[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciepłą izbę, gorącą strawę i porządną kąpiel. Szybko! A ty, Ormundzie, opowiedz nam o tej
trudnej wyprawie. Relikwia, mam nadzieję, nie ucierpiała?
Inga ruszyła za wyznaczonym rycerzem, nie zdążywszy nawet pożegnać się z
Ormundem.
ROZDZIAA XIII
%7łona zarządcy, władcza kobieta, świadoma swej pozycji, popatrzyła badawczo na
Ingę.
- A więc jesteś podopieczną Ormunda Strażnika. Czy oczekujesz z tej racji jakichś
przywilejów?
- Nie - zapewniła Inga. - Przywykłam do ciężkiej pracy i chciałabym okazać się
użyteczna.
- To dobrze. Razem z Signhild usługiwać będziecie damom dworu podczas ich pobytu
w Konghelli. Gdy wyjadą, przydzielę ci inne zajęcia. Jako podopieczna tak dostojnego
rycerza nie możesz wszak być zwykłą służebną. Signhild - zwróciła się do młodej
dziewczyny stojącej z boku - zajmij się Ingą, będziecie dzielić izbę. Przygotuj dla niej gorącą
kąpiel, nagrzej łóżko i zatroszcz się o to, by się posiliła. Jutro przez cały dzień może
odpoczywać.
Signhild wyprowadziła Ingę do budynku przylegającego do wielkiej sali, Inga z
zachwytem dotykała dłonią grubych bali, a jej oczy chłonęły piękne, rzezbione zdobienia na
belkach i powale.
- Czy żona zarządcy zawsze jest taka miła? - zapytała Inga.
- O, nie - roześmiała się Signhild. - Gdy widzi zle wykonaną pracę, nie ma litości dla
służby, potrafi czasem obrzydzić życie, ale nie jest zła. Rycerzy krzyżowców darzy
szczególnym respektem. Jak wszyscy zresztą. Doprawdy, spotkało cię wielkie szczęście, że
masz tak wspaniałego opiekuna. Tutaj jest nasza izba i twoje łóżko.
Miło gawędząc, Signhild szykowała kąpiel dla Ingi. Ta dorodna, wesoła dziewczyna,
córka bogatego gospodarza, nie była obdarzona nadzwyczajną mądrością i dość łatwo jej było
zaimponować. Z otwartą buzią i rozszerzonymi ze zdumienia oczami słuchała opowieści Ingi
o wyprawie, raz po raz przerywając jej okrzykami wyrażającymi niekłamany podziw. Potem
zaś wprowadziła Ingę w porządek dnia obowiązujący we dworze.
- Na ogół żyje się tu nam bardzo spokojnie, ale kiedy przybywa król lub książę, mamy
pełne ręce roboty - mówiła, napełniając wodą wielką drewnianą balię. - A ci dworzanie -
zachichotała. - W korytarzach trzeba się szybko przemykać, bo tylko czyhają, by
podszczypnąć. Taki jeden...
Zamilkła, a na jej policzkach pojawił się rumieniec.
- Który? - próbowała ośmielić ją Inga.
Signhild, nachyliwszy się, szepnęła Indze do ucha:
- Pokażę ci! Jest taki przystojny, że dech zapiera, i przez cały czas wodzi za mną
spojrzeniem. Ma na imię Harald.
Włożyła rękę do wody, żeby sprawdzić, czy nie jest za gorąca. Inga posłała jej
nieśmiały uśmiech.
- Ogromnie się cieszę, że będziemy razem mieszkać. Nigdy jeszcze nie miałam
przyjaciółki i nawet nie sądziłam, że tak miło gawędzi się z innymi dziewczętami.
- Ja także się cieszę - odpowiedziała Signhild. - Ostatnio mieszkałam z taką jedną...
strasznie zadzierała nosa, w ogóle nie dało się z nią rozmawiać. Czy naprawdę jesteś sama na
świecie? Nie miałaś przyjaciół?
- Nie, mam tylko Ormunda.
- E, on jest stary!
Inga popatrzyła na nią zdumiona.
- Widziałaś go kiedyś?
- Nie, ale za to spotkałam parę razy Gaute Frostessona, więc łatwo się domyślić.
Inga zadumała się na moment, ale zaraz roześmiała się głośno.
Długo rozmawiały tego wieczora. Zwiece pogasły już we wszystkich izbach, a
dziewczęta nadal zwierzały się sobie szeptem ze swych najskrytszych tajemnic i marzeń.
Umilkły dopiero, gdy kucharka zapukała do nich przez ścianę.
Następnego ranka Inga obudziła się z bólem gardła. %7łona zarządcy zajrzała do niej i
stwierdziła:
- Masz gorączkę, zresztą trudno się dziwić. Leż spokojnie, Signhild się tobą zajmie.
Koło południa gorączka się podwyższyła, a gardło bolało Ingę tak bardzo, że nie
mogła przełykać śliny. Signhild, wyraznie zmartwiona, zapytała z lękiem:
- Może pójdę po Ormunda Strażnika?
- Nie, proszę cię, nie rób tego! - gwałtownie zaprotestowała Inga. - Wyglądam
okropnie z tą chustką na szyi!
Signhild zdumiała się.
- To co? Przecież to tylko twój opiekun.
Inga jęknęła bezsilnie i zapadła w niespokojny sen. Jak przez mgłę usłyszała męski
głos. Signhild, przejęta, odpowiadała: Tak, panie , Nie, panie , a żona zarządcy rzucała
krótkie uwagi.
Inga spociła się jak mysz, włosy kleiły jej się na skroniach, a nocną koszulę można
było wykręcać. Spojrzawszy na zapaloną świecę, domyśliła się, że jest już wieczór. W uszach
jej szumiało i nie słyszała dokładnie, o czym rozmawiają przybyli.
- Ormund - wyszeptała i nagle uświadomiła sobie, że nie pierwszy raz tego wieczoru
wymawia to unię.
Jakiś cień pochylił się nad jej łóżkiem, a na czole poczuła dłoń opiekuna.
- Gorączka zaczyna spadać - powiedział do stojących w izbie kobiet. - Najgorsze
minęło. Zaczyna się pocić, a to znaczy, że wraca do zdrowia. Zmień jej potem pościel,
Signhild.
- Tak, panie.
Inga zwilżyła usta językiem i wyszeptała:
- Pić.
Twarz rycerza rozmazywała się Indze przed oczyma.
- Przynieś wody, Signhild - poprosił Ormund, sadowiąc się na brzegu posłania.
Gdy wróciła, pomógł Indze unieść się i podparł jej plecy ramieniem.
- Powoli - uśmiechnął się. - Nie tak dużo naraz, pijesz jak spragnione cielątko!
Opadła z powrotem na poduszkę, a Ormund ostrożnie cofnął rękę. Potem zwrócił się
do gospodyni:
- Jestem spokojny, bo wiem, że dziewczyna jest pod dobrą opieką. Proszę jednak jutro
powiadomić mnie, jak się czuje, a w razie gdyby coś się zmieniło, wezwać natychmiast.
Inga pragnęła zawołać, by nie odchodził, ale zabrakło jej sił by wydobyć głos. %7łona
zarządcy odprowadziła gościa do drzwi, zapewniając, że zrobi wszystko co w jej mocy.
Ledwie zniknęli za drzwiami, Signhild nachyliła się nad łóżkiem Ingi.
- To był Ormund Strażnik? - wyszeptała, a Indze zdawało się, że widzi błysk w jej
oku. - Och, Ingo, Ingo! - Mieć takiego opiekuna! Cóż to za mężczyzna!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]