[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Na gle po czułam, że po trze buję mat ki.
Sięgnęłam na drugą stronę łóżka po telefon na szafce nocnej. Klawiatura podświetliła się w ciemnościach. Matka
ode brała po czwar tym dzwon ku.
Jej zaspany, znajomy głos sprawił, że zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Ponad wszystko na świecie pragnęłam
sięgnąć na drugą stronę słuchaw ki i ściągnąć ją tu taj.
 Ma mu siu  po wie działam, a mój głos za brzmiał jak skrzek.
 Belly? Co się stało? Gdzie je steś?
 U Su san ny. W let niej willi.
 Co? Co ty ro bisz w Co usins?
 Pan Fisher sprzedaje ten dom. Ma zamiar go sprzedać, a Conrad jest strasznie smutny, a pana Fishera to w ogóle
nie ob cho dzi. Chce tylko o nim za po mnieć. Chce o niej za po mnieć.
 Belly, po wo li. Nie ro zu miem, co mówisz.
 Przy jedz tu, do brze? Przy jedz i zajmij się wszyst kim.
Rozłączyłam się, po nie waż słuchaw ka na gle stała się okrop nie ciężka.
Miałam wrażenie, jakbym siedziała na karuzeli i nie było to przyjemne uczucie. Ktoś na zewnątrz puszczał
fa jer wer ki, a moja głowa pulso wała w rytm ich wy buchów.
Kie dy za mknęłam oczy, po czułam się jesz cze go rzej, ale po wie ki miałam jak z ołowiu i bar dzo szyb ko zasnęłam.
roz dział trzy dzie sty dru gi
Je re mi
Niedługo po tym, jak Belly poszła się położyć, wyrzuciłem wszystkich i zostaliśmy sami z Conradem. Leżał na
brzuchu na kanapie, odkąd on i Belly wrócili z plaży. Oboje byli mokrzy i zapiaszczeni, Belly była kompletnie pijana
i widziałem, że mu siała płakać. Miała czer wo ne oczy. Wie działem, że to przez Con ra da.
Ludzie nanieśli do domu piasku, którego było teraz pełno na podłodze. Wszędzie poniewierały się butelki i puszki,
a ktoś usiadł na ka na pie w mo krym ręczniku, zo sta wiając dużą po ma rańczową plamę na po dusz ce. Przewróciłem ją na
drugą stronę.
 W domu jest kom plet ny bajzel  stwier dziłem, opa dając na fo tel.  Tatę szlag tra fi, kie dy to ju tro zo ba czy.
Con rad nie otwo rzył oczu.
 Chrza nić to. Po sprzątamy rano.
Po pa trzyłem na nie go, czując na ra stającą iry tację. Miałem dość sprząta nia po nim.
 To zajmie kilka go dzin.
W końcu otwo rzył oczy.
 To prze cież ty ich za pro siłeś.
Miał rację, impreza była moim pomysłem. Tak naprawdę nie byłem wściekły o ten bałagan, tylko o Belly. O niego
i o nią ra zem. Na samą myśl ogar niały mnie mdłości.
 Masz mo kre dżinsy. Za piasz czysz całą ka napę.
Con rad usiadł i prze tarł oczy.
 O co ci cho dzi?
Miałem dość. Zacząłem wsta wać, ale zno wu usiadłem.
 Co, do cho le ry, zaszło między wami?
 Nic.
 Jak to nic?
 Nic to zna czy nic. Daj spokój, Je re mi.
Nienawidziłem, kiedy tak się zachowywał, opanowany i odległy, szczególnie wtedy, gdy sam byłem wściekły.
Za wsze taki był, ale ostat nio to się na silało.
Zmienił się po śmierci mamy, wszystko przestało go kompletnie obchodzić. Zastanawiałem się, czy to  wszystko
obejmo wało także Belly.
Mu siałem się do wie dzieć, jak jest  z nim, z nią, co on właściwie czu je i co za mie rza. Ta nie wie dza była mor der cza.
 Da lej ją ko chasz?  za py tałem wprost.
Za ga pił się na mnie i widziałem wyraznie, że jest kom plet nie za szo ko wa ny.
Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy o niej w taki sposób. To chyba dobrze, że udało mi się go wziąć z zaskoczenia,
bo może teraz powie mi prawdę. Jeśli powie, że tak, to znaczy, że wszystko skończone. Jeśli powie, że tak, ja się
wycofam. Jakoś to przeżyję. Gdyby chodziło o kogokolwiek innego, mimo wszystko bym próbował, dał sobie jeszcze
jedną szansę.
 A ty?  za py tał, za miast od po wie dzieć.
Czułem, że robię się czer wo ny.
 To nie ja za brałem ją na cho ler ny szkolny bal.
Con rad za sta no wił się nad od po wie dzią.
 Po szedłem z nią tylko dla te go, że mnie o to pro siła.
 Con. Powiedz, kochasz ją czy nie?  Zawahałem się przez jakieś dwie sekundy i wypaliłem:  Bo ja tak. Kocham
ją. Na prawdę ją ko cham. A ty?
Nie mrugnął, nie za wa hał się.
 Nie.
Na prawdę mnie wku rzył. Był kom plet nie zakłama ny.
Ko chał ją, na wet więcej niż ko chał, ale nie po tra fił się zdo być na to, żeby to przy znać.
Conrad nigdy nie będzie takim facetem, jakiego potrzebuje Belly, kimś stanowiącym dla niej oparcie, kimś, na kogo
mogłaby liczyć.
Ja bym to po tra fił. Stałbym się kimś ta kim, gdy by mi na to po zwo liła.
Byłem na niego wściekły, ale muszę przyznać, że poczułem także ulgę. Niezależnie od tego, ile razy by ją zranił,
wie działem, że gdy by tylko chciał ją od zy skać, wróciłaby do nie go. Jak za wsze.
Ale może te raz, sko ro Con rad usunął się z dro gi, Belly w końcu mnie za uważy.
roz dział trzy dzie sty trze ci
5 lip ca
Belly.
Spróbowałam się przewrócić na dru gi bok, ale usłyszałam zno wu, głośniej:
 Belly!
Ktoś bu dził mnie, potrząsając, więc otwo rzyłam oczy.
To była moja matka, z mocno podkrążonymi oczami i ustami zaciśniętymi w wąską linię. Miała na sobie dres,
w którym chodziła wyłącznie po domu, nigdy nie zakładała go na zewnątrz, nawet jeśli wybierała się na siłownię. Skąd
ona się wzięła w let niej willi? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •