[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I postanowił szybko załatwić sprawę. Ale na pewno sam sobie szkodzi tymi
głupimi pomysłami.
Knut spojrzał na żonę, urzeczony jej wdziękiem. W świetle ognia płonącego
na kominku wyglądała jak księżniczka z bajki. Księżniczka zajęta cerowaniem.
Knut uśmiechnął się sam do siebie. Wciąż serce mu miękło na jej widok. I
ogarniała go namiętność. Po dwóch, nie, po trzech porodach była wciąż równie
piękna i zgrabna.
Emilie zawsze promieniowała spokojem. Nie robiła żadnego zamieszania
wokół domowych obowiązków, a jednak wszystko było gotowe na czas. Knut
często się zastanawiał, jak ona to robi i obserwował ją kątem oka, gdy krzątała
się po kuchni, spiżarni czy izbie.
- Całe szczęście, że krzywdy sobie nie zrobił - powiedziała Emilie, która
wciąż myślała o Torjusie.
Oblała się rumieńcem, napotkawszy spojrzenie męża. Knut na pewno myślał
o czymś zupełnie innym.
- Chodz. - Knut podniósł się i wyjął z rąk Emilie igłę, nitkę i skarpetkę.
Położył wszystko na stole i pociągnął żonę za ręce. - Nie mogę już dłużej
czekać...
Rozdział szesnasty
W wieczór poprzedzający Wigilię mieszkańcy Hemsedal byli bardzo zajęci.
Trwały ostatnie przygotowania do świąt, nazajutrz z samego rana wszystko
powinno być gotowe. W dzień Wigilii malowało się tylko krzyże na oborze i
stajni oraz wieszało na palu snopek owsa. Odbywała się też obowiązkowa
świąteczna kąpiel. Sporo czasu pochłaniało przygotowywanie wigilijnych
potraw i nakrywanie do stołu. Dzieci dostawały swoje zadania: zamiatały
stajnię, odłupywały szczapy na rozpałkę. Wszyscy cieszyli się, że nadchodzą
święta.
W Uppheim dzieci zebrały się w izbie w ten przedświąteczny wieczór.
Zasłuchane w opowieść kobiety, która siedziała przy kominku. Trzy prawie już
dorosłe dziewczęta siedziały z łokciami opartymi na stole. Wpatrzone w usta
Emmy, bo nie chciały uronić ani jednego słowa. Dwaj nieco młodsi bracia
usiedli na łóżku koło paleniska.
Koło młodej wdowy po pastorze siedziały jeszcze dwie kobiety. Marit
Sletten i młoda kobieta z Gol. Ludzie mówili, że obie postradały rozum, choć
każda miewała lepsze chwile. Obie trafiły do Uppheim i tylko Emma regularnie
je odwiedzała.
Tego wieczoru Emma zaproponowała, że opowie jakąś historię, żeby czas
szybciej zleciał. Gospodyni przyjęła jej propozycję z wdzięcznością. Marit
bardzo uważnie i z wielkim przejęciem słuchała opowieści. Gdyby ktoś obcy ją
teraz zobaczył, nie przyszłoby mu do głowy, że tej młodej kobiecie coś dolega.
Tego wieczoru wyglądała znowu jak najpiękniejsza dziewczyna we wsi.
Emma opowiadała o handlarzu masłem, który jechał z towarem na królewski
dwór, ale po drodze sprzedał większość swoich zapasów. Gdy zjawił się w
pałacu
w Christianii, zostały mu tylko trzy niewielkie paczuszki. Szef kuchni
odmówił więc zapłaty. Historia była zabawna, wszystkie dzieci śmiały się
serdecznie, gdy się dowiedziały, co wówczas wymyślił handlarz.
Niepostrzeżenie ukradł zeszyt z przepisami kucharza i czym prędzej się
pożegnał. W rezultacie kucharz musiał wykupić swoje przepisy za sumę trzy
razy większą niż cena masła.
- Opowiem wam jeszcze o dziewczynce, która się rozchorowała i bała się, że
będzie musiała przeleżeć w łóżku całe święta. - Emma spojrzała na twarze
swoich słuchaczy, żeby sprawdzić, czy poprzednia opowieść nie była za długa.
- Tak, tak, opowiedz - poprosił jeden z chłopców. Pozostali dołączyli się do
jego próśb.
Emma chrząknęła i rozpoczęła kolejną opowieść, o dziewczynce, która
nabawiła się kataru i gorączki, bo nie chciała się ciepło ubrać w zimowy dzień.
Nic strasznego jej nie groziło, bo była silna, ale matka postanowiła, że jej córka
zostanie w łóżku, póki całkiem nie wyzdrowieje.
- To była trochę kuracja, a trochę kara - uśmiechnęła się Emma. Nie chciała
w żaden sposób nastraszyć dzieci. - Zwięta się zbliżały, a katar wcale się nie
zmniejszał. Co gorsza, mała zaczęła kaszleć, więc nie mogła się nawet na
chwilę niezauważona wymknąć z łóżka. - Emma wzięła głęboki oddech. Nawet
chłopcy zamienili się w słuch. - Dzień przed Wigilią dziewczynka zakradła się
do okna i spojrzała w niebo. Na niebie była czerwonawa poświata, bo słońce
właśnie się skryło za górami. Widok był piękny. Ale byłby piękniejszy, gdyby
mogła wyjść na dwór.
Emma odmalowała zachód słońca najpiękniejszymi słowami, pragnąc, by jej
słuchacze wyobrazili sobie niebo zabarwione ostatnimi promieniami słońca w
chłodny grudniowy dzień. Delikatna poświata nad górskimi szczytami
wyglądała zimą szczególnie urzekająco.
- Dziewczynka złożyła ręce i poprosiła Boga, żeby szybko przywrócił jej
zdrowie. Najlepiej jeszcze tej nocy. I pobiegła z powrotem do łóżka, żeby
matka nie zauważyła, że wymknęła się boso.
Emma opowiedziała jeszcze o tym, że dziewczynka była bardzo uparta i
samowolna i często robiła rzeczy, które się matce nie podobały. Podkradała, na
przykład, ciastka i łakocie przed świętami. Dzieci zachichotały. Najwyrazniej
potrafiły to sobie wyobrazić. Marit i druga młoda kobieta tylko się
uśmiechnęły.
Marit miała tego wieczoru łagodny i pełen zadowolenia wyraz twarzy. Jakby
odnalazła jakiś wewnętrzny spokój. Emma podziękowała Bogu za ten widok.
Często się modliła o spokój dla Marit, która tyle w życiu przeszła. Wydawało
jej się, że chora chwilami całkiem odzyskuje świadomość. To musiały być dla
niej najgorsze chwile. Ale tego wieczoru Marit Sletten była uśmiechnięta i
pogodna.
- Tej nocy dziewczynka miała piękny sen - ciągnęła Emma. - Zniło jej się, że
jedzie na koniu w stronę zachodzącego słońca, prosto w złotopurpurowe
światło, tak ciepłe i piękne. Wydawało jej się, że płynie z chmurami, jak
słoneczny wiatr. I ani razu nie zakasłała.
Zakończenie tej opowieści było oczywiście pomyślne.
- W Wigilię obudziły ją pierwsze promienie słońca. Dziewczynka czuła się
całkiem zdrowa. Przypomniał jej się sen i była przekonana, że to słoneczne
światło i ciepło ją wyleczyło. Domyślacie się zapewne, że mogła wstać z łóżka
i spędzić Wigilię razem z rodziną. I nigdy nie zapomniała o swoim śnie. -
Dodała Emma. - Od tej pory, nawet gdy była już dorosła, kiedy tylko gorzej się
czuła, stawała koło okna o zachodzie albo o wschodzie słońca.
W izbie zapadła cisza. Dzieci nie chciały popsuć nastroju, każde siedziało
pogrążone w swoich myślach. W końcu jeden z chłopców zeskoczył z łóżka.
- Dziewczyńska historia - stwierdził. - Przecież wszyscy wiedzą, że nie
można się wyleczyć, patrząc na zachód słońca.
W ten sposób powrócił codzienny nastrój. Emma musiała się już pożegnać.
Zauważyła jednak, że Marit wciąż się uśmiecha. To oznaczało, że miała w
Uppheim dobrą opiekę, a dzieci dały jej w końcu spokój. Więcej nie można [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •