[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- odpowiedziała Kaleban.
- Zajścia... tak.
- Rozumiesz działanie G'oka? - spytała Kaleban.
McKie wypuścił głośno powietrze z płuc. O ile się orientował, to nigdy jeszcze żaden
Kaleban nie zechciał nikomu wytłumaczyć zasad działania G'oka. Zasady korzystania ze
skokwłazów, to co innego - to zostało wyjaśnione dokładnie. Ale działanie, teoria kryjąca się
za tym...
- Ja... echm, wiem, jak używać skokwłazów - powiedział McKie. - Wiem co nieco, jak
zbudowane są urządzenia sterujące i jak sieje...
- Urządzenia co innego niż działanie!
- Oczywiście tak - zgodził się McKie. - Tak samo jak słowo nie jest tym samym, co
rzecz, którą określa.
- Dokładnościowo! My mówimy - teraz będę tłumaczyć, rozumiesz? - my mówimy
określenie omija węzeł. Masz to kapowane?
- Eee... tak. Kapuję - przytaknął McKie.
- Polecam linię kapowania jako dobrą myśl - powiedziała Kaleban. - Własna osoba, ja
wierzę, że zaczynamy się naprawdę rozumieć. Zaczynam to ciekawić.
- Zaczyna cię to ciekawić.
- Nie. Ja zaczynam to ciekawić.
- Wspaniale - powiedział McKie zmęczonym głosem. - I to ma znaczyć, że się
rozumiemy?
- Zrozumienie rozsiewa... rozprasza? Tak, zrozumienie rozprasza się, gdy
rozmawiamy o łącznikach. Obserwuję łączniki w waszej... psychice. Jako psychika rozumiem
drugie ja. Prawda?
- Czemu nie? - zgodził się McKie.
- Ja widzę - powiedziała Kaleban, ignorując zrezygnowany ton McKie'ego - układy
psychiki, może jej kolory. Zbliżalność i sięgalność dotykają świadomością. Osiągam dzięki
temu rozwiązanie inteligencji i być może rozumiem co znaczy wasze określenie masa
gwiezdna. Własna osoba rozumie będąc masą gwiezdną, masz to kapowane, McKie?
- Mam kapowane? O, tak... pewnie.
- Wspaniale! Teraz nadchodzi zrozumienie waszej... wędrówki. To trudne słowo,
McKie. Wędrówka równa się dla was poruszaniu po jednej linii. To nie istnieje wśród nas.
Wędruje się, wszyscy wędrują dla Kalebanów po własnej płaszczyznie. Działanie G'oka łączy
wszystkie ruchy z
widzeniem. Ja widzę was na inne miejsce waszej zamierzonej wędrówki.
- Widzisz nas... - McKie zainteresował się na nowo dziwnymi wywodami Kalebana - i
to nas przenosi z miejsca na miejsce?
- Słyszę rozumnych z waszej planety mówiących tę samość, McKie. Oni mówią do
widzenia odprowadzę cię do drzwi. No i co ty na to? Widzenie wprawia w ruch.
Widzenie wprawia w ruch? - zastanawiał się McKie. Wytarł czoło, usta. Było tak
cholernie gorąco! Cóż to wszystko miało do rzeczy z wymianą podtrzymującą ?
- Masa gwiezdna podtrzymuje i wymienia - powiedziała Kaleban. - Nie widzi przez
siebie samą. Aącznik G'oka przerywa się. Nazywacie to... odosobnieniem? Nie jestem pewna.
Ten Kaleban istnieje tylko sam, czy samotnie na waszej płaszczyznie. Samotny.
Wszyscy jesteśmy samotni, pomyślał McKie.
A i ten wszechświat wkrótce będzie całkiem samotny, jeżeli nie uda mu się znalezć
sposobu na oszczędzenie wszystkim bardzo rychłej śmierci. Czemu taka ważna sprawa musi
polegać na kimś, kogo w ogóle nie da się zrozumieć?
Rozmowa z Kalebanem, pod presją wiszącej nad światem zagłady, była swoistą
torturą. Pragnął jakoś przyspieszyć proces wzajemnego zrozumienia się, ale nadmierna
prędkość wysyłała ich wszystkich jeszcze bliżej końca. Czuł. jak czas wokół niego pędzi
nieuchronnie naprzód. Zwiadomość potrzeby pośpiechu przyprawiała go o mdłości. Chwilami
posuwał się do przodu, chwilami stał w miejscu, obserwując ucieczkę czasu - wydawało mu
się, że często w ogóle posuwa się w złym kierunku.
Pomyślał o losie, jaki będzie czekał dzieci, dzieci tak małe. że jeszcze nigdy nie
przeszły przez skokwłaz. Będą płakać i płakać... a nie będzie już nikogo, kto by mógł przyjść
je uspokoić.
Przytłaczała go myśl, że ta straszliwa zagłada będzie tak absolutnie całkowita.
Nikt się nie ocali!
Powstrzymał przypływ irytacji na powtarzający się co chwilę bzyk kontaktu
Taprisjota. Przynajmniej towarzyszyło mu to, nie był całkiem sam.
- Czy Taprisjoci przesyłają rozmowy w przestrzeni kosmicznej w ten sam sposób? -
zapytał. Czy widza połączenia?
- Taprisjot bardzo słaby - odpowiedziała Kaleban. - Taprisjot nie posiada energii jak
Kaleban. Własnej energii, rozumiesz?
- Nie wiem. Może.
- Taprisjot widzi bardzo cienko, bardzo krótko - powiedziała Kaleban. - Taprisjot nie
widzi-przez masą gwiezdną własnej osoby. Czasem Taprisjot prosi o... podparcie?
Wzmocnienie! Kaleban pomaga. Wymiana podtrzymująca, masz kapowanie? Taprisjot płaci,
wy płacicie, my płacimy. Wszyscy płacą energią. Zapotrzebowanie energii nazywacie... głód,
nie tak?
- Do diabła! - zawołał McKie. - Nawet połowy z tego nie różu...
Muskularne ramię Palenki pojawiło się razem z biczem nad ogromną łyżką Kalebana.
Bicz strzelił, wysyłając fontannę zielonych iskier przez fioletowe ciemności panujące w
Arbuzie. Ramię i bicz zniknęły tak szybko, jak się pojawiły, zanim McKie zdążył wykonać w
ich kierunku jakikolwiek ruch.
- Franiu - wyszeptał -jesteś tu jeszcze? Cisza. Dopiero po chwili doszedł go głos
Kalebana.
- Nie śmiech McKie. To co nazywacie zaskoczeniem, ale. nie śmiech. Stanowczo nie.
Biczowanie, wielka niespodziewaność.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]