[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gnae concidunt Zgodà ma"e pa’stwa wzrastajà, niezgodà duÝe upadajà.
- 73 -
je, niezgoda rujnuje. Proste i prawdziwe, nie tylko w odniesieniu do
tego w"aÊnie Miasta, cóÝ, kiedy ma"o kto nawet o istnieniu tej budujà-
cej maksymy pami´ta.
I w ogóle nic si´ nie zgadza. D"uga wcale bowiem nie jest napraw-
d´ d"ugà ulicà, choç przyznaç trzeba, Ýe naleÝy do najszacowniejszych.
Nie tylko dlatego, Ýe mieÊci si´ przy niej g"ówna poczta. Nie, nie pol-
ska tylko miejska, choç i przy niej obok lokalnych, takÝe wisi skrzyn-
ka tamtejszej taki to juÝ los Miasta, Ýe dwie róÝne poczty w nim si´
mieszczà. Polskie jest teÝ osobne gimnazjum, Macierz Szkolna i wiele
innych instytucji, ale to do obecnej relacji ogólniejszej nie przynaleÝy.
D"uga szacowna jest dlatego, Ýe przez nià wychodzi si´ na D"ugi Ry-
nek.
D"ugi Rynek (nie: Targ!) jest sercem Miasta. To przy nim wystrzela
smuk"a iglica ratuszowej wieÝy, wokó" której kràÝà postaci czterech
(ktÃ³Ý odgadnie, dlaczego tylko tylu?) Aposto"ów (moÝe Ewangeli-
stów?)1, a na jej szczycie tkwi z"ota, ledwo dostrzegalna z do"u figuryn-
ka króla ponoç polskiego. I po obu jego stronach wznoszà si´ patry-
cjuszowskie, najwspanialsze kamienice, ca"e w z"oceniach, bogatych
ornamentach, szerokich tarasowych przedproÝach obwarowanych
ci´Ýkimi, kamiennymi kulami lub Ýelaznymi paszcz´kami baÊniowych
stworów. I przy nim, tuÝ obok okaza"ego Dworu, od stuleci b´dàcego
najgodniejszà siedzibà miejskiej rady i kryjàcego w sobie skarby i za-
bytki przez ca"e wieki gromadzone w pienistych bryzgach fontanny
ta’czy krzepki bóg morza z wysoko wzniesionym, groênym swym
ber"em trójz´bem. Ta’czy w zieleni drzew lub otoczony cieniem ich
bezlistnych ga"´zi, troch´ rozbawiony, a troch´ wojowniczy, niedo-
si´Ýny i zawsze zwyci´ski. Tu w"aÊnie, na D"ugi Rynek, tyle Ýe kilka
lat póêniej, przeniesie Pum centralne biuro swego znacznie juÝ wów-
czas rozga"´zionego Trans-maru tyle Ýe po przeciwnej do Dworu
stronie.
I takÝe "aci’skà herbowà miejskà dewiz´ t"umaczy Pum. Z tych
pradawnych zawo"a’, którymi niczym rycerskim klejnotem ozdabia"y
si´ stare miasta, pami´ta"a jedno jeszcze z okresu przygotowa’ do
francuskiej podróÝy: ParyÝ czyli dawna Lutetia szczyci" si´ dum-
2
nym wezwaniem: Fluctuat nec mergitur , czyli p"ynàç, nie zatonàç
mia"o miasto. U nas natomiast rada i przestroga zawarte sà z patrycju-
3
szowsko-kupieckà trzeêwoÊcià w krótkim: Nec temere nec timide ,
-------
1
Úadne êród"a nie potwierdzajà tego spostrzeÝenia Autorki.
2
Fluctuat... ("ac.) Rzuca nim fala, ale nie tonie.
3
Nec temere... ("ac.) Ani zuchwale, ani tchórzliwie.
- 74 -
I juÝ, skr´cajàc w lewo, idziemy
tym razem prawdziwie D"ugim
Mostem. Stojà przy jednej jego
stronie skromne i wàskie, stare
kamieniczki, wedle ówczesnych
- czyli wówczas, gdy je stawia-
no - obowiàzujàcych przepisów,
opatrzone dwoma tylko, trzema
(co najcz´Êciej) albo i czterema
oknami...
- 75 -
... a jeszcze dalej wznosi si´ masywny czub Krantoru (czyli
bramy windziastej, bo z jej górnego, okràg"ego luku zwisa"a
gruba lina, na której z cumujàcych statków wyciàgano worki,
skrzynie czy beczki).
- 76 -
czyli ani nic nierozwaÝnie, z motykà na s"o’ce, ani teÝ l´kliwie czy
bojaêliwie. W zawsze burzliwych dziejach Miasta i równie nie"atwych
losach jego mieszka’ców niewiele jednak wskazuje, Ýe o tych wznio-
s"ych pouczeniach pami´tano.
Ale D"ugi Rynek takÝe, wbrew swej nazwie, wcale nie jest taki d"u-
gi i juÝ dochodzimy nim do drugiej, Zielonej Bramy, która teÝ nie jest
zielona, tylko wzniesiona najzwyczajniej z tutejszej, czerwonobrunat-
nej ci´Ýkiej ceg"y. I juÝ, skr´cajàc w lewo, idziemy tym razem prawdzi-
wie D"ugim Mostem1. Stojà przy jednej jego stronie skromne i wàskie,
stare kamieniczki wedle ówczesnych czyli wówczas, gdy je stawia-
no obowiàzujàcych przepisów, opatrzone dwoma tylko, trzema (co
najcz´Êciej) albo i czterema oknami, a jeszcze dalej wznosi si´ masyw-
ny czub Krantoru 2 (czyli bramy windziastej, bo z jej górnego, okrà-
g"ego luku zwisa"a gruba lina, na której z cumujàcych statków wycià-
gano worki, skrzynie czy beczki).
Statki cumujà i dziÊ, a przede wszystkim najwaÝniejszy dla dzieci
i przez wszystkie pi´kne pory roku aÝ na morze wyp"ywajàcy wy-
cieczkowy, bia"y i przysadzisty Paul Beneke , jak g"osi duÝy czarny
napis na jego boku. Szara i rozlewna Mot"awa ma w g"´bi jeszcze Spi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]