[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odmruknęła Małgosia. - I tam się
teraz wietrzy.
- A ja to w ogóle nie mam
swojego pokoju - dodał Tomek.
Powiedział to przez przekorę,
bo w gruncie rzeczy bardzo
polubił nowe miejsce i
zastanawiał się, czy nie
pozostać w nim na zawsze.
- Dzieci! - zawołali rodzice
chórem. - Marsz do siebie!
Oszołomione dzieci pozbierały
się i wyszły.
- Ta baba jest straszna! -
wybuchnęła Małgosia, kiedy już
wszyscy czworo znalezli się w
pokoju dziewczynek, zamknęli
okno i usiedli na łóżku Marysi
okrywając się jednym kocem. -
Jednak nie chciałabym być taka
jak ona. I co by mi przyszło z
pięknych włosów, pierścionków,
ubrań, jeżeli miałabym taki
wstrętny charakter? Wolę być
brzydka, ale za to dobra.
Trochę się zaniepokoiła, bo
nikt nie powiedział "wcale nie
jesteś brzydka".
- Biała Gęsio - szepnął Tomek
do zamyślonej Marysi - co nam
powiesz?
- Nic. Bo nic nie wiem. Nigdy
jeszcze nie spotkałam takiej
pani Krysi.
- A mówiłaś, że ona jest osobą
zawiedzioną w miłości - zawołała
Małgosia. - Czy dalej uważasz,
że tak jest?
- Jedno drugiego nie wyklucza
- odrzekła Marysia. - Ale chyba
nie lubię jej.
Tomek chciał powiedzieć, że
nim pani Krysia przyjechała,
śnił mu się most kolejowy.
Wielki, żelazny, podobny do
szkieletu jakiegoś gada o małej
główce, wielkim tułowiu i długim
ogonie. Nagimnastykował się
zdrowo, nim udało mu się zakraść
do pokoju babci. Zrobił to
wtedy, gdy starsze siostry były
jeszcze w szkole, a Kasia spadła
z trzech schodków i rozbiła
sobie kolano. Babcia i dziadek
zaprowadzili do kuchni zapłakaną
dzhiewczynkę, gdzie opatrywali
skaleczone miejsce. Tomek stał z
boku. Płacz Kasi przeszkadzał mu
w myśleniu. Powiedział nawet
niecierpliwym głosem "cicho
bądz". "Jaki ty jesteś nieczuły"
- skomentowała babcia.
Tomek był tylko zdenerwowany,
bo zastanawiał się, czy zdąży
wykonać skok na piętro. Zdążył.
Pózniej, żeby wynagrodzić
siostrze to "cicho bądz", czytał
jej przez całe popołudnie. Co
chwilę jednak przerywał, żeby
pomyśleć nad treścią snu. Most
kolejowy widzieć we śnie
znaczyło nieprzyjemne odwiedziny
na jawie. Początkowo nie łączył
tego z Damą Kier, ale połączył w
momencie, kiedy wyrzuciła do
przedpokoju materacyk Mniamni.
Nie mógł jednak nic powiedzieć
siostrom, nie zdradzając tej męczącej
i poniżającej go we własnych oczach
słabości, jaką było potajemne
wertowanie sennika. Toemk był już tak
biegły w tłumaczeniu snów, że kiedy
Ani przyśniły się miłe i pracowite
bobry, omal nie zawołał, że to oznacza
wiernych przyjaciół. Sam siebie
zaliczał do tych przyjaciół i
przynajmniej wiedział, że jest wiernym
przyjacielem.
- Cokolwiek by tam na dole
postanowiono, ja się na to nie
zgadzam - Małgosia zacisnęła
pięści.
* * *
Każdy wieczór w domu z
drewnianym gankiem poświęcany
był teraz jednej i tej samej
sprawie - dzieciom. Wokół
kuchennego stołu zasiadali
wszyscy dorośli i słuchali, jak
pani Krysia mówi.
- Po pierwsze, szkoła - mówiła
pani Krysia gestykulując. - One
w ogóle nie wiedzą, co to
obowiązek. Powinny odrabiać
lekcje każde przy swoim biurku,
a nie wszystkie razem, przy
kuchennym stole.
- To prawda - kiwnął głową
ojciec. - Ale to już
ustaliliśmy. Będą odrabiać
lekcje przy swoich biurkach.
- Po drugie - ciągnęła pani
Krysia - obserwowałam dzieci
przy wieczornym myciu. Marysia
zachowuje się, jak by każdego
dnia zapominała, gdzie jest
łazienka. Chodzi po całym domu w
bieliznie i w jednej skarpetce,
a gdy się ją zapyta o cel
wędrówek, odpowiada: "Tak, tak,
już idę do łazienki".
Dziewczynka w jej wieku powinna
być bardziej zorganizowana.
Rodzina zapatrzyła się w
obraz, jki przed nią namalowano.
Okrągła Marysia zagląda to do
kuchni, to do sypialni rodziców.
Uśmiechnie się, coś powie,
pomyśli, pogłaszcze psa albo
nagle przyjdzie jej do głowy, że
właściwie pies nie był dawno
szczotkowany i niekompletnie
ubrana, na środku przedpokoju,
zaczyna szczotkować Mniamnię.
Wreszcie po trzydziestu minutach
trafia do łazienki.
- Małgosia natomiast w ogóle
się nie myje.
- Jak to? - zawołała mama. -
Małgosia to bardzo czyste
dziecko. Kąpie się codziennie.
- Ona, owszem, włazi do wanny,
ale nie używa mydła.
- Jak to? - zdziwił się
ojciec. - Jeżeli już wejdzie do
wanny, to jestem pewien, że
używa.
- Nawet gdyby nie zawsze
używała, to jak się tak
codziennie dziecinka wymoczy,
jest przecież czyściutka. -
Dziadziuś stanął w obronie
wnuczki. - Ma zawsze takie
czyste paznokcie i taką
czyściutką szyję.
- Ale mydło jest po to, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]