[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Biorę głęboki wdech i kręcę głową.
 Nic. Ludzie siedzieli przy stolikach i rozmawiali. Byłam
tam tylko przez chwilę. - Chcę mu powiedzieć, co
naprawdę zobaczyłam w tym dziwnym lokalu, i zapytać,
jak to należy rozumieć, lecz nie mam śmiałości. Opadły
żaluzje, a ja rozpaczliwie chciałabym, by się z powrotem
podniosły. Pragnę przywrócić ciepłą, seksowną atmosferę
rozkosznego oczekiwania na coś, co może się zdarzyć lada
moment.
- Dobrze  mruczy Dominic. - Nie wiem, czy jest to miejsce
dla takiej dziewczyny jak ty. Jesteś taka słodka. Tak
niewiarygodnie słodka.
Wyciąga rękę i - ku mojemu zaskoczeniu - kładzie dłoń na mojej,
po czym gładzi ją kciukiem, a mnie skóra pali od jego dotyku.
Wpatruje mi się w oczy i widzę, że się z czymś zmaga.
 - Nie powinienem, naprawdę nie powinienem.
 Dlaczego?  pytam szeptem.
 Jesteś zbyt...  wzdycha.  Sam nie wiem...
 Młoda?
 Nie. - Kręci głową. Mam ochotę przesunąć palcami po tych
ciemnych włosach. - Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Spotkałem,
w życiu nastolatki mądre ponad swoje lata oraz czterdziestki
naiwne
jak Królewna Znieżka. Nie o to chodzi.
 To o co?  Mój głos jest przesiąknięty pragnieniem.
Splata palce z moimi. Trudno znieść taki dotyk. Ledwie udaje mi
się zwalczyć impuls, który mi każe sięgnąć do jego twardy i
przyciągnąć ją do siebie.
Jego głos staje się jeszcze cichszy, a oczy nie potrafią się spotkać
z moimi. Serce mi wali, gdy słyszę:
 Nieczęsto pozwalam sobie na swobodę uczuć, Beth. Jednak
jest w tobie coś... coś tak świeżego i cudownego, impulsywnego
i inspirującego. Dzięki tobie czuję, że żyję.
Wszystko we mnie odpowiada na jego słowa. Ledwie mogę
oddychać.
 Nie doświadczałem czegoś takiego od długiego czasu 
mówi jeszcze ciszej. - Zapomniałem, jakie to piękne. I właśnie
ty mi o tym przypomniałaś. Ale...
 Jasne, zawsze musi być jakieś  ale . Dlaczego nic nie może być
proste? Właśnie powiedziałeś, że dzięki mnie czujesz, że żyjesz .
Nie odważę się jednak wypowiedzieć tego na głos, żeby nie
zepsuć cudnej chwili.
- Ale... - Ma udręczoną minę.
- Martwisz się, że mnie zranisz?  pytam w końcu.
Posyła mi spojrzenie niemożliwe do odczytania. Potem śmieje się
z nutką goryczy w głosie.
- Nie zranisz - mówię. - Przyrzekam, że się nie dam. Nie
zabawię tu długo. Nie na tyle, żeby się uwikłać.
Dominic unosi moją dłoń i przyciska ją sobie do ust. Wrażenie
jest błogie, najbardziej ekscytujący pocałunek w moim
dotychczasowym życiu, a przecież nie dotknął nawet moich warg.
Odsuwa usta i zwraca na mnie spojrzenie.
- Och, mamy dość czasu, Beth. Uwierz mi. i wtedy to się
dzieje. Dominic przyciąga mnie blisko do siebie i
w jednej chwili jestem już w jego objęciach, wtulona w ciepło
jego wspaniałego ciała, otoczona cudownym zapachem i siłą jego
ramion.
On jedną ręką przytrzymuje mnie na wysokości barków,
drugą nieco niżej i nasze usta odnajdują się wreszcie. Co innego
mogę
zrobić, jak tylko rozchylić je do pocałunku? Jego wargi są tak
cudowne, jak miałam nadzieję, ale sam pocałunek okazuje się
znacznie wspanialszy, niż umiałabym sobie wyobrazić: ciepły,
głęboki, wciągający. Zatapiam się w tym wrażeniu, podczas gdy
język błądzi w moich ustach. Moje ciało wyrywa mi się spod
kontroli, nie potrafię już nim świadomie sterować. Mój język
styka się z jego językiem w rozkosznej pieszczocie. Od razu
wiem, że nigdy mnie tak nie całowano. To najcudowniejsze
uczucie absolutnego dopasowania, jak gdyby nasze usta zostały
stworzone, by się idealnie do siebie ułożyć.
Mam zamknięte oczy i zatracam się w mroku, świadoma
tylko głębokości naszego pocałunku, który z każdą chwilą staje się
coraz intensywniejszy. Tymczasem dłonie Dominica przesuwają
się po moich plecach w dół, w okolicę krzyża i niżej, na pośladki.
Jęczy lekko, kiedy mnie tam dotyka.
W końcu rozłączamy się. Oddycham szybko i wiem,że oczy mi
błyszczą. Dominic patrzy na mnie, a jego spojrzenie płonie
intensywnością tego, co wspólnie przeżyliśmy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •