[ Pobierz całość w formacie PDF ]
idzie, co?
- Wiem, że łatwo się mówi, ale tym razem będzie inaczej - odparł Metrović z
niewzruszonym spokojem. - Przyprzemy ich do muru, są w pułapce. Nie mają ruchu, nie mają
dokąd pójść. Nie dysponują ani jednym samolotem, ani jednym myśliwcem, ani jednym
bombowcem. U nas stacjonują całe eskadry! Próżno by szukać u nich choćby jednego
sprawnego działka przeciwlotniczego. W najlepszym razie liczą sobie piętnaście tysięcy
ludzi, z których większość głoduje, choruje i ma braki w wyszkoleniu. My zmobilizowaliśmy
prawie sto tysięcy dobrze wyszkolonych i sprawnych żołnierzy. I wreszcie ostatni słaby punkt
Tity, jego pięta Achillesowa - chwilowe unieruchomienie oddziałów związane z tym, że Tito
ma u siebie trzy tysiące rannych żołnierzy. Nie mogę powiedzieć, bym nie mógł się tego
doczekać, nie. To nie będzie walka, to będzie masakra. Lubisz się zakładać, James?
- Nie przy tego rodzaju przewadze, dziękuję. W takich sytuacjach się nie zakładam.
Tak jak Peter, niechętnie nazywam siebie wojskowym, bo dopiero trzy lata temu po raz
pierwszy zobaczyłem mundur. Ale skoro taka operacja jest tuż-tuż, dlaczego spokojnie
sączycie winko zamiast tkwić nad tymi waszymi mapami sztabowymi, zamiast wtykać
chorągiewki to tu, to tam, szkicować plany działań, czy co tam zwykle robicie przy tego
rodzaju okazjach?
Metrović roześmiał się.
- Są trzy po temu powody. Sprawa zasadnicza: atak nie nastąpi tak szybko; mamy
jeszcze dwa tygodnie czasu. Po drugie: wszystkie plany zostały już dawno opracowane, a
wszystkie oddziały albo już zajęły swoje pozycje, albo zrobią to w ciągu kilku najbliższych
dni. I wreszcie: główne uderzenie pójdzie na Bihać, gdzie w tej chwili zgrupowane są główne
siły partyzantów, a to jest więcej niż dwieście kilometrów na północny zachód stąd. W tym
nie bierzemy udziału. Siedzimy na pozycjach na wypadek, gdyby partyzanci wykazali taką
głupotę - czy może optymizm, a może samobójczy instynkt - by spróbować przebijać się na
południowy wschód. Powstrzymanie niedobitków od przekroczenia Neretvy - choć to, czy
dotrą aż do naszych stanowisk jest nader wątpliwe - będzie czystą formalnością. - Zamilkł i
spojrzał w ciemne okno. - Jest jeszcze czwarta możliwość. Jeśli pogoda zmieni się na gorsze,
albo jeśli będzie taka jak teraz, wtedy najlepiej opracowane plany Najwyższego Dowództwa
wezmą w łeb. Wówczas konieczne będzie przesunięcie w czasie. Przez najbliższe dni nikt, z
całą pewnością, nie będzie w takich warunkach latał po górach. A dni łatwo mogą przerodzić
się w tygodnie.
- No tak - mruknął Harrison. - Rozumiem teraz dlaczego w przyszłość patrzycie
mężnie, choć nieco smętnie. Z tego, co mówisz, wynika, że macie duże szanse w ogóle nie
uczestniczyć w tej imprezie. Jeśli idzie o mnie, mam nadzieję, że te prognozy się sprawdzą;
jak wspominałem, nie jestem wojskowym, a poza tym zdążyłem się już przyzwyczaić do
mojej wygodnej kwatery. A czy ty, Peter, spodziewasz się zimować tu z nami?
- Nie. Jeżeli Pułkownik nic dla mnie rano nie znajdzie, a żadne znaki nie wskazują, że
będzie inaczej, to ruszam pojutrze z rana. O ile, naturalnie, nie ugrzęzniemy po uszy w
zaspach.
- Znikasz, Peter. Jeśli wolno...
- Zapytać dokąd? Tak. Pewien oficer włoskiego wywiadu odrobinę zanadto się mną
interesuje. Albo chce mnie skompromitować, albo usiłuje mi przeszkadzać w tym, co robię.
Usiłował byłoby tu bardziej na miejscu. Chciałbym wiedzieć dlaczego.
- Wchodzi ci w paradę? W jaki sposób? - zainteresował się Metrović.
- On i jego banda zaskoczyli nas dziś nad ranem w hotelu, w Mostarze. Czegoś
szukali. Nie wiem, znalezli czy nie. Przedtem, na kutrze, którym płynęliśmy z Włoch, jego
ludzie chcieli nas zaatakować. Nocą. Nie wyszło, ale nie dlatego, że nie próbowali.
Przeciwnie. Mieli z sobą strzykawki z trucizną i byli aż nadto skłonni ich użyć.
- Niesłychane... - Na twarzy Harrisona odmalowało się stosowne przerażenie. - No i
co się stało?
- Wszystko odbyło się absolutnie bezboleśnie, naprawdę - odparł George z
satysfakcją. - Zaspawaliśmy ich w kabinie na łodzi. Ostatnim razem, kiedy ktoś o nich
wspomniał, wciąż jeszcze tam tkwili.
Harrison spojrzał z wyrzutem na George'a.
- Nie ująłeś tego w swoim elektryzującym sprawozdaniu, co George?
- Sam rozumiesz: dyskrecja.
- Ten oficer włoskiego wywiadu jest, oczywiście, naszym sojusznikiem - odezwał się
Metrović. - Kilku takich sojuszników i wrogowie niepotrzebni. Co zrobisz z tym naszym
przyjacielem, jak go znajdziesz? Zabijesz, czy zadasz mu kilka pytań? - Major uważał
widocznie takie postawienie kwestii za coś zupełnie naturalnego.
- Zabić go?! - Sarina była wstrząśnięta, co dało się spostrzec na jej twarzy. - Takiego
miłego człowieka?! Zabić go?! Sądziłam, że zdążyłeś go nawet polubić!
- Polubić? Jest rozsądny, przystojny, uśmiechnięty, ma szczerą gębę, mocny uścisk
dłoni i patrzy ci prosto w oczy: już na pierwszy rzut oka widać, że to typ spod ciemnej
gwiazdy. Przypominam ci, że chciał mnie zabić. Nie, nie osobiście, ale ręką tego mordercy
Alessandro, co zamiar ten czyni jeszcze bardziej ohydnym. Dlaczego więc nie miałbym go
zlikwidować? Ale nie, nie zrobię tego. W każdym razie nie od razu. Najpierw sobie z nim
pogadam.
- Ale... Ale może nie uda ci się go odnalezć.
- Uda się, uda.
- A jeśli nie zechce odpowiadać?
- Zechce - w głosie Petersena zadzwięczała znajoma nuta lodowatej pewności.
Sarina grzbietem dłoni zasłoniła usta i zamilkła.
Metrović myślał nad czymś, wreszcie rzekł:
- Znam cię, Peter. Ty dopiero wtedy zadajesz pytania, kiedy z góry przeczuwasz
odpowiedz. Chodzi ci zatem o potwierdzenie jakiejś hipotezy. Nie mogłeś tego zrobić tam, w
hotelu?
- Jak najbardziej, ale nie chciałem zaśmiecać okolicy trupami, z których niekoniecznie
wszystkie musiałyby paść po ich stronie. Obiecałem, że dowiozę tę gromadkę bezpiecznie na
miejsce. Wszystko po kolei. Potwierdzenie hipotezy, mówisz? Tak, chcę potwierdzić własną
hipotezę, że Włochy mają zamiar wycofać się z tej wojny. To, że tego chcą, nie budzi moich
najmniejszych wątpliwości. Ich naród nigdy nie pragnął tej wojny. Ani ich wojsko, ani
marynarka, ani lotnictwo. Pamiętacie, jak armia Wavella zmiażdżyła Włochów w Północnej
Afryce? Tuż po bitwie ktoś zrobił zdjęcie, zdjęcie, które obiegło cały świat. Widać na nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]