[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ludzi, czy sam siebie też uważał za bandziora, może to był człowiek z gruntu prawy, tylko
nieszczęśliwy... (Stryj Fryderyk:  A kto struł piwnicę mięsa, jak nie on?) O, a czemu ani
słowa o tym mięsie? To jest konkret. Co to było za mięso? (Stryj Fryderyk:  Zwinina.) Ale
czyje było mięso, czyja własność? (Stryj Fryderyk:  Kazionne. Struł, bo sam nie mógł zeżreć
i nam nie dał. Ludzie z wierzchu odcinali, a co w środku  jedli. Coś wygląda, że na Prusa ja
się nie nadaję. Dobry pisarz był, Prus.) Oczywiście. Trzeba pisać prawdę. Są konkursy. Ale
trzeba dawać autentyki. Opisać, jak było. Własnym życiem, losem ilustrować. Pan Fryderyk
musi pocierpieć nad tekstem. Zna piosenkę  brasaj Wańka wodku pit  ? Niech ją często
śpiewa. To mądra piosenka. A zna bajkę z białym słoniem? Powiedzieli biednemu włóczędze,
że zostanie szczęśliwy i bogaty, gdy spełni jeden warunek. Nie pomyśli w ciągu doby ani razu
 biały słoń ... (Stryj Fryderyk:  A jak jedna sanitarka zjadła strute mięso, to po trzech dniach
zmarła.) Myśli sobie włóczęga: nic prostszego. Nigdy w życiu nie myślałem  biały słoń ,
więc po cóż miałbym myśleć o nim teraz? Usiadł, gdzie mu kazali, u wejścia do groty. Tak
przesiedział całą dobę. I dopiero w ostatniej minucie zorientował się, że przez całe dwadzie-
ścia cztery godziny nie pomyślał o niczym innym, jak tylko o białym słoniu! (Stryj Fryderyk:
 Pies ci mordę lizał.) Więc to jasne, Aacinniczka rozumie, że ten  biały słoń w kieliszku nie
porzuci pana Fryderyka. Ale pisać ten  słoń przeszkadza. Gdyby więc go pomniejszyć?
Dawkować? Po co pić trzy czwarte litra? Raz na tydzień dwa kieliszki. No: trzy. Wtedy moż-
na pracować nad prozą. Skąd Fryderyk bierze pieniądze? Co to było wczoraj?
 Pana  mówi Fryderyk  ...nryka znam... Co wczoraj? On mnie widział. Prawda? Ha,
aahaaa...
Wyszarpuje z długiej kieszeni plik pomiętych banknotów.  Ja zapłacę. Nie? A może chce
produktów? Prosto z rzezni. Tam Kazmierz. Wszystko, boczek, słonina. A? Kazmierz Skoro-
goworka, mój sierżant, pracuje. My z Wałujek się kolegujemy. I w porządku człowiek. Prusa
ze mnie nie będzie, a? Poprawić na maszynie, tak i tak, literatura żeby... Sam nie zmogę. Nie
nadaję się.
Aacinniczka domaga się stanowczo, żeby schował pieniądze. Nie i nie. A więc będzie
73
miała dodatkowy kłopot: iść na pocztę, odsyłać je... Niech Fryderyk zrozumie.
 A jeżeli coś nie tak, proszę przebaczenia  żegna się Fryderyk.  Co złego, to nie ja.
Moje...   moje głośno, przenikliwie  ...uszanowa...
 Teraz twoje zmartwienie. Opowiadaj. Opowiadaj.
Bez wytchnienia, od razu? Racja. Szkoda czasu. Każda minuta waży. Tempo, tempo! Mo-
że kawy? Ach, marzę o kawie. O czym to chciałem mówić? Owszem, ja mam też  białego
słonia . Któż to taki? Aacinniczka zsypuje na obrus garść przysmażonych pestek słonecznika.
Ukraina, co? Tam są dopiero słoneczniki! A makuchę kiedyś jadłem, makuchę? No jasne. W
czasie wojny. To pamiętam wojnę? Fragmentami. No, no, no. I cóż ten  biały słoń ? Bo ona
słucha, słucha. Tak. Ale ja mam ważniejszą sprawę na początek. Ona słucha, słucha. Przysze-
dłem tu z prośbą. Ursyn wycofał się na jakiś czas ze sprawy pisma.
 Którego nie założył  podpowiada Aacinniczka.
 Chodzi o to, żeby go namówić. W tej sytuacji...
 Chi, chi, chi! To Ursyn dokazuje? Oj, łobuziak. Oj, łobuz. No i co? I co?
I to w zasadzie wszystko. Aacinniczka z radosnym pomrukiem spuszcza głowę i zaciera
palce, nie odrywając ode mnie swych zwężonych oczu.  Iwan Grozny!  mruczy.  Chi, chi,
chi! Narodowe pielgrzymki do Ursyna.  Nie zniechęcaj się, o carze zmagań kulturalnych,
wróć do Sprawy Pisma! . Dobrze. Zadzwonimy. Może ubłagamy? A co dalej? Co z Mawką?
Rysuje? Rysuje?
 Ja, pani profesor, na temat Mawki nie chcę  mówię cicho.  Chodzi o Ursyna.  (Aacin-
niczka:  Zadzwonimy, zadzwonimy.)
Mówię, że Mawka jest tym  białym słoniem . On mi przeszkadza. W jaki sposób? Myśleć.
No, śmiało, mówi Aacinniczka, śmiało, opowiadaj. Ile kostek cukru do kawy, dwie, jedną?
Jedną. Bo ona cukier ma, więc może dwie? Naprawdę, tylko jedną, dziękuję. Nie ma za co.
Mruczy. Z Mawką skończone, mówię, ale on wciąż jest, wciąż muszę o nim myśleć. Ponie-
waż pewnych spraw do końca nie rozumiem. Przyjechałem. Najpierw to miało być inaczej.
Chciałem go ratować. Uporządkować wokół niego świat, z którego postanowił odejść. A teraz
widzę, że nie tylko nie mam sił, żeby na zewnątrz siebie zrobić porządek, ale nie umiem opa-
nować tego, co się dzieje we mnie, w środku. Już raz się coś takiego ze mną wydarzyło. ( Ja
słucham, słucham  pomrukuje Aacinniczka.) To była taka gra. My się bawimy między sobą.
( My, to znaczy?) Tam, na studiach. Gra polega na tym, że jeden myśli, a drugi zgaduje. Raz
próbowałem myśleć bez skojarzeń. %7łeby tamtemu było trudniej zgadnąć. Właśnie wtedy...
(Aacinniczka:  Czemu nie jesz? Jedz.) ...i wtedy ...( Jedz, to z najlepszej cukierni w Szcze-
cinie.) ...stwierdziłem, że mój mózg pracuje beze mnie. (Aacinniczka:  Mgliste, Tram.) Więc
inaczej. %7łe albo wcale nie mam wpływu na bieg myśli, albo ten wpływ istnieje, ale niezupeł-
ny. Gdzieś leży granica. Za tą granicą  ja na  siebie nie wywieram wpływu. ( Co dalej?)
Ależ to jest jakiś nonsens! Cóż może być dalej? Gdzież w tym układzie znajduje się  ja , a
gdzie jest  moje  siebie ? Jakiś obłęd. %7łe też język może tolerować takie powiedzenia, jak
 sam ze sobą , jak  wpłynąć na siebie ,  wez się w garść . A jak to narysować? Jak wygląda
człowiek, który na siebie wpływa? (Aacinniczka:  Narysować chyba względnie łatwo.) Wy-
gląd: wytrzeszcz oczu, żółć zlana z poblaskiem purpury, dużo farby w wargach. Tytuł 
 Przed decyzją . A mnie wyrazy twarzy nie interesują. Chcę wiedzieć, jak wygląda to w
człowieku, c o wpływa, oraz to, na które wpływa tamto pierwsze. Proszę?
 A teraz mów o Mawce.
Ayk gorącej kawy. Więc o Mawce, dobrze. Chciałem... (Aacinniczka:  Wiem. Mówiłeś.
Czemu teraz nie chcesz?)  Zaraz się okaże, czemu nie chcę. Jeżeli wolno, to przeczytam jej
ten utwór literacki Mawki. Można? Można. W głośnym czytaniu wydaje mi się mniej niż
wczoraj obelżywy. Zwracają uwagę detale, na przykład: dlaczego on uczynił swego sobowtó-
ra właśnie inkasentem? Mawka ma tyle z nim wspólnego, co ja z Trałem. Pozostają same [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •