruszymy, żeby ją zawiezć. Potem, gdzieś w drodze, tykanie
ustaje. Wtedy zapalnik nastawia ucha i powiada:  No i co my tu słyszymy? Aha, silniki statku - i
detonuje. Nawet bez sekundy ostrzeżenia.
- O tym nie pomyślałem. Moglibyśmy - używam trybu przypuszczającego - doholować ją
na miejsce.
- Nasz mały przyjaciel wciąż nasłuchuje; nie znamy - i nie mamy sposobu oceny -
wrażliwości jego słuchu. Silniki oczywiście, spowodują wybuch. Również generator. Mechanizm
dzwigu. Być może nawet maszynka do kawy w kuchni może mu dostarczyć dostatecznie silnego
impulsu.
- Czy pofatygował się pan aż na mostek tylko po to, Jimmy, żeby z właściwym sobie
wdziękiem i erudycją dowieść nam, że jesteśmy bez szans? - zapytał Talbot.
- Niezupełnie, sir. Po prostu wpadłem na dwa pomysły, z których pierwszy mógł przyjść do
głowy również panu, natomiast drugi wynika z faktów, których, być może, pan nie zna.
Dostarczenie bomby na miejsce przeznaczenia będzie sprawą błahą. Wykorzystamy żaglowiec. Nie
brak ich w okolicy. Lugry egejskie...
Talbot popatrzył na Hawkinsa.
- Nie można myśleć o wszystkim naraz. Zapomniałem wspomnieć, sir, iż porucznik
Denholm jest nie tylko znawcą języka starogreckiego i literatury, lecz również ekspertem w
dziedzinie małych jednostek pływających z tego regionu. Zwykł tu spędzać całe wakacje... to
znaczy, zanim go przyskrzyniliśmy.
- Nie mam bladego pojęcia, jak się żegluje tymi lugrami czy kaikami, w istocie nawet za
grube pieniądze nie wsiadłbym do pontonu. Lecz, tak, zajmowałem się nimi teoretycznie.
Większość z nich powstaje na wyspach Samos i Bodrum w Turcji. Przed wojną, to jest pierwszą
wojną światową, wszystkie były żaglowcami. Obecnie niemal bez wyjątku wyposażone są w
silniki, żagle natomiast odgrywają rolę wspomagającą. Sporo jednostek ma jednak prócz silnika
pełne ożaglowanie. To jednostki typów Trehandiri i Perama; wiem, że jest ich trochę na Cykladach
- taka właśnie idealnie nadawałaby się do naszych celów. Za sprawą małego zanurzenia i braku
balastu są beznadziejne w żegludze na wiatr, ale w naszej sytuacji nie ma to żadnego znaczenia.
Dominują tu wiatry z północo-zachodu, a otwarte morze rozciąga się na południowym wschodzie.
- Użyteczne informacje - powiedział Talbot. - Naprawdę bardzo użyteczne. Mhm... czy
jakimś zbiegiem okoliczności nie zna pan może właściciela podobnej łodzi?
- Jeśli o to chodzi, znam.
- Dobry Boże! Jest pan również użyteczny jak pańskie informacje. - Talbot urwał, widząc
wchodzącego na mostek Van Geldera. - Zadanie spełnione, Pierwszy?
- Tak jest, sir. Andropulos miał niejakie opory. Alexander i Aristotle również. W istocie
odmówili wprost. Ograniczenie ich swobód jako obywateli greckich i podobne brednie. %7łądali
odpowiedzi, kto wydał rozkaz. Powiedziałem, że pan. %7łądali spotkania z panem. Odparłem, że
jutro rano. Kolejny wybuch. Nie dyskutowałem z nimi, lecz wezwałem McKenziego i kilku jego
wesołków, a ci zamknęli ich siłą. Powiedziałem McKenziemu, żeby nie zostawiał żadnych straży,
lecz tylko zaryglował drzwi i schował klucze. W tej sprawie usłyszy pan jeszcze to i owo od rządu
greckiego, sir. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •