[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- 23 -
S
R
- Cóż, będziemy mogli sprawdzić to, jutro - powiedział wreszcie. - A jeśli most
będzie naprawiony, pojedziemy do Franklin dowiedzieć się, czy nie ma meldunków o
zaginionych osobach. Kupimy też jakieś ubrania dla ciebie.
- Sądzę, że najlepiej będzie, jeśli wynajmę tam pokój na pewien czas -
stwierdziła ponuro Kate. - Może uda mi się znalezć jakąś pracę. Moje pięćset dolarów
nie wystarczy na długo.
David potrząsnął głową.
- Po piętnastym pazdziernika niełatwo znalezć jakiekolwiek zajęcie we Franklin
- odparł. - Z przyjemnością będę gościł cię u siebie do czasu, gdy dowiemy się, kim
jesteś.
Jej serce zabiło szybciej.
- Nie mogłabym... - powiedziała niepewnie. W jego wzroku dostrzegła pytanie.
- Czyżbyś się obawiała...?
- Ależ nie! - Na chwilę zawstydziła Kate własna spontaniczna reakcja. - Ufam
ci - ciągnęła już znacznie ciszej. - I nic nie obchodzi mnie, co myślą inni. Nie chcę po
prostu być dla ciebie ciężarem.
- Kate - zaczął bardzo łagodnie, jakby zwracał się do niezbyt pojętnego dziecka.
- Mówiłem ci zeszłej nocy, że cieszę się z twojego towarzystwa.
- Pamiętam. Pomyślałam tylko...
- Nie myśl o tym - przerwał jej. Siedząc w swoim głębokim skórzanym fotelu,
sprawiał wrażenie całkowicie zrelaksowanego. - I nie martw się. Wkrótce
przypomnisz sobie wszystko. To tylko kwestia czasu.
Tak więc spędzili popołudnie przed kominkiem. David czytał przez większość
czasu. Nie próbował też pocałować jej czy dotknąć w żaden szczególny sposób.
Zachowywał się tak, jakby podczas spaceru nic nie wydarzyło się pomiędzy nimi.
Na kolację zjedli potrawkę z krewetek, popijając ją białym winem. Siedzieli w
salonie, słuchając tym razem jazzu.
Potem David opowiadał Kate o sobie. Nie mówił jej jednak o swoich obecnych
planach czy marzeniach, nie opowiadał też o żadnych kobietach, z którymi był
kiedykolwiek związany. Wspominał dzieciństwo spędzone w odległej górskiej wiosce
w Zachodniej Wirginii.
- 24 -
S
R
- Czy wszyscy w twojej rodzinie mają niebieskie oczy? - spytała nagle Kate, nie
potrafiąc już dłużej powstrzymać ciekawości.
- Wszyscy? - powtórzył zdziwiony. - Nie mam żadnej rodziny, Kate.
Wreszcie, kiedy wybiła ósma, David usiadł obok niej na kanapie. Nadal jednak
nie próbował jej objąć czy przygarnąć do siebie.
- Patrz w ogień, Kate - powiedział. - Kiedyś ludzie uważali, że w ogniu można
zobaczyć minione i przyszłe wydarzenia. Co widzisz?
- Nic poza tą chwilą - odparła. - Może nie chcę zobaczyć niczego więcej.
Przez resztę wieczoru David snuł wspomnienia z dzieciństwa, opowiadał o
swojej filozofii życia, mówił o ulubionych książkach i płytach. Kate chciała wiedzieć
o nim znacznie więcej, nie śmiała jednak zadawać żadnych pytań. Nie masz prawa
narzekać, napominała siebie w duchu. Sama nie możesz opowiedzieć o sobie niczego.
Nie zauważyli, kiedy zrobiło się pózno. Z lekkim westchnieniem David położył
dłoń na kolanie Kate i pocałował delikatnie jej usta.
- Powinniśmy iść spać - powiedział. - Jutro, jeśli naprawią most, musimy
wyruszyć wcześnie. Niebieski szlafrok i kołdra leżą na stoliku za kanapą. Zpij dobrze.
Wstał, przeciągnął się i włożył kilka polan do płóciennej torby. Dziś w nocy
będę miała wiele miejsca na kanapie, pomyślała z żalem Kate. O wiele bardziej
wolałaby oprzeć głowę na twardym, silnym ramieniu Davida Johnsona.
- 25 -
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Obudził ją głos rozmawiającego przez radio Davida.
- Ekipa remontowa pracowała całą niedzielę. Udało się im przerzucić przez
rzekę tymczasowy most - usłyszała odpowiedz mężczyzny na zadane przez Davida
pytanie. - Twój dżip powinien przejechać tamtędy bez kłopotów.
- To dobrze. - David napotkał wzrok Kate. - Czy nie ma żadnych nowych
meldunków o zaginionych osobach? - zapytał.
- Nic o tym nie wiem. A jak miewa się twój gość?
Chyba cały świat już wie, że tu jestem, pomyślała Kate. To cud, że nikt jeszcze
nie przyjechał po mnie. Nie czuła się jednak zmartwiona z tego powodu.
- Czuje się dobrze. Myślę, że nie był to wstrząs mózgu, a jeśli nawet, to bardzo
niewielki. Niestety, nie odzyskała jeszcze pamięci. Dziękuję za informacje. Bez
odbioru.
Wstając od stołu, David skierował się w jej stronę.
- Dzień dobry - powitał ją. - Zniadanie będzie gotowe za dwadzieścia minut.
Czuła, jak się czerwieni.
- Po co taki pośpiech? - spytała. - Dopiero ósma, a most będzie przejezdny
dopiero o dziesiątej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •