[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No już - rzekł Carlyle. - Byłoby dobrze dla bezpie-
czeństwa przechowywać je w sejfie bankowym.
- Wolałabym je mieć przy sobie. Są takie piękne.
- Ale są także bardzo cenne. Kiedyś będziesz mogła je
korzystnie sprzedać.
Słowo  sprzedać" rozwiało jej marzenia. Zrozumiała, że
oszukiwała samą siebie.
- Sprzedać? - zdołała wykrztusić. - Dlaczego miała-
bym to zrobić?
- A dlaczego nie? Moja droga, nie chciałbym, żebyś
sentymentalnie traktowała moje prezenty. Zawarliśmy
umowę i ty wywiązałaś się z niej doskonale. Jesteś szla-
chetną kobietą o wielkim sercu. Pewnego dnia uszczęśli
wisz jakiegoś mężczyznę.
S
R
- Czy to właśnie chciałeś mi powiedzieć? - spytała ze
słabym uśmiechem.
- Tak, ale to jeszcze nie wszystko. - Sięgnął do szufla-
dy i wyciÄ…gnÄ…Å‚ z niej kopertÄ™.
- To wygląda na mój wyciąg bankowy - powiedziała
zaskoczona.
- Tak. Przyszedł dziś rano, ale schowałem go, bo chcia-
łem oddać ci go osobiście. Sprawi ci niespodziankę.
Briony otworzyła kopertę i osłupiała na widok stanu
konta.
- To więcej niż suma, którą miałem ci płacić miesięcz-
nie...
- To prawie dwa razy tyle.
- W ten sposób chciałem ci wyrazić moją wdzięczność.
Briony czuła się tak, jakby ją spoliczkował.
- Nie trzeba było...-zaczęła.
Ale Carlyle przerwał jej. Odkładając wyciąg bankowy,
chwycił ją za ręce.
- Nie rozumiesz - mówił z przejęciem. - Kiedy widzę,
jak zmieniłaś życie Emmy, jak wiele zrobiłaś dla niej...
czuję po prostu, że każda zapłata jest zbyt mała. - Czekał,
co odpowie, zaskoczony jej bladością i milczeniem. - Czy
popełniłem błąd? Czy to nie wystarcza? - zapytał, siląc się
na żart.
Miała ochotę krzyknąć: Nie, to nie wystarcza!
Chcę więcej, chcę twojego serca. Chcę, żebyś patrzył
na mnie z taką czułością, z jaką patrzysz na Emmę. Chcę
twojej miłości, chcę ciebie całego, a ty się wykręcasz pie-
niędzmi.
Ale powiedziała co innego.
- Nie bądz niemądry. To jest p wiele za dużo.
S
R
- Nie sądzę, żeby to było za dużo dla kobiety, która
uszczęśliwiła moją Emmę. - Musnął jej czoło lekkim po-
całunkiem. - Cieszę się, że wszystko jest w porządku.
Przez chwilę myślałem, że popełniłem jakiś błąd. Ale teraz
kładzmy się już. Będę spał dzisiaj jak kłoda. Którą stronę
łóżka wolisz?
Briony położyła się w milczeniu, starając się ukryć swo-
je ogromne rozczarowanie. Przeszedł na drugą stronę i zga-
sił światło. Przez chwilę leżeli nieruchomo, nic nie mówiąc.
Wreszcie poznała po jego oddechu, że już zasnął. Dopiero
wtedy mogła się nieco odprężyć. Carlyle był tuż obok, ale
dzieliła ich przepaść. Nagle zwątpiła, czy będzie w stanie
znieść to małżeństwo.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Briony szybko doszła do porozumienia z Norą i To-
mem. Oboje mieli się zająć domem i ogrodem, aby ona
mogła poświęcić cały czas opiece nad Emmą. Po południu
często przegryzała coś z nimi w kuchni. Było to duże po-
mieszczenie, pozornie tradycyjne - na ścianach wisiały
miedziane rondle i patelnie - ale wyposażenie było całko-
wicie nowoczesne.
- Wygląda jak pokład statku kosmicznego - powie-
działa Briony, patrząc na szeregi przełączników i lampek.
- Czy to Carlyle zainstalował to wszystko dla pani? - Wie-
działa już, że Nora bardzo lubiła gotować.
- Tak, ale tylko kilka najnowszych rzeczy, o które go
prosiłam. Kuchnia zawsze była nowocześnie urządzona.
Helen...-Urwała.
- Helen chciała, żeby tak było - dokończyła za nią
Briony. - Niech się pani nie boi wspominać o niej. Czy
dobrze ją pani znała? Wygląda tak ładnie na fotografiach.
- Była piękna, tak krucha i delikatna... Kiedy umarła,
myślałam, że on oszaleje. Z pewnością by oszalał, gdyby
niemała.
Kiedy nadeszły powiększone fotografie ze ślubu i ogląda-
ły je razem, Nora zachwyciła się zdjęciem Emmy i Briony.
- Wygląda jak aniołek - westchnęła.
S
R
Emma nie była jednak aniołkiem, ale normalnym dzie-
ckiem. Mimo łagodnego usposobienia potrafiła być bardzo
uparta. Miała silną wolę i umiała skupiać na sobie uwagę
otoczenia i robić to, co chciała. Krótko mówiąc, był to
Carlyle w miniaturze. Ojciec niczego jej nie odmawiał
i nigdy nie karcił. Briony wiedziała, że czeka ją trudne
zadanie pedagogiczne, gdyż mała wykorzystywała swoją
chorobę jako broń i często odnosiła zwycięstwo.
-Emma chodziła do szkoły tylko rano. Briony zabierała
ją do domu w porze lunchu i dziewczynka spędzała popo-
łudnie w łóżku, czytając, póki nie zasnęła. Wieczorem, gdy
wracał Carlyle, była wypoczęta i gotowa gadać z nim przy
kolacji. Czasami zabierali jÄ… na balet. Carlyle'a bardzo to
nudziło, ale siedział potulnie, wlepiając oczy w córkę i cie-
szÄ…c siÄ™ jej zachwytem.
Pewnego wieczora przyniósł do domu kamerę wideo, na
którą Emma rzuciła się z radością. We trójkę łamali głowy
nad instrukcją obsługi, śmieli się z własnych pomyłek
i wreszcie rozwiÄ…zali wszystkie zagadki nowoczesnej te-
chniki. Carlyle pozwolił Emmie zagarnąć kamerę, a ona
filmowała ich bez przerwy. W końcu zaproponował, niby
to od niechcenia, że teraz on zrobi jej parę ujęć. Nie chciał,
by się domyśliła, że chce zgromadzić zapas jej żywych
obrazów na chwilę, gdy nie pozostanie mu już nic więcej:
Briony widziała, jak często razem z Emmą wybuchał
śmiechem, jakby nie żywił żadnych obaw. Jednak potem,
w ich pokoju, załamywał się i twarz mu szarzała z udręki.
Chciała go wówczas pocieszać, ale wgłębi duszy wiedzia-
ła, że to daremne. Nie istnieje pociecha w obliczu śmierci
ukochanego dziecka.
Na początku listopada Briony urządziła dla szkolnych
S
R
przyjaciół Emmy zabawę z puszczaniem sztucznych ogni.
Przyjęcie bardzo się udało. Emma była w świetnym humo-
rze. Ciepło ubrana wywijała fajerwerkami przed nosem
ojca. Carlyle zapalił zapałkę i nagle niebo rozjaśnił blask
różnobarwnych iskier, rzucając na ich twarze czarodziej-
skie światło. Uśmiechnęli się do siebie w tej cudownej
chwili, w której reszta świata przestała dla nich istnieć. Ten
moment uchwyciła kamerą Briony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •