[ Pobierz całość w formacie PDF ]
intruza w obronę. Odpadł jej obcas od pantofelka wyjaśnił
pojednawczo.
Pantofelka! powtórzyła z sarkazmem blondynka. W podróż
należy ubierać się stosownie zaopiniowała złym głosem, świdrując
oczyma smukłą sylwetkę intruza. Wysunęła godną atlety nogę w
czarnym buciku z cholewką. Malinowe elastiki bezlitośnie obciskały
pękate biodra i krótkie, potężne łydki.
Młodzieniec jakich pełno na dworcach, w przekrzywionej czapce i
z rękami w kieszeniach ironicznie przymrużył oczy i ostentacyjnie
przyjrzał się malinowym elastikom . Na jego twarzy pojawił się
obrazliwy grymas.
Pani powinna nosić habit! powiedział głośno.
W kolejce rozległy się tłumione śmiechy. Sprowokowana blondynka
podjęła wyzwanie.
Dlaczego? zapytała niemądrze.
%7łeby to ukryć! Młodzieniec ruchami dłoni narysował w
powietrzu kształt jej bioder.
Aobuz! pisnęły malinowe elastiki.
Kolejka znowu zawrzała, rozległy się śmiechy, głosy pełne
oburzenia pod adresem bezczelnego młodzieńca, padło kilka ogólnych
uwag o dzisiejszej młodzieży. Z temperamentem wygłaszano
kontrowersyjne opinie.
W ogólnym podnieceniu zapomniano o sprawcy tego zamieszania,
dziewczynie w rozpiętym futerku, która kupiła bilet i niezauważona
odeszła.
Do kasy dotarł właśnie grubas, który niedawno protestował
przeciwko intruzowi , zażądał biletu, sięgnął po portfel& niestety nie
znalazł go. Ze wzrastającym zdenerwowaniem bezskutecznie
obszukiwał kieszenie.
Okradziono mnie jęknął w panice.
Proszę dobrze poszukać doradziła kasjerka.
Nic z tego, szukałem grubas, stojąc bezradnie, zatarasował
okienko.
Proszę szybciej kupować bilety! Nam się śpieszy! niecierpliwił
się ktoś stojący dalej.
Co się stało? zainteresował się mężczyzna z plecakiem.
Okradziono mnie ocknął się delikwent.
Trzeba wezwać milicjanta!
Proszę odsunąć się od okienka&
Gdzie jest milicja?!!
Rząd ludzi przed kasą zafalował, pośpiesznie sprawdzano zawartość
kieszeni, dotykano portfeli, trzaskały zamki damskich torebek.
Gdzie moja walizka? pisnął histerycznie kobiecy głos.
Trzyma ją pani w ręku&
Mnie też zginęły pieniądze!&
Ludzie, nie róbcie paniki uspokajał jakiś mężczyzna.
Odsunąć się od kasy!&
Wreszcie wśród podekscytowanych ludzi zjawił się przedstawiciel
porządku w stopniu plutonowego. Kolejka do kasy złamała się i
otoczyła drobnego chłopaka z paskiem pod brodą.
Kogo okradziono? Plutonowy z marsem na twarzy bystro
zlustrował grupę ludzi.
Mnie jęknął w nagłej ciszy grubas.
I mnie& odezwał się zbolały drugi głos.
Proszę ze mną zażądał plutonowy.
Ja muszę jechać do Gliwic oznajmił płaczliwie grubas.
Za co pan kupi bilet? przytomnie zapytał plutonowy.
Tu się kręcił taki chuligan, to na pewno złodziej mściwie
poinformowały malinowe elastiki .
Proszę ze mną plutonowy zwrócił się do blondynki. Poda pani
jego rysopis.
Okradzeni i świadkowie w towarzystwie plutonowego poszli w
stronę komisariatu dworcowego.
Ciemnowłosa dziewczyna, śpiesząca się na zakopiański
pośpieszny, nie zdążyła na pociąg. W dworcowej restauracji zamówiła
kawę, zdjęła uszkodzony bucik obejrzała go z zainteresowaniem. Z
neseseru wyjęła drugą parę pantofli i zmieniła obuwie. Bez pośpiechu
wyszła z restauracji przejściem wiodącym wprost na peron.
Na najbliższym torze stał ekspres do Paryża. Luksusowe, piękne
wagony połyskiwały w świetle lamp ciemnym granatem. Podróżni bez
pośpiechu zajmowali miejsca, tuż za nimi numerowi lokowali bagaż.
Rozbrzmiewały różnojęzyczne rozmowy.
Ciemnowłosa dziewczyna niezdecydowanie patrzyła w okna
Wagonów.
Wysoki mężczyzna w skórzanym płaszczu otoczył ją
niespodziewanie ramieniem i lekko uniósł. Ze śmiechem postawił ją z
powrotem na peronie, nachylił się dziewczyna sięgała mu do
ramienia i pocałował ją w czoło.
Nareszcie jesteś wziął z jej rąk neseser, znowu otoczył ją
ramieniem i podprowadził do stopni wagonu. Jej wiotka figurka
wydawała się jeszcze bardziej filigranowa przy tym rosłym
mężczyznie.
Megafony zapowiedziały odjazd ekspresu Warszawa-Paryż. Rozległ
się gwizdek dyżurnego ruchu odprawiającego pociąg.
Dziewczyna stała w otwartym oknie przedziału, zapatrzona w
oddalające się wolno światła dworca.
Mężczyzna łagodnie odsunął ją i zamknął okno. Usiadła bez słowa.
Dzisiaj grasz uśmiechnął się do niej.
Mam straszną tremę, boję się, że nie potrafię powiedziała z
lękiem.
Zmarszczył brwi i obrzucił ją uważnym spojrzeniem.
Jesteś bardzo młoda, okropnie młoda westchnął z naganą.
Zdejmij ten pierścionek z turkusem. Na kilometr widać, że to imitacja.
Posłusznie ściągnęła z palca pierścionek z błękitnym oczkiem.
Wstań!
Wstała i przeszła się po przedziale. Miała drobną twarz, wielkie,
zielone oczy, ciemne, zrośnięte brwi. Była zgrabna, długonoga, ubrana
ze spokojną, dostatnią elegancją. Miała wdzięk, poruszała się z gracją.
Siadaj rozkazał. Podał jej papierosa i ogień. Masz być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]