[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tu Meissha Blick. Przywódca ocalałych ze statku Humanitas powiedziała.
Wysłaliśmy kilkaset bojowych mechów, które aktualnie stacjonowały na Księżycu.
Widzieliście do czego są zdolne. Biorąc pod uwagę wasze uzbrojenie, nie stanowicie dla nich
żadnego zagrożenia. Nastąpiła krótka i przerażająca cisza, a po niej znów odezwał się
generał. Rozumiemy się?
T... tak odpowiedziała z niepokojem, który udzielił się jej towarzyszą.
Proszę więc o prawdziwe odpowiedzi. Gdzie nauczyliście się języka esperanto?
Nie wiem, jaki to język. Bała się coraz bardziej. Język, którym się posługujemy
znamy od zawsze.
Przyjąłem jego głos miał taki ton, że Meissha aż drgnęła. Czy jesteście ludzmi?
Słysząc to pytanie kobieta odwróciła się, po czym przyjrzała się twarzą towarzyszy. Wszyscy
byli tak samo podenerwowani jak ona.
Tak odpowiedziała po krótkiej chwili, lecz pewnym tonem. Jesteśmy potomkami
załogi, która wyruszyła w 4345 roku na Genesis III-004.
Zapadła cisza, jednak tym razem dłuższa. Napięcie rosło z każdą minutą. Wszyscy
czekali w największym skupieniu na nadejście kolejnego komunikatu. Meissha zagryzając
wargi i zaciskając pięść na mikrofonie, nerwowo wpatrywała się na widoczną w oddali
Ziemie. Kapitan stał nieruchomo obok Jesurro, który przestępował z nogi na nogę. Pozostali
członkowie załogi, pomimo widocznych objaw niepokoju, starali się wykonywać swoje
zadania.
Przyjąłem usłyszeli wreszcie zebrani na mostku kapitańskim. Proszę się oddalić
na około siedemset kilometrów od Ziemi. Wykryliśmy wokół waszych maszyn jakąś barierę
niwelującą grawitację, jednak wolimy nie ryzykować zbyt bliskiego spotkaniem z Księżycem.
W przeciągu kilku godzin przyleci do was statek, aby zabrać kilku przedstawicieli na Ziemię.
Każde działanie niezgodne z naszymi rozkazami zakończy się atakiem mechów.
Przyjęłam odpowiedziała Meissha i odłożyła mikrofon.
80
Epilog
Wybrane fragmenty kroniki Ab ovo poświęcone społeczeństwu Humanitasa:
Dwieście trzydziestego czwartego dnia 65894 roku statki uciekinierów z Humanitasa
pojawiły się w odległości czterystu tysięcy kilometrów od Ziemi. Zcigane były przez flotę
hecktońską, która bez najmniejszych problemów została pokonana przez ziemskie mechy typu
HMB-13, stacjonujące w tym czasie na Księżycu.
Pierwszy kontakt radiowy z pojazdem ewakuacyjnym numer tysiÄ…c sto dwudziestym
ósmym zostaÅ‚ nawiÄ…zany przez stacjÄ™ księżycowÄ… »Luna«. Z Ziemi wysÅ‚ano niewielkÄ…
jednostkÄ™ typu Secuti 500, aby zabrać na pokÅ‚ad kilkudziesiÄ™ciu przedstawicieli »nowych
ludzi« (tak nazwano uciekinierów).
»Nowych ludzi« oddano w rÄ™ce Departamentu Obrony. Podczas
kilkunastogodzinnego przesłuchania oraz pózniejszego dochodzenia uznano, iż
najprawdopodobniej są potomkami załogi Genesis III-004. Zapewne nikt nie będzie w stanie
tego potwierdzić, ponieważ ingerencje genetyków w płody zbytnio zaburzyła ich kod
genetyczny. Nie ma natomiast wątpliwości, pomimo niewielkich różnic w wyglądzie, że należą
do rodzaju Homo sapiens.
Wiedza oraz technologia »nowych ludzi« gromadzona byÅ‚a przez Departament
Wiedzy i Rozwoju. Jego członkowie przyznają, że organiczny metal w dużym stopniu przyczyni
się do rozwoju infrastruktury. System teleportacji między wymiarowej natomiast będzie
stanowić bezpieczną alternatywę dla podróży z prędkością światła oraz tuneli
czasoprzestrzennych.
Statystycy twierdzą, że w podczas bitwy zginęło około osiemdziesiąt siedem procent
ich populacji. Ocalałych przybyszów osiedlono na Wenus, Ziemi i Marsie. Początkowo żyli
w tak zwanych »strefach« na obrzeżach dużych metropolii. Z biegiem czasu, spora ich część,
przesiedliła się do miast, i wmieszała w społeczeństwo. Po dziś dzień można spotkać tam ich
potomków.
81
Przywódca uciekinierów, Miessha Makke (w starszych dokumentach można spotkać
się z nazwiskiem Blick), należała do grona osób najbardziej aktywnych. W ciągu sześciu lat,
dzięki swojej wiedzy, umiejętnością oraz uporowi, została zastępcą głównego sekretarza
Departamentu Historii. Trzy lata pózniej, gdy główny sekretarz przeszedł na emeryturę, pani
Makke przejęła jego funkcję, stając się najmłodszą osobą, która kiedykolwiek piastowała tak
wysokie stanowisko.
W roku 65911 Meissha Makke zrezygnowała z pracy w Departamencie Historii
i wraz z mężem dołączyła do załogi, jednej z sześciu, jednostek ratunkowych typu Salvum XXI.
Powodem tej decyzji była częstotliwość odebranego, z odległego rejonu wszechświata,
sygnału SOS. Jak twierdził jej mąż, Jesurro Makke, częstotliwość była taka sama, jak ta, którą
stosowano na Humanitasie.
82
Rozmowa dwojga
przyjaciół na wzgórzu,
oczekujÄ…cych na pociÄ…g
83
Biegł najszybciej, jak potrafił. Pokonywał kolejne uliczki, mijając zwinnie innych
ludzi. Biały i gładki chodnik pod jego stopami zmienił się w nierówną, brukowaną drogę.
Miejsce połyskujących odbitymi promieniami słońca, majestatycznych budowli zajęły stare,
metalowe hale produkcyjne oraz liczne wyciągi szybowe. Poruszał się wzdłuż głównej ulicy,
nie rozglądając dookoła, jakby bał się, że któraś z konstrukcji pochwyci go w pajęczynę
stalowych prętów.
Opuścił dzielnice przemysłową, i wbiegł na polną dróżkę. Prowadziła między
niewielkimi, porośniętymi zieloną trawą pagórkami, a dalej przez ogromny las. Wiekowe
drzewa o grubych pniach i ciemnobrązowej korze gęsto porastały tę część metropolii. Tak, jak
ogromne wieżowce górowały nad centrum miasta, tak tu, potężne dzieła matki natury
górowały nad okolicą. Ciekawe, jak na tej ziemi wyrosły te kolosy? Przez liściaste korony
przenikały zaledwie wątłe strugi światła, które tworzyło niesamowitą grę cieni i zachwycające
obrazy, których nie powstydziliby się najwybitniejsi artyści.
Zboczył ze ścieżki, po czym zaczął lawirować między drzewami. Przychodziło mu to
z taką łatwością, jakby czynił to przez całe życie, miało się wrażenie, że jest częścią tej
puszczy. Zgrabnie omijał kolejne gałęzie i sterczące z ziemi korzenie, dzięki czemu
w krótkim czasie stanął przed największym wzgórzem w okolicy.
Droga na szczyt nie należała do najtrudniejszych, więc pokonanie jej, zwłaszcza, że
robił to już wcześniej, nie trwało zbyt długo. Zdyszany zatrzymał się na niewielkiej polanie,
po czym spojrzał przed siebie. Miałem rację. Na trawie leżała granatowa torba, a na niej
siedziała dziewczyna, która najwyrazniej nie zauważyła lub po prostu nie przejęła się jego
obecnością. Jej długie, czarne włosy lekko powiewały na słabym wietrze, a zielonymi oczyma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]