[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się wypełniać należycie swoje obowiązki wobec niej, ale brak mi czegoś tutaj. -
Uderzył się w pierś. - Nie mogę zapomnieć, jak bardzo byłem szczęśliwy, gdy
miałem pewność, że jest moją córką, lecz teraz wszystko się zmieniło. Wiem, że
jej tego brakuje, ale nic nie mogę z tym zrobić. Nienawidzę się za to, zasługuję
na najsroższą karę za takie sprzeniewierzenie. Myśl sobie o mnie, co chcesz, ale
zrób to dla niej i dla mnie.
- Matteo, proszę, daj mi trochę czasu, muszę to wszystko przemyśleć...
- Wiem, że to wobec ciebie nie fair, ale nie mam czasu! - Nagle
uśmiechnął się kpiąco. - Cóż, albo zostaniesz bogatą wdową, albo dopadnie cię
pech i będziesz uwiązana do mnie na długie lata.
- Nie waż się tak mówić! - krzyknęła z furią.
- Staram się tylko spojrzeć na sprawy z twojego punktu widzenia.
- No to załóż sobie inne okulary! Za kogo mnie bierzesz? Za interesowną
cwaniarę? Albo za smarkulę, która nie rozumie powagi sytuacji?!
- Próbuję z tego wybrnąć najlepiej, jak umiem! - odpowiedział krzykiem.
- Nie musisz mi mówić, że narobiłem strasznego zamieszania, bo sam doskonale
o tym wiem. Jak mam cię o to prosić? Na kolanach?
- Tylko spróbuj - syknęła.
- W takim razie powiedz mi, jak mam cię przekonać?
- 101 -
S
R
- Nie ma takiego sposobu! Nie rozumiesz?!
- Holly, jesteś jedyną osobą na świecie, do której mogę się zwrócić i
której mogę zaufać. Jesteś silna, silniejsza ode mnie.
- Ale... dlaczego ja?
- Nikt inny tak nie zajmie się Lizą.
- A twoja matka?
- Ma już swoje lata, no i opiekuje się chorym mężem. Mam jeszcze
kuzynkę, ale jej nie powierzyłbym nawet kota. Gdybyś została moją żoną,
uczyniłbym cię prawną opiekunką Lizy na wypadek mojej śmierci. Błagam cię,
Holly, zrób to dla mnie. Chodzi mi tylko o formalny związek, o nic więcej.
- Chcesz powiedzieć, że...
- Obiecuję, że się do ciebie nie zbliżę.
Stała nieruchomo, wiedząc, że nie zdoła od niego uciec. Obejmował ją
mocno ramionami i czuła się jak zamknięta w klatce. Mimo to nadal walczyła.
- Nie mogę, Matteo. Po prostu nie mogę.
- Holly, musisz. Nie wypuszczę cię, dopóki nie powiesz tak. Musisz się
zgodzić.
Spojrzała mu w oczy, starając się wyczytać w nich coś, co by jej
pomogło. Dostrzegła w nich jednak ślepą determinację i pragnienie osiągnięcia
własnego celu za wszelką cenę.
- Pamiętaj, że gdyby nie Liza, byłabyś teraz gdzie indziej - sięgnął po
ostatnią kartę. - To nie ja cię uratowałem w pociągu, tylko ona. Jesteś jej coś
winna.
- To tani chwyt.
- Być może, jednak prawda jest właśnie taka i właśnie ją rzucam na stół.
Nie cofnę się przed niczym, żeby cię przekonać. Będę walczył, aż wygram.
Wiedziała, że mówi prawdę. I choć z jednej strony gardziła nim, to
zarazem było jej go żal. No i miał rację. Zawdzięczała tej dziewczynce
wszystko.
- 102 -
S
R
- Dobrze - mruknęła pod nosem. - Dla Lizy.
- Mówisz szczerze? Nie wycofasz się?
- Dałam ci słowo.
Nic więcej nie było już do powiedzenia. Popatrzyli na siebie w milczeniu,
po czym otworzyli drzwi. Stała za nimi Galina. Nawet nie próbowała ukrywać,
że podsłuchiwała. Płakała z radości i ulgi.
Wszyscy w domu zostali dopuszczeni do tajemnicy, tylko Liza nie mogła
o niczym się dowiedzieć. Nie włączano przy niej radia ani telewizora i nie
kupowano gazet.
- Nie może dowiedzieć się, że życie jej ojca jest w niebezpieczeństwie -
powiedziała Galina. - Niedługo muszę wracać do domu i będę czuła się pewniej,
wiedząc, że jesteś tu i zaopiekujesz się nimi.
- Jestem tu tylko po to, by opiekować się Lizą.
- Wiem o tym. Matteo wszystko mi wyjaśnił.
- Mam tylko nadzieję, że będę w stanie zrobić wszystko, czego się po
mnie spodziewa.
- To zależy, czy zdołasz go pokochać. Mówiłaś, że nie widzisz takiej
możliwości, ale... - Galina urwała znacząco.
- Sama nie wiem.
- Jednak zgodziłaś się za niego wyjść.
- Zmusił mnie do tego.
- Wiem. Będziesz musiała być bardzo silna, żeby mu dorównać. To dobry
człowiek, ale ma charakterek.
- Twierdzi, że przynajmniej pod pewnymi względami jestem silniejsza od
niego.
- I taka jest prawda. - Galina uśmiechnęła się. - Cieszę się, że on to
rozumie, lecz siła to nie wszystko. Matteo będzie potrzebował twojej miłości.
Obiecaj mi, że przynajmniej spróbujesz mu ją dać.
- 103 -
S
R
Rozpoczęły się przygotowania do ślubu. Galina z pomocą służby
odświeżyła pokój, który niegdyś należał do Carol. Holly nie była tym faktem
uszczęśliwiona, ale przyszła teściowa była nieustępliwa.
- Teraz ty jesteś tu panią. Rozumiesz?
- Ale...
- %7ładnych ale. %7ładnych duchów z przeszłości i zatrutych wspomnień.
Matteo zachowywał kamienny spokój. Pozwolił im działać i do niczego
się nie wtrącał, jednak Holly najbardziej obawiała się reakcji Lizy. To prawda,
dziewczynka przywiązała się do niej, lecz wciąż tęskniła za matką. Jednak Liza,
gdy dowiedziała się o planowanym ślubie, z radosnym okrzykiem wpadła w
ramiona Holly. Co więcej, uznała za całkiem naturalne, że przyszła macocha
przeniosła się do dawnego pokoju mamy.
Matteo postarał się, aby wszelkie formalności zostały wypełnione w
ekspresowym tempie, i po dwóch dniach pobrali się w przydomowej kaplicy.
Zaproszono tylko najbliższych przyjaciół i starannie zadbano, by media nie
dowiedziały się o uroczystości. Gdyby wiadomość o ślubie sędziego Fallucciego
przedostała się do prasy, stałoby się jasne, że spodziewa się najgorszego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •