[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypomnieć, żebym zrobiła cokolwiek, co miałoby jakieś znaczenie.
Nie potrafiłabym wypełnić zajęciami nawet jednego dnia. I co ja
zrobię, jeżeli miną miesiące, zanim Jake pójdzie po rozum do głowy
albo dostanie kosza?
Pip wypija kawę, a potem powoli wyjada łyżeczką resztki pianki.
- Co robią kobiety, czekając na powrót swoich ukochanych?
- pyta- W przypadku Jake'a powinnam chyba ostrzyć noże.
- A może raczej siedzieć w fotelu na biegunach i robić na drutach?
- Nie mam fotela na biegunach i nie umiem robić na drutach.
- Musi być jakiś współczesny ekwiwalent.
- Chodzą na siłownię, uczą się nurkowania...
- Znajdują sobie kochanka - podsuwa Pip. Rozśmiesza mnie.
- Zgłaszasz się na ochotnika?
- Zdecydowanie. Wkurzylibyśmy parę osób.
Być może zwiększyłoby to także moje szanse na zajście w ciążę,
myślę, zanim ogarnia mnie przerażenie, że w ogóle przeszło mi to
przez głowę.
- Prześpię się z tobą, jeżeli mi powiesz, gdzie jest Jake i z kim.
- Gdybym uznał to za poważną propozycję, kusiłoby mnie.
- Ale w obecnej sytuacji niczego mi nie powiesz.
- Nie. - Pip jest bardzo stanowczy. - I byłbym wdzięczny, gdybyś nie
mówiła Jake'owi, że tu byłaś. Muszę z nim pracować, Lysso. Ten...
ten... romans już i tak przysporzył mi kłopotów.
- Mnie też.
- Jeżeli mogę coś zrobić... Cokolwiek...
Trzepoczę rzęsami, chociaż mam wrażenie, że ktoś włożył mi pod
powieki papier ścierny.
- Lepiej już pójdę. Strasznie głupio się czuję. - Wstając, opieram się o
stół i nagle ogarnia mnie znużenie. - Bardzo go kocham.
Pip podchodzi i całuje mnie w policzek.
- W takim razie to Jake jest bardzo głupi. - Przytula mnie po
przyjacielsku, a ja załamuję się i zaczynam szlochać.
Rozdział piętnasty
No tak. Jeżeli nie zamierzam pogrążyć Pipa w brązowej i cuchnącej
substancji, pozostaje mi tylko jedno: muszę przyłapać Jake'a na
gorącym uczynku. Nie za bardzo gorącym. Nie chcę oglądać
unoszących się i opadających pośladków.
Ponieważ podczas kilku ostatnich dni cierpię na bezsenność, mam
mnóstwo czasu, żeby leżeć, knując i spiskując. Pierwotny plan
obejmował zaczekanie rano na Jake'a przed biurem, żeby zobaczyć, z
kim przyszedł. Sprawa załatwiona. Tak się jednak złożyło, że wyle-
czyłam się z bezsenności koło siódmej rano i pogrążyłam w najgłęb-
szym, najzdrowszym śnie życia, który trwał jeszcze długo po tym, jak
wybrzmiał budzik, a potem musiałam zebrać się i pędzić do biura. W
którym siedzę w tej chwili, udając, że zależy mi na pracy.
- Muszę z tobą o tym porozmawiać - mówi Monica, kładąc na moim
biurku jakieś papiery.
Zbliża się pora lunchu.
- Muszę iść - odpowiadam.
- Dopiero przyszłaś.
- To ważne.
- A zarabianie na życie nie?
- Przyłapanie Jake'a z nową dziewczyną jest bardzo ważne, wierz mi.
- Ooo. - Monica szeroko otwiera oczy i usta. - Tej wersji jeszcze nie
przerabiałyśmy.
- Dlatego cierpiałam na bezsenność.
- Powiedziałaś, że zaspałaś.
- To było po bezsenności.
Monica bardzo autorytatywnym gestem opiera ręce na biodrach.
- Kupię pączki do popołudniowej herbaty - obiecuję tonem lizusa. -
Będziesz mnie kryła, prawda?
- Jestem twoją szefową - przypomina Monica. - To nie ja powinnam
cię przyłapać na tym, że urywasz się z pracy.
- Nie dręcz mnie, Mon - proszę. - Jeszcze jedno gorzkie słowo i się
rozpłaczę.
- To idz - wzdycha Monica. - Pieluszka i wszystko jasne będzie
musiała zaczekać.
Biorę torebkę.
- Dziękuję. Dziękuję. Kocham cię. Jesteś dla mnie jak... przyjaciółka.
- Jak długo to potrwa?
- Tak długo, jak będzie trzeba! - wołam przez ramię i w głębi duszy
mam nadzieję, że niezbyt długo.
Dzień jest piękny. Deszcz dał w końcu za wygraną. Niebo jest
szyderczo niebieskie i pokropkowane bałwaniastymi białymi
chmurami, które rosną, rozciągają się i płyną jak bąbelki w lampie
lawa. Powietrze jest zimne i, jak na Londyn, dość czyste. Jadę
taksówką pod biuro Jake'a i proszę, by kierowca wysadził mnie tuż za
rogiem przeszklonej siedziby Dunstona i Bradleya, żebym nie
widziana przez nikogo mogła zająć szpiegowską pozycję. Jedynym
plusem niezliczonych programów detektywistycznych pokazywanych
w telewizji jest to, że można się z nich dowiedzieć, jak przygotować
tajną operację. Nigdy wcześniej nie uważałam tego za plus. Zabawne,
jak zmienia się perspektywa, kiedy dowiesz się, że jesteś kobietą
zdradzaną.
Jake codziennie jada lunch. Bardzo tego przestrzega. Twierdzi, że
koło piętnastej robi mu się słabo, jeżeli nie wyjdzie trochę odetchnąć i
zjeść kanapki. Wiem, który kanapkowy bar odwiedza, mieści się
zaledwie kilkaset jardów od biura. Naprzeciwko siedziby firmy
znajduje się nieduży ogród, zbyt mały, by uznać go za park. Jest
otoczony niskim ceglanym murkiem, chroniącym kilka stoickich
poskręcanych wiśni - o tej porze roku nagich - oraz parę stylowych
metalowych ławek, które wyglądają jak wygięty nożyk z maszynki do
golenia. Zajmuję pozycję na jednej z nich, osłoniętej
kilkoma odpornymi na mróz krzakami i kawałkiem murku. Roz-
siadam się wygodnie, i wbijam wzrok w obrotowe drzwi biura. %7łałuję,
że nie mam lornetki. Zawsze miałam nie najlepszy wzrok, ale nie noszę
okularów, bo wyglądam w nich dokładnie jak moja mama.
Kiedy po mniej więcej trzydziestu sekundach zaczynam się nudzić,
siada obok mnie jakiś włóczęga. Ma na sobie kilka płaszczy
przewiązanych sznurkiem, do tego filcowy kapelusz bez denka i
plastikowe worki zamotane wokół butów. Mam wrażenie, że jest
najbardziej cuchnącym człowiekiem na świecie.
- Masz jakieś drobne na filiżankę herbaty, kochana?
Nie cierpię, kiedy zaczepiają mnie włóczędzy, a już szczególnie, gdy
proszą na herbatę. Gdyby naprawdę chcieli herbaty, nie miałabym
oporów, żeby wyłożyć parę groszy, ale nieodmiennie rodzi się we mnie
podejrzenie, że chcieliby wydać pieniądze na amfę, crack czy coś
podobnego i nie mam ochoty finansować ich nałogów.
- Masz drobne na filiżankę herbaty, kochana? - powtarza. Odwracam
się, by siedzieć nieco z wiatrem.
- Nie, przepraszam.
Mam masę drobnych i czuję się z tego powodu okropnie. Włóczęga
otwiera siatkę i wyciąga puszkę piwa. Odsuwam się trochę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •