[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gał ich ruchu, tylko nieświadomie podsy
cał tym krążeniem wokół to, co w nim na
rasta.
(...) Nogi mi tańczą. Od razu wskakuję
w rytm wysoko unoszonych kolan, wy
gięć grzbietu, trzepotu rąk, potrząsania
głową. Odbijającymi się od podłogi stopa
mi zataczam krąg wokół migotliwych ru
chów Jacka. Jest zaskakująca bystrość,
by uniknąć zderzenia. Gwałtowna swo
boda i nie docieczona precyzja. Jeśli jakaś
myśl przede wszystkim, to taka: ruch nie
oswojony, życie nie oswojone.
(...) Jakbym był cieniem, który jego
ruchy rzucają na powietrze wokół, smugą
104
po locie jego ciała. Jakby on wytyczał na
ruchomych piaskach ślady zadeptanego
przeze mnie pola, ośrodek mojego ruchu.
%7ładna nić, tylko całe masy powietrza mię
dzy nami.
(...) Nagle coś jak trzęsienie ziemi. Wy
bucha w krzyżu. Po kręgosłupie na ple
cy, ramiona i w zagłębienie czaszki. Moc
ny dreszcz o stałym natężeniu. Pierwsza
myśl, że to z zimna, głupia. Więc co?
Czym jest ten odradzajÄ…cy siÄ™ szlak dresz
czu? Od początku pewność, że to właśnie
jest ważne. I prośba, żeby to było i urosło.
Ono. Ziarno Spotkania. Przesieka."
Nocne Czuwanie w Teatrze Laboratorium", skrót
drukowany byt w Kulturze, Warszawa, 24 kwietnia
1977 r. nr 17(723).
Kilka lat temu ukończyłam studia
Po otrzymaniu dyplomu wróciłam do ro
dzinnej miejscowości. Podjęłam, zgod
nie z kierunkiem, pracÄ™ psychologa kli
nicznego. Szukam sposobów ratowania
ludzi od porzucania szkoły, rodziny, stu
diów, od samobójstwa. Niezbędne jest
dla mnie wyrobienie w sobie i pielęgno
wanie takich dyspozycji, by pod moim
wpływem ktoś mógł naprawdę uwierzyć,
że i żyć warto, i przeciwności losu można
pokonać.
Szybko się przekonałam, że udzielanie
rad i własny dobry przykład mało kogo
obchodzą. Pomiędzy mną a człowiekiem
szukającym pomocy musi stać się coś na
prawdę istotnego, żeby pękł wrzód, który
zatruwa mu życie. (...)
105
W gazetach przeczytałam o nocnym
czuwaniu w Teatrze Laboratorium Gro
towskiego; niejasno sprecyzowane zda
nia o spotykaniu siÄ™ poza swojÄ… rolÄ…, w
którą nas życie wpisuje? Usiłowałam so
bie to wyobrazić. Czy jest możliwe zmieś
cić się ze sobą, z bagażem swoich złych
i dobrych doświadczeń, w grupie niezna
jomych osób tak, żeby to nie stało się
obrzydliwe? %7Å‚eby to cz emuÅ› na
prawdę służyło?
Poszukując wyjścia z własnego impa
su, nie miałam specjalnego wyboru. Napi
sałam, że chcę przyjechać.
Opowiadać, co działo się na nocnym
czuwaniu nie będę. Nie dlatego, że się
nie da", i nie dlatego, żeby to było coś
dziwnego, mistycznie ulotnego, niesamo
witego czy sprośnego. Decydując się na
tzw. obiektywny opis musiałabym wie
rzyć w istnienie czegoś, co kiedyś zostało
nazwane paralelizmem psychofizycznym.
Tzn. że są jakieś działania fizyczne i dzia
łania psychiczne dwie ścieżki doświad
czenia. Wystarczy wdepnąć na jedną, że
by pozostał ślad na drugiej. Wystarczy
zobaczyć odbicie śladu, żeby celnie wy
wnioskować, co go wywołało.
Pragnę jedynie podzielić się moimi
uczuciami, myślami, które zrodziły się
pod wpływem doświadczenia nazwanego
nocnym czuwaniem. Rozumiem to tak.
Czuwanie jest sprowokowaniem ludzi,
którzy decydują się przyjść, do tego, by
poczuli siÄ™ takimi, jakimi naprawdÄ™ sÄ…, lub
jakimi byli np. w dzieciństwie, a teraz nie
106
bardzo mogą. Daje się możliwość do
świadczenia i siebie, i innych bez psy
chicznych ubezpieczeń, bez manipulo
wania przeciwnikiem, byle tylko wyjść na
swoje. Bez przeciwnika.
Te wszystkie sztuczki, które każdy z
nas uprawia, sprawiają że możemy trzy
mać się przynajmniej we własnym
mniemaniu na powierzchni. Przybiera
my pozycje, które są dla nas bezpieczne
i wygodne: sposób ubierania się, porusza
nia, zawierania znajomości, egzekwowa
nia wszelkich dóbr, słownictwo. Można
w tym zagospodarowywaniu swojej
życiowej przestrzeni przeholować. Stra
cić autentyczny kontakt z życiem.-
Jeśli ktoś taki dobrowolnie zechce, jak
w nocnym czuwaniu, pobyć bez maski,
może to stać się powodem urazu, wywo
łać przykre uczucia. Takie doświadcze
nie pogłębi tylko samotność, utwierdzi w
przekonaniu, że naprawdę nikt nikogo nie
obchodzi... Ważny jest więc moment ,
kiedy decydujemy siÄ™ na taki rodzaj spot
kania. Można akurat nie mieć, jak to się
mówi, dnia na nocne czuwanie.
Wróciłam do siebie, do pracy, do
miejsc, które jak wspominałam tro
chę mi obmierzły. Próby podzielenia się z
kimkolwiek tym, czego doświadczyłam u
Grotowskiego, tylko mnie zdenerwowały.
To, co mówiłam, od razu wywoływało
dwuznaczne skojarzenia. Kiedy siÄ™ tylko
wspomni o byciu sobÄ…, o porzuceniu a nie
wypadnięciu z roli, kojarzy się to natych
miast słuchaczom... z pijaństwem. Czyżby
107
to, co proponuje Grotowski, było tak od
ległe od znanych sposobów wychodzenia,
jak mówi, poza potoczność, że nie da się
z niczym porównać? Nie ma żadnych
punktów odniesienia?
Są. Jest to uczucie, które towarzyszy
mi, kiedy przeżywam sztorm na morzu.
Nie ma wtedy czasu na miny, gesty, pozy.
Nie ma wstydu, że się wygląda jak śmierć.
Pracuje się zgrabiałymi rękami, w przemo
czonym ubraniu, walczy się z sobą, żeby
nie pozostawić jachtu na barkach tych,
którzy nie padli. A jeśli się pada, nie
uchronnie przychodzi potem kac, poczu
cie winy, utrata wiary w siebie...
Tych odniesień jest na pewno więcej.
Każdy sposób przeżywania czegoś na
prawdę ważnego polegający na szu
kaniu w sobie coraz to nowych rezerw
siły, pokonywaniu lenistwa, lęku przed
samym sobÄ… i przed innymi jest podob
nym doświadczeniem jak to, które propo
nuje Grotowski.
(...) Trudno mi jednak pojąć, jaki ro
dzaj doświadczeń mają za sobą prze
wodnicy" nocnego czuwania, że spotka
nie to, balansując na granicy wyłączonej
samokontroli, nie przemieniło się w bija
tykę, orgię albo drętwotę. Swoją obec
ność manifestowali oni tak, żeby mogły
się wyzwalać zdrowe, ludzkie uczucia.
Wiem, że za jakiś czas znów wrócę do
niepotrzebnych, sztywnych przyzwycza
jeń, zgnuśnieję. Przestanę wierzyć, że w
tym, co właśnie robię, jestem ludziom uży
teczna. %7łe w zasadzie wszędzie można
108
odnalezć, umiejętnie szukając, swoje
miejsce. Myślę jednak, że dzięki Grotow-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]