[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jednak myliłby się bardzo. Jakże pragnęła wrócić do domu. Dotąd nie zdawała sobie
sprawy, że uczucia mogą być takie męczące. Strach, namiętność, szczęście, wściekłość,
zazdrość. Doświadczyła tego wszystkiego w ciągu kilku dni i potrzebowała wytchnienia.
Najchętniej wypożyczyłaby kasetę z jakimś głupim filmem i zapomniała o wszystkich. O
matce, Henrym, Lucy, Troyu i o Quentinie. Zwłaszcza o nim.
 Na skrzyżowaniu w lewo  dodała pospiesznie. Dom Cat stał przy cichej, wysadzanej
drzewami ulicy i był w doskonałym stanie. Gdy zbliżała się do wejścia, usłyszała
szczekanie. Bas i sopran. Była ciekawa, czy sąsiedzi zaczęli się już skarżyć na zakłócające
spokój hałasy. Otworzyła drzwi i weszła, trzymając przed sobą walizkę. Wielki pies w białe
i brązowe łaty podbiegł do niej radośnie i oparł się o nią przednimi łapami, usiłując
polizać ją w nos. Zachwiała się.
 Siad!  rzuciła ostrym tonem. Pies wylizał jej policzki.
 Ty  powiedziała Marcia  musisz być Tansy.
Odstawiła walizkę i odepchnęła psa. Tansy złapała rączkę walizki i radośnie powarkując,
próbowała zaciągnąć ją do kuchni.
 Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym został?  spytał Quentin.
Obejrzała się. Przyniósł z samochodu pojemnik na żywność i jej kurtkę. Będzie mi ciebie
brakowało, pomyślała ze smutkiem.
 Mam lepszy pomysł. Mógłbyś zabrać Tansy i... Walizka uderzyła o stojący w
przedpokoju mały stolik.
Marcia w ostatniej chwili złapała spadający z niego wazon. Stolik z hałasem runął na
podłogę. Tansy zapiszczała z przerażenia i dała nurka pod kuchenny stół. Artie, stary
szkocki owczarek, zaszczekał z oburzeniem. To on miał głęboki bas. Marcia postawiła
wazon na podłodze.
 Jestem tego samego zdania, Artie.
Artie pomachał ogonem i podszedł, by powąchać wyciągniętą rękę. Quentin położył rzeczy
Marcii na granatowym dywanie i wszedł do kuchni. Tansy rzuciła się na niego.
 Stój!  rozkazał Quentin.
Ku zdumieniu Marcii, Tansy zamarła w miejscu, z uwielbieniem wpatrując się w
Quentina.
 Potrafisz poradzić sobie z kobietami.
 Tak, ale dlaczego nie sprawdza się to w twoim przypadku?  Wyjął z kieszeni skrawek
papieru i zanotował sobie numer telefonu Cat.
Nic nie ujdzie jego uwagi, pomyślała. Ciekawe, kiedy zacznie mnie nękać telefonami.
Zegar w holu wydzwonił godzinę. Marcia przysiadła na najbliższym krześle, dziwiąc się, że
jest już tak pózno.
 Chyba powinnam zaprosić cię na kolację  powiedziała.  Zwłaszcza, że wyświadczyłeś
mi przysługę i mnie tu przywiozłeś. Wiem, że powinnam.
 Ale nie masz zamiaru.  Ku swemu zdumieniu Quentin walnął pięścią w stół. Artie
zaczął szczekać, a Tansy znowu dała nura pod stół.  Za mocno cię naciskam, wiem, ale
nic na to nie mogę poradzić. Tak naprawdę to boję się, że jeśli cię teraz opuszczę, to już
więcej cię nie zobaczę. Pójdz ze mną w sobotę na obiad.
Marcia przytrzymała się krawędzi krzesła.
 Quentin, nie chcę cię widzieć do końca tygodnia. Potrzebuję czasu, przerwy,
wytchnienia, nazwij to jak ci wygodnie.
 W poniedziałek wracasz do pracy. Oboje wiemy, co to oznacza.
 To może w przyszły weekend.
 Czy potrafisz się zdobyć jedynie na  może ? W niej również wezbrała złość.
 Tak.
 Zwietnie, będę w pobliżu. Zadzwonię. Jeśli nie, przyślę ci kartkę. Z Peru, Australii lub z
bieguna północnego.  Podniósł się, gniewnie ją pocałował i wyszedł z kuchni.
Trzasnęły frontowe drzwi. Marcia usiadła. Tansy uniosła swój arystokratyczny nos do góry
i zawyła jak kojot.
 Nie rozpłaczę się  powiedziała Marcia.  Nie wolno mi. Z ogromnym wysiłkiem
powstrzymała łzy. Quentin chyba nie zamierza wyjechać do Peru?
Wieczorem Marcia napiła się ziołowej herbaty i pogrążyła w rozmyślaniach. Po dłuższej
kontemplacji doszła do wniosku, że matka obawiała się wyznać najstarszej córce prawdę o
Henrym. Boi się mnie i nie chce szczerze ze mną porozmawiać, pomyślała rozgoryczona.
Wszystko dlatego, że od lat daję wszystkim do zrozumienia, żeby mi nie przeszkadzali, bo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •