[ Pobierz całość w formacie PDF ]

licząc, że ją zauważy. Chcąc zbliżyć się do niego jeszcze bardziej, poszła
w jego ślady i zaczęła studiować architekturę. Gdy skończyła studia i nie
mogła znalezć pracy, zaoferował jej stanowisko w swojej firmie. Ale
zrobił to wcale nie dlatego, że ją cenił, ale dlatego, że chciał się
przysłużyć swojej chrzestnej. Po kilku tygodniach, podczas których
czuła, że traktuje ją protekcjonalnie, nie wytrzymała, wpadła do jego
biura i wygarnęła mu, co o tym myśli. Zaciągnęła go do swojej
deski, by pokazać mu, że wcale nie potrzebuje jego łaski, bo jest zdolna i
ma lepsze kwahfikacje niż wynikałoby to z przydzielonego jej zadania.
Następnego dnia dostała awans, a wieczorem Matt zadzwonił do niej do
domu. Jąkała się jak dziecko, gdy zrozumiała, że dzwoni po to, by się z
nią umówić. Oczywiście odmówiła. Głupotą byłoby umawiać się z
szefem, a ona nie zamierzała wyjść na idiotkę. Niby zrozumiał, ale już
wkrótce poprosił babcię, by zorganizowała wspólny obiad. Był szalenie
zabawny i szarmancki, a przy tym okazywał jej respekt. Jak miała oprzeć
się jego urokowi? A od pamiętnego dnia, gdy zaprosił ją i babcię do
restauracji, była ostatecznie stracona.
- Co cię tak bawi? - usłyszała jego poirytowany głos, który przywołał ją
do rzeczywistości.
- Wspominałam naszą pierwszą randkę - wyrwało się jej, nim zdążyła
pomyśleć. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię.
Spojrzał na nią spode łba.
- Masz na myśli ten dzień, gdy umówiliśmy się na łyżwy?
W głowie Jo zamajaczyło kolejne słodkie wspomnienie. Skąd ich się tyle
bierze po tak krótkim związku?
- Nie, chodziło mi o tę naprawdę pierwszą randkę, kiedy zabrałeś nas na
kolację, a potem do kina.
- Byłaś szalenie uparta, a ja całkowicie zdeterminowany.
- Nie wiem, czy uparta... Nie jest dobrze umawiać się ze swoim szefem,
tym bardziej jeśli to wbrew polityce firmy.
- Trudno temu zaprzeczyć - skwitował.
- Co tam słychać w firmie? - zapytała ostrożnie. Matt zesztywniał.
- W sumie... dobrze - powiedział po dłuższej chwili. - A jak twoja nowa
praca?
- Jestem zadowolona, choć może to nie do końca to, co lubię najbardziej.
- Dostałaś przecież od nas dobrą propozycję...
- To prawda, ale zdecydowanie wolałam znalezć pracę na własną rękę.
Bardzo sobie cenię niezależność i nigdy więcej nie zamierzam robić za
niewolnicę ani korzystać z czyjejś protekcji.
- Za niewolnicę? Jak zwykle przesadzasz. Czy moglibyśmy nie
przerabiać po raz kolejny tego tematu, skoro nie umiemy się w tej sprawie
dogadać? Po prostu bądzmy dla siebie uprzejmi, to wszystko.
Spojrzała na niego kątem oka i nagle zrozumiała, że jeśli nie będzie
wyjątkowo ostrożna, z całą pewnością nie skończy się na uprzejmości.
ROZDZIAA TRZECI
- I co, nie powiesz, że może teraz pocałować pannę młodą? - zdumiała się
Esther, która na tę okazję, mobilizując wszystkie swoje siły witalne,
przebrała się odświętnie i uczesała w koczek.
Uroczystość nie trwała długo, lecz okazała się trudniejsza, niż
przypuszczali Joanna i Matt. Oboje byli niesłychanie spięci i wyczerpani.
Matt czuł, jak Jo drży u jego boku, nie mogąc zapanować nad nerwami.
Słyszał jej przyspieszony oddech i stłumiony jęk, gdy padło to za-
skakujące pytanie. Widział, jak zaciska palce na wiązance, którą naprędce
skomponowała babcia, używając do tego nie zwiędniętych jeszcze
kwiatów z wazonu.
Jej  tak" było zaledwie słabym stęknieciem, zaś przyrzeczenie Matta,
mimo że ciche i spokojne, kosztowało go wiele nerwów. Jego twarz, gdy
wypowiadał te słowa, wyrażała niepomierne zdziwienie.
- Więc jak, czy panna młoda doczeka się wreszcie pocałunku? - nalegała
Esther, świdrując oczami Matta.
Nie było innego wyjścia, dotarli do punktu ceremonii, o którym wcześniej
zdawali się zupełnie nie pamiętać. No cóż, sami sobie zgotowali ten los,
dokonując takiego, a nie innego wyboru.
Matt odwrócił się do Jo, siląc się na przepraszający uśmiech, i złożył na
jej ustach delikatny, niemal przelotny pocałunek. Nawet nie spojrzała mu
w oczy, a usta miała zimne i zaciśnięte. Tyle tylko zdołał zauważyć.
Rozległy się głośne oklaski i cztery chusteczki poszły w ruch.
Nagle Nora klasnęła w dłonie.
- Zupełnie bym zapomniała, przecież przynieśliśmy coś na ząb! Różne
ciasta i ciasteczka, a nawet tort! -dodała z zadowoleniem. - Szampana też
nie zabraknie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •