[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewno. Postanowiłam przełamać lody.
Mam nadzieję, żenie przeszkodziłam ci wczymś ważnym powiedziałam,
przekrzykując muzykę. Wziął pilota icelując nad moją głową, przyciszył piosenkę. Nie
odpowiedział. Kim ty jesteś? zapytałam.
Roześmiał się tylko ipotrząsnął głową.
Mogę być każdym, kim tylko zapragniesz, kotku.
Ale& ci ochroniarze nazewnątrz. Sątuwzwiązku ztobą, prawda?
Znów potrząsnął głową iuśmiechnął się nieśmiało jak chłopiec.
Bez komentarza powiedział. Nie jesteśmy tupoto, żeby rozmawiać omnie.
Jesteśmy tupoto, żeby rozmawiać& otym, comasz nasobie. Opowiedz mi trochę oswoim
stroju. Skrzyżował ramiona napiersi, apotem przyłożył palec doust. Wyszedł zza wyspy
kuchennej istanął jakieś trzy metry ode mnie, taksując mnie wzrokiem, zupełnie jakbym
uczestniczyła wjakimś przesłuchaniu. Kolana mi zmiękły, kiedy zobaczyłam
wybrzuszenie zprzodu jego spodni. Usiłowałam naniego nie patrzeć, ale tobył
niesamowicie pociągający mężczyzna. Czułam się głupio istaro wtych swoich
legginsach.
Kazały mi towłożyć powiedziałam, spoglądając wdół naidiotyczne tenisówki.
Aadne. Powiedziałem im tylko, żeinteresuje mnie typ gospodyni domowej
zdziećmi, bez żadnych szczegółów. Ale muszę przyznać, żewłaśnie coś takiego chodziło
mi pogłowie. Tylko żeten strój skrywa bardziej seksowne ciało, niż sobie wyobrażałem.
Mogę? zapytałam, pokazując nastołek przy wyspie kuchennej. Za bardzo się
trzęsłam, musiałam usiąść, żeby nie upaść.
Jasne. Smakuje ci gumbo? Wziął łyżkę iodwrócił się dokuchni, żeby jeszcze
raz zamieszać.
Pewnie. Jest& naprawdę pyszne. Hm& Będziesz dla mnie gotował? Nie
przypominam sobie, żebym wktórejś zfantazji wspominała opichceniu.
Ja ci coś ugotuję, aty wzamian zrobisz coś dla mnie powiedział, pokazując
namnie łyżką.
Ja?
Tak jest.
Myślałam, żetomoja fantazja.
Tonaprawdę jakiś problem? powiedział zpewnością siebie, która zaczynała
mnie trochę męczyć. Nie wydawał się przyzwyczajony dotego, żemu się odmawia.
Zdradzisz mi swoje imię? zapytałam, zebrawszy się naodwagę.
Wżyciu zawodowym używam różnych imion, ale prawdziwe toShawn.
Zgasił palnik iokrążył wyspę. Stanął obok mnie, górując nad moim małym
czerwonym stołkiem. Włosy miał króciutko ostrzyżone. Naprawym nadgarstku nosił
mnóstwo rzemyków igumek oraz złotą bransoletkę, grubszą ibardziej błyszczącą
odmojej. Nie było naniej żadnych wisiorków. Wyczułam zapach drogiej wody toaletowej.
Zacisnęłam szczęki. Jego bezczelność wydawała się budzić we mnie coś nowego
igwałtownego.
Powiesz mi, kim jesteś?
Sama dotego dojdziesz. Pózniej. Narazie jestem dla ciebie ucieleśnieniem
twoich fantazji oseksie zkimś sławnym. Ale pamiętaj, żetoS.E.K.R.E.T. Terzeczy
angażują obie strony. Jestem pewien, żejuż towiesz. Czy akceptujesz krok?
Chodzi ci oto, żemoja fantazja jest również wjakiś sposób twoją?
Tak jest.
Imam ci uwierzyć nasłowo, żejesteś sławny? upewniłam się.
Zgadza się. Położył rękę nastołku, naktórym siedziałam, tuż obok moich ud
wlegginsach.
No dobrze. Rozumiem. Ale jakim cudem miałabym być twoją fantazją?
Zaczął sunąć palcem wgórę iwdół mojego uda. Przeszył mnie dreszcz.
Cassie powiedział, patrząc mi woczy. Kiedy jesteś sławny, każdy chce jakiś
kawałek ciebie, itotylko dlatego, żejesteś sławny. Prosiłaś ospełnienie fantazji oseksie
zkimś sławnym, ale nie powiedziałaś, żeten ktoś musi być sławny dla ciebie.
Powiedziałem, żezgodzę się zrobić tozkimś, kto mnie nie zna, naprzykład zjakąś
anonimową gospodynią domową. Kimś, kto jest zbyt zajęty zajmowaniem się dziećmi,
żeby zawracać sobie głowę wkładaniem nasiebie czegoś innego niż legginsy iT-shirty.
Rozumiesz, oczym mówię?
Gospodyni domowa& Więc właśnie nią miałam być? Zaczęłam się śmiać,
aondołączył domnie. Czy już kiedyś torobiłeś? Współpracowałeś zS.E.K.R.E.T-em?
Puścił topytanie mimo uszu ipodszedł dopiekarnika za mną, żeby sprawdzić coś,
copiekło się wśrodku.
Wygląda niezle. Tochleb zmąki kukurydzianej.
Zatrzasnął drzwiczki piekarnika. Chwilę pózniej był tuż za mną. Położył dłonie
namoich ramionach iprzejechał nimi wolno wdół moich rąk. Czułam, żepuls mi
przyspieszył, kiedy delikatnie pociągnął moje ręce, tak żeznalazły się za plecami,
ichwycił jedną dłonią moje nadgarstki. Czułam wuchu jego oddech.
Czy akceptujesz krok? zapytał, sięgając domojego końskiego ogona iściągając
zniego gumkę. Włosy opadły mi naramiona, aondelikatnie wnie dmuchnął.
Tak udało mi się odpowiedzieć poprzez chichot. Fantazja ogospodyni
domowej? Kto by pomyślał?
Todobrze.
Potem przytknął usta domojego ucha.
Chcesz wiedzieć, kim jestem?
Skinęłam głową. Wyszeptał swoje imię, awłaściwie swój pseudonim. Cieszyłam
się, żenie patrzy namnie, ponieważ oczy rozszerzyły mi się zezdumienia. Nie znałam się
nahip-hopie, ale nawet mnie obiło się toimię ouszy. Ateraz Shawn wkładał mi ręce pod T-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]