[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyraznie się myliłem. Może wolałabyś powiedzieć Luke'owi? Czasami myślę...
Och, Han! krzyknęła i raz jeszcze zalała się łzami. Wtuliła się w niego i przycisnęła
mocno,
Gniew zmieniał się wolno w zakłopotanie i niepokój. Objął ją, gładził ramiona, próbował
uspokoić,
Przepraszam szeptał w jej włosy, Przepraszam.
Nic z tego nie rozumiał: ani jej, ani siebie, ani zamętu uczuć, ani kobiet, ani wszechświata.
Wiedział tylko, że przed chwilą był wściekły, a teraz jest czuły, opiekuńczy i delikatny. Bez
sensu.
Proszę.,. po prostu obejmij mnie mocno szepnęła. Nie chciała rozmawiać. Chciała tylko,
by ktoś ją przytulił.
I Han przytulił ją.
Krople porannej rosy zmieniały się w lekką mgiełkę w miarę jak słońce wschodziło coraz
wyżej nad horyzontem Endor. Listowie na skraju lasu wydzielało ciężki, wilgotny aromat. W
porze świtu księżyc zamilkł, jakby wstrzymał oddech,
Imperialna platforma ładownicza kontrastowała z otoczeniem. Szorstka, metaliczna,
ośmiokątna, niby szrama wcinała się w dziewicze piękno. Krzewy wokół
niej poczerniały spalone ogniem z dyszy lądujących często promów. Roślinność wokół więdła,
ginęła od zanieczyszczeń, ciężkich stóp, gazów wylotowych.
%7łołnierze pracowali bez przerwy, na platformie i wokół niej: ładowali i rozładowywali, badali
teren i rozprowadzali warty. Imperialne dwunożne łaziki stały z boku kanciaste, opancerzone
wozy bojowe, mieszczące drużynę szturmowców i zdolne do prowadzenia ognia we wszystkich
kierunkach. Imperialny prom wystartował ku Gwiezdzie Zmierci, a ryk silników wstrząsnął
drzewami. Kolejny łazik wyszedł spomiędzy drzew, kończąc misję patrolową. Krok po kroku
zbliżał się do platformy,
Darth Vader stał na dolnym pokładzie i w milczeniu obserwował puszczę. Już wkrótce. Czas
nadchodził, czuł to wyraznie. Niby coraz mocniejszy głos bębna, zbliżało się jego
przeznaczenie. Wokół czaił się lęk, lecz ten lęk tylko go podniecał. Pozwolił więc, by wrzał cicho
w duszy. Strach był niby środek pobudzający, wyostrzał zmysły i potęgował namiętności.
Coraz bliżej,..
Przeczuwał też zwycięstwo, Władzę. Ale między nimi jeszcze coś... co to było? Jeszcze nie
potrafił rozpoznać. Przyszłość wiecznie pozostawała w ruchu. Jej obrazy kusiły, jak zmienne,
nietrwałe widma. Los był niewyrazny, choć brzemienny w zniszczenia i podboje,
Bardzo blisko...
Warknął głucho, niby dziki kot, który poczuł zapach ofiary.
Już prawie...
Aazik stanął po przeciwnej stronie platformy i otworzył klapy. Z wnętrza wymaszerował
oddział szturmowców w ciasnym, kolistym szyku. Równym krokiem podeszli do Vadera.
Lord odwrócił się i czekał. Oddychał równo, a czarny płaszcz zwisał luzno w bezwietrznej
aurze. Szturmowcy zatrzymali się i na rozkaz dowódcy rozstąpili, odsłaniając związanego jeńca.
Był nim Luke Skywalker.
Młody Jedi spoglądał na Vadera z absolutnym spokojem.
Ten Rebeliant sam się poddał zameldował dowódca szturmowców. Wprawdzie
zaprzecza temu, ale sądzę, że jest ich tu więcej. Proszę o zgodę na dokładne przeszukanie
terenu.
Wyciągnął rękę. W dłoni trzymał świetlny miecz Luke'a.
Nie miał broni, tylko to.
Przez chwilę Vader spoglądał nieruchomo na miecz, Potem odebrał go oficerowi.
Możecie odejść. Zbadajcie teren i przyprowadzcie do mnie jego towarzyszy.
Cały oddział wykonał zwrot i pomaszerował do machiny.
Luke i Vader stali naprzeciw siebie w szmaragdowej ciszy ponadczasowej puszczy. Mgła
rzedła. Zaczynał się długi dzień.
VII
A więc przyszedłeś do mnie stwierdził głucho Czarny Lord.
A ty do mnie.
Imperator czeka na ciebie. Wierzy, że przejdziesz na ciemną stronę Mocy.
Wiem... ojcze.
Dla Luke'a był to trudny wyczyn zwrócić się do Lorda ojcze". Ale dokonał tego, nie stracił
panowania nad sobą. Chwila minęła. Udało się. Czuł się teraz silny. I spokojny.
Nareszcie pogodziłeś się z prawdą Vader tryumfował.
Pogodziłem się z faktem, że byłeś kiedyś Anakinem Skywalkerem, moim ojcem.
To imię nie ma już dla mnie znaczenia. To było imię z dawnych lat, z innego życia i innego
wszechświata. Czy naprawdę był kiedyś tym człowiekiem?
To imię twego prawdziwego ducha Luke spoglądał nieruchomo na okrytą czarnym
płaszczem postać. Po prostu zapomniałeś. Wiem, że jest w tobie dobro. Imperator nie zdołał
go zniszczyć.
Modulował głos, próbując potęgą wiary stworzyć potencjalną rzeczywistość.
Dlatego nie potrafisz mnie zniszczyć. Dlatego nie zabierzesz mnie od razu do Imperatora,
Vader uśmiechnął się pod maską, słysząc, jak jego syn używa modulacji głosowej Jedi.
Spojrzał na świetlny miecz, który podał mu oficer miecz Luke'a. Więc chłopiec naprawdę był
Jedi. Dorósł,
Podniósł miecz.
Zbudowałeś drugi.
Ten jest mój odparł Luke. Nie używam już twojego.
Vader zapalił ostrze i niczym wirtuoz ocenił buczący cicho, jaskrawy promień światła.
Osiągnąłeś pełnię umiejętności. Jesteś tak potężny, jak przewidywał Imperator.
Przez chwilę stali nieruchomo, rozdzieleni świetlną klingą. Iskry przebiegały po ostrzu
fotony wybite z toru energią pulsującą między dwoma rycerzami,
Chodz ze mną, ojcze, Vader pokręcił głową.
Ben myślał kiedyś tak jak ty...
Nie obwiniaj Bena za swój upadek... Luke postąpił o krok bliżej, lecz zatrzymał się
natychmiast. Vader nie drgnął.
Nie znasz potęgi ciemnej strony. Muszę być posłuszny swemu panu.
Nie przejdę na tę stronę. Będziesz musiał mnie zniszczyć.
Jeśli takie jest twoje przeznaczenie... nie chciał tego, ale chłopak był silny. Jeśli w końcu
dojdzie do walki... tak, zniszczy go. Nie może sobie pozwolić na wahanie, jak kiedyś.
Zbadaj swe uczucia, ojcze. Nie możesz tego zrobić. Wyczuwam w tobie konflikt. Odrzuć
nienawiść.
Vader jednak nikogo nie nienawidził. Jedynie ślepo pożądał władzy.
Ktoś nakładł ci do głowy niemądrych idei, młodzieńcze. Imperator pokaże ci prawdziwą
istotę Mocy. Teraz on jest twoim nauczycielem.
Zgasił miecz i skinął na grupę szturmowców, Ruszyli ku nim. Luke i Vader przez długą, pełną
napięcia chwilę spoglądali na siebie badawczo. Czarny Lord przemówił tuż przed podejściem
straży,
Dla mnie już jest za pózno, synu.
Więc mój ojciec umarł naprawdę odparł chłopiec. Czy coś go powstrzyma przed
zabiciem tego wcielenia zła, które miał na wyciągnięcie ręki?
Może nic.
Ogromna flota powstańcza zawisła w przestrzeni, gotowa do szturmu. Znajdowała się o setki
lat świetlnych od Gwiazdy Zmierci, ale w hiperprzestrzeni wieczność jest tylko chwilą, a
skuteczność ataku nie zależy od odległości, ale od precyzji.
Statki zmieniały szyk, od brzegów w stronę centrum, aż utworzyły wielościenną, romboidalną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]