[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeniesiony do sekcji przeciwpancernej. Spodziewam się po panu wielkich czynów.
Wykrzywił usta z niesmakiem i potoczył powoli wzrokiem po reszcie towarzystwa.
* Zdajecie sobie sprawę * oznajmił * że jest tylko jeden jedyny powód, żeby nie
pociągnąć całej waszej bandy przed sąd wojenny, który wyśle was do Torgau? Mamy
już piąty rok wojny, jesteśmy na skraju klęski i na Boga, wolę was trzymać tutaj, aby
ruska artyleria odstrzeliła wam głowy, niż wysłać was na komfortowe wczasy w
więzieniu wojskowym. Muszę również powiedzieć, że nie będę żałował, gdy
skończycie z wyprutymi flakami i urwanymi rękami. I nie pomoże żadne skomlenie
wokół mnie. Jak mi wiadomo, zostaniecie tu i będziecie walczyć, dopóki nie
padniecie. A kiedy padniecie,
uwierzcie mi, nie będzie nikogo wokół, kto was ponownie postawi na nogi.
Odwrócił się gwałtownie, opuścił pokój i zatrzasnął drzwi z hukiem. Przez chwilę
panowała szokująca cisza. Nagle okazało się, że wszyscy wytrzezwieli. Może w tej
chwili po raz pierwszy zdali sobie sprawę, co to znaczy przegrywać wojnę. Może
zdali sobie sprawę, że porucznik Lówe nie mówił do nich na próżno, i teraz poczuli
smród śmierci.
Kleiner opadł spocony na krzesło, z rozrzuconymi nogami i rękami zwisającymi do
podłogi. Pistolet wypadł mu z ręki. Hofmann podniósł go z gniewem i rzucił w stronę
nieprzytomnego sierżanta.
* Zwietny strzał * powiedział. * Może przyda ci się ta sztuka, gdy będziesz musiał
strzelić sam do siebie.
Następnego dnia zajęliśmy pozycje obok 578. Pułku Piechoty, zluzowując 500. Pułk,
który był karnym oddziałem złożonym nie z kryminalistów, ale prawie całkowicie ze
zdegradowanych oficerów. Wszyscy oni, WU, bez względu na to, do jakiego pułku
należeli, musieli nosić czerwone odznaki na plecach. Wehrmacht unwiirdig *
niegodny, nienadający się do służby w wojsku.
Aatwo się domyślić, że nie byli z tego powodu zadowoleni.
Znalezliśmy się na odcinku frontu, który był zadziwiająco spokojny. Pierwsze
rosyjskie okopy znajdowały się daleko, dopiero po drugiej stronie bagien. Między
naszymi pozycjami znajdował się opuszczony teren. Przybyliśmy tam w czwartek.
Zgodnie z tym, co przekazali nam nasi poprzednicy,
był to dzień, w którym wydzielano Rosjanom racje wódki, po pół litra na żołnierza.
Wypijali ją w ciągu niecałej półgodziny. Poinformowano nas, że możemy spodziewać
się dnia pełnego wydarzeń.
Tutaj, w środku bagien, komary gromadziły się i bzyczały, jakby były plagą egipską.
Były gorsze niż wszy, które nas zewsząd otaczały. Wydano nam nawet moskitiery, ale
te bydlaki zawsze potrafiły znalezć wejście do środka i upajać się naszą krwią. Porta
twierdził, że znalazł na nie sposób, ale był on chyba tak samo zawodny jak
moskitiery. Pokrywał się jakąś śmierdzącą pastą ściągniętą z ciężarówki, która
wyleciała w powietrze na minie. Jej wrak pozostawiono, by utonął w bagnach. Było
to ostrzeżenie nie tylko dla morderczych owadów, ale również dla nas. Czekaliśmy z
zainteresowaniem, czy ta maść pokona Rosjan, tak samo jak owady.
Wszystkie transzeje wokół nas były naznaczone czerwonymi odznakami oddziałów
karnych, zwanych oficjalnie ochotniczymi. Typowe mięso armatnie. Obiecano im, że
jeśli wykażą się w bitwie, będą zrehabilitowani. Ale i my, i oni wiedzieliśmy, że jest
to tylko szczyt łatwowierności. Byli jedynie zgubionymi facetami, zwykłymi
numerami. Byli tutaj, by umrzeć. Siedzieli razem w grupkach, pełni żalu i nędzy,
czekając, aż rzucą ich w środek pola minowego lub poślą jako oddział szturmowy na
pierwszy ogień, pod lufy Rosjan. Nikt nie zawracał sobie nimi głowy, aby ich
przeklinać lub kopać. Byli przeklęci jako więzniowie wojskowi i unikano ich lub
traktowano z pogardą. Gdy zaczynała się walka, nie przydawali się do niczego i nie
byli nikomu potrzebni. Ich życie nic nie znaczyło, tak jak ich śmierć.
Wkrótce po godzinie 20.00 zaczęła się zabawa. Przez jakiś czas dochodziły do nas z
drugiej strony bagien krzyki i śmiechy, jakby ostrzegając nas przed atakiem. Ale
ostrzał z mozdzierzy można było przeżyć, bo się go spodziewaliśmy. Trzeba jednak
przyznać, że kilka pocisków uderzyło z niespotykaną celnością i kilku WU wyleciało
w powietrze rozerwanych na strzępy, nim Mały, który miał zawsze chęć do walki,
wkroczył ze swoim karabinem maszynowym, aby się ruskim odwdzięczyć. Potem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]