[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Na twarzy Hope pojawił się cień.
 Biedny stary Mustard... Tak, to prawda. Wpadł pod koła ciężarówki. Ma złamane
przednie łapy. Ale wszystko będzie w porządku. Na szczęście, był w pobliżu doktor Shearing.
 On jest zawsze w pobliżu Charity  powiedziała Bunny.  Wie pani, myślę, że on się w
niej kocha.
Hope była dokładnie tego samego zdania. A przynajmniej miała taką nadzieję.
 On wcale nie jest taki zły, jak sądziłyśmy, nieprawdaż?  powiedziała siostra Jenny. 
Na początku nie sprawiał najlepszego wrażenia, ale w gruncie rzeczy, jest bardzo ludzki.
Pacjenci go bardzo lubią.
 Koledzy również polubią go z czasem  powiedziała Hope.
 Bądz co bądz, on jeden odważył się wypisać z kliniki Caroline Ramom.
Siostra Bunny zawołała:
 Powinien za to otrzymać order! Order szpitala St-Bedes za szczególne zasługi i odwagę.
Nikt inny nie jest tak śmiały, a już najmniej doktor Stacey. Czy słyszałyście, co mu się
przydarzyło? Postawił błędną diagnozę. Ciekawa jestem, co z tego wyniknie.
 Sądzi pani, że doktor Stacey jest już skończony?  zapytała ostrożnie siostra Jenny.
 Nie!  zaprotestowała Hope.  Na pewno nie. Błąd to błąd, ale według mnie, można to
jeszcze naprawić. Jestem przekonana, że on wyciągnie z tego odpowiednie wnioski  dodała
zamyślona.
 Nie mogę zrozumieć  zastanawiała się głośno siostra Bunny  jak to się stało, że miał
odwagę wyjawić swój błąd szefowi. Przecież ciągle bał się wszystkiego i wszystkich. On
był...  Nagle drgnęła i nie powiedziała już nic więcej.
Wlepiła wzrok w otwarte drzwi kuchenne. Stał tam właśnie doktor Stacey. Rumieniec
wystąpił mu na policzki, po chwili jednak twarz doktora z powrotem pobladła.
 Szukam siostry oddziałowej  powiedział zdecydowanym tonem, jakiego jeszcze nigdy
u niego nie słyszały.  Na oddziale jej nie ma. Muszę się dowiedzieć, czy pacjent spod piątki
miał już robione badanie krwi. Proszę powiedzieć, że powinna mnie o tym natychmiast
zawiadomić.
Wyszedł zdecydowanym krokiem. Siostra Jenny zagwizdała cicho przez zęby.
 Co mu się stało?  szepnęła.  Dawniej brzmiało to przecież w ten sposób:  Byłaby
pani uprzejma zapytać siostrę...  albo:  Gdyby siostra była tak uprzejma... 
 Cokolwiek się stało, był to cud  podsumowała Bunny.
 Muszę iść do swojej pracy  powiedziała Hope.  Jenny, proszę mi pomóc przy
łóżkach, dobrze? Chciałabym dziś wieczorem być na czas w domu. Charity musi na razie
zrezygnować z usług Mustarda. Twierdzi wprawdzie, że sama przejdzie przez dziedziniec,
wolałabym jednak skończyć o tej samej porze, co ona.
 Zaraz pani pomogę  odpowiedziała siostra Jenny.
Hope skierowała się do pokoju Caroline Ransom. Młoda dama opuszczała oddział dziś po
południu. Samochód jej matki miał na nią czekać przed wejściem.
Kiedy Hope weszła do pokoju, Caroline Ransom była już ubrana. Wyglądała bardzo
pięknie, ale była wyraznie zniecierpliwiona i podenerwowana. Nic, ale to zupełnie nic, nie
szło po jej myśli. Doktor nie zakochał się w niej, nie zaczął nawet flirtu.
Był to więc tylko nudny pobyt w szpitalu. A sprawa z doktorem Shearingiem też sienie
układała. Ciągle jeszcze chodził po korytarzu z podniesioną głową. Dzisiaj rano słyszała
nawet jego głośny śmiech. Mało tego! Zajrzał nawet do pokoju i powiedział jej  do
widzenia . Wyraz jego twarzy był bardziej niż wesoły! Był po prostu szczęśliwy, widziało się
to od razu  szczęśliwszy niż ktokolwiek inny.
 Czy jest pani gotowa?  zapytała uprzejmie Hope. Caroline burknęła, że tak i wyraziła
nadzieje, iż przed szpitalem czeka już na nią samochód.
Jakby w odpowiedzi na jej życzenie otworzyły się drzwi i dziewczyna ze zdumieniem
zobaczyła wchodzącą Felicity.
 Wielkie nieba!  syknęła Caroline.  Chyba nieco przesadziłaś z tą rolą troskliwej
siostry, nie sądzisz?  Zwróciła się do Hope:  Proszę mi powiedzieć, czy naprawdę pani
wierzy, że panna Drakę pofatygowała się tutaj, powodowana troską o mnie? Jeżeli tak jest,
musi mi pani zdradzić, na czym opiera się ta wiara. Ona przychodziła tu w nadziei spotkania
Philipa Trenta. Czasami nawet ci się udawało, prawda, moja droga Felicity? Być może siostra
Hope będzie mogła ci powiedzieć, czy dziś po południu możesz liczyć na jego pojawienie się.
Oczy Felicity tworzyły teraz dwie wąskie linie, a jej policzki zaczerwieniły sie z
wściekłości.
 Jeżeli jesteś gotowa, to samochód czeka na dole  powiedziała. Odwróciła sie i
wyskoczyła z pokoju.
Większej hańby siostra nie mogła jej zgotować  szczególnie w obecności tej rudowłosej
siostry. Caroline tak wszystko przedstawiła, jakby ona, Felicity Drakę, o której względy
ubiegały się tłumy mężczyzn, uganiała się za tym chirurgiem. Jak mogła na coś takiego
wpaść!
Zanim Felicity doszła do głównego wejścia, wściekłość nieco jej minęła. Jedno wydawało
się pewne. Siostra Hope musiała na ostatnim przyjęciu odczuć, jak ważną rolę odgrywała
Felicity w życiu Phibpa. Jeżeli snuła jakiekolwiek plany związane z małżeństwem, to
wiedziała teraz, jak były nierealne.
*
Faith rzeczywiście dokonała cudu ze starą, błękitną suknią Hope. Górną część ozdobiła
niezliczonymi błyszczącymi perełkami. Bufiaste rękawy z delikatnego tiulu dodawały sukni
elegancji i stylu.
Przerobiła również suknię Charity, która prezentowała się w niej niczym świeży,
wiosenny kwiat..
 Czuję się wspaniale!  zawołała rozpromieniona. Uśmiech Charity był jeszcze bardziej
powabny niż zwykle. Zawarta w nim była obietnica słodkiego spełnienia. Działo się z nią coś
dziwnego.
 A co będzie z tobą, Faith?  zapytała Hope.  Cały czas byłaś tak zajęta
przygotowywaniem naszych kreacji, że zapewne zabrakło ci czasu dla siebie.
 Nic podobnego!  Twarz Faith rozpromieniła się.  Byłam rozrzutna i trochę
nierozsądna: kupiłam sobie nową suknię!
Podniecone okrzyki sióstr zapędziły ją do pokoju, gdzie szybko otworzyła szafę i
wyciągnęła z niej pudełko. Zdjęła pokrywę i wyjęła wspaniały nabytek.
 Ach!  westchnęła Hope.  Ona jest boska! Po prostu boska!
Charity powoli przesunęła ręką po materiale. Był cudownie miękki i delikatny.
 Co to za materiał?  zapytała. Nigdy nie dotykała czegoś podobnego.
 Srebrzysta lama! Przepięknie błyszczy w świetle lamp  odpowiedziała Hope.  Faith,
ty czegoś takiego jeszcze nigdy na sobie nie miałaś!
 Wiem.
Faith nie przyznała się, że kupiła suknię, ponieważ ostatnimi czasy czuła się jak nowo
narodzona. Poza tym, Charles niedawno przyszedł do laboratorium i opowiadał jej o sukni,
którą widział w witrynie pobliskiego sklepu.
Zawsze ubierała się w zwykłe sukienki, które z tą nie dałyby się porównać. Połysk
materiału zdawał się wyrażać radość jej serca. Suknia pasowała na nią jak ulał i ukazywała
cały powab doskonałej figury dziewczyny. Była symbolem przyszłości, która rysowała się
przed nią, pełna marzeń i obietnic.
*
Doktor Stacey siedział sam w dyżurce na oddziale kobiecym. Nie miał ochoty na zabawę.
Po raz pierwszy przepuścił okazję wzięcia udziału we wspólnej imprezie. Teraz nie miało to
już dla niego znaczenia. Pewnie jego nieobecność została zauważona i poszeptywano o nim.
 Nie ma Staceya  mówili zapewne.  Naturalnie, że nie! Wiecie przecież, dlaczego,
prawda?
Wszyscy byli jednak w błędzie. Wszystkie te chichoczące i plotkujące siostry, a także
lekarze. On po prostu nie miał ochoty. Czuł się niezmiernie wolny i odczuwał ulgę. To było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •