[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ra . To nie prawda, tylko opowieści.
Narysowali nas w książkach. Grimma wciąż nie mogła wyjść z podziwu.
Widzisz, Masklin?
Masklin nie mógł oderwać wzroku od tego, co widział.
Miałeś dobre chęci, chłopcze. Po tonie Gurdera słychać było, że myśli zupeł-
nie o czymś innym. Dzięki, Vinto, próbuj dalej. A teraz, proszę, zostaw nas samych.
Masklin mrugnął, zamknął otwarte od dłuższej chwili usta i złapał wreszcie pomysł,
który nie tyle chodził, ile biegał mu po głowie.
Liny! oznajmił odkrywczo.
To tylko rysunek przypomniał mu Gurder.
Grimma, liny!
Liny?
244
Masklin spojrzał w sufit, czyli w przykrycie pudełka. W takich przypadkach jak ten
prawie był skłonny uwierzyć, że nad Rachubą faktycznie ktoś jest.
Wiem jak! krzyknął uradowany. Na Arnolda Brosa (zał. 1905), wiem, jak
kierować ciężarówką!
* * *
Tego wieczoru po Zamknięciu kilkadziesiąt niewielkich postaci przebiegło cicho
przez garaż i zniknęło pod jedną z parkujących tu ciężarówek. Gdyby ktoś uważnie na-
słuchiwał, usłyszałby ciche stuki, szczęknięcia i łomoty przerywane zduszonymi prze-
kleństwami. Trwały one około dziesięciu minut, po czym ucichły.
Znalezli się w kabinie, rozglądając się z podziwem.
Jedynym, który się nie rozglądał, był Masklin podszedł do jednego z pedałów,
który kończył się kawał ponad jego głową, zaparł się i pchnął. Pedał ani drgnął. Kil-
ka najbliżej stojących nomów przyszło mu z pomocą i razem zdołali wcisnąć pedał.
Odrobinę.
245
Dorcas przyglądał się temu wszystkiemu w zamyśleniu. Oprócz fartucha z wypcha-
nymi kieszeniami miał na sobie pas narzędziowy, z którego zwieszały się różności, naj-
częściej domowej produkcji, jako że narzędzia odpowiednich rozmiarów nader rzadko
można było spotkać w Sklepie. Obserwując poczynania innych, bawił się kawałkiem
grafitu, który zazwyczaj miał zatknięty za ucho.
I co? spytał Masklin.
Puścił pedał i podszedł.
Dorcas podrapał się po nosie.
To się sprowadza do dzwigni i wielokrążków. Dzwignia to zadziwiająca rzecz:
daj mi wystarczająco długą dzwignię i wystarczające podparcie, a poruszę Sklep.
Chwilowo wystarczyłoby, żebyś poruszył któryś z tych pedałów zapropono-
wał uprzejmie Masklin.
Spróbujemy. No, chłopaki, dawajcie deski!
Do kabiny wciągnięto deskę, przyniesioną specjalnie w tym celu z działu Zrób To
Sam. Dorcas wymierzył co trzeba sznurkiem i w końcu kazał zaklinować jeden koniec
246
deski w szczelinę w podłodze. Czterech nomów przesunęło deskę tak, że opierała się
o pedał.
Razem, chłopaki! polecił Dorcas.
Nacisnęli razem i pedał posłusznie opadł do samej podłogi.
Obecni powitali to osiągnięcie nieskładną, ale żywiołową owacją.
Jak tyś to zrobił? zdumiał się Masklin.
Mówiłem: dzwignie odparł Dorcas i podrapał się po brodzie. A więc bę-
dziemy potrzebowali trzy dzwignie. A masz jakieś pomysły co do tego koła?
Pomyślałem o linach. . .
O jakich linach?
To koło ma poprzeczki. Można do nich przywiązać liny, za które mogą w obie
strony ciągnąć grupy nomów, i ciężarówka pojedzie tam, dokąd chcemy wyjaśnił
Masklin. A to koło to kierownica.
Dorcas przyjrzał mu się podejrzliwie, po czym skoncentrował się na kierownicy.
Coś sobie zmierzył, krocząc po podłodze, a potem znieruchomiał i mamrotał ledwo
słyszalnie.
247
Nie będą widzieli, gdzie jadą oświadczył w końcu.
Pomyślałem sobie, że ktoś mógłby stanąć, o tam, przy tym wielkim przednim
oknie i mówić im, co mają robić. Masklin spojrzał z nadzieją na starszego noma.
Angalo twierdzi, że tu jest bardzo głośno, jak jedzie. . . Dorcas ponownie
podrapał się po brodzie. Ale chyba da się coś na to poradzić. Zostaje jeszcze ta
wielka dzwignia od tej, no. . . skrzyni ściegów.
Skrzyni biegów.
Obojętne. Znowu liny?
Tak mi się wydaje, a co ty myślisz?
Dorcas zamilkł, wciągnął z gwizdem powietrze i stwierdził:
Noo taak. . . Zespoły ciągnące kierownicę, zespoły przestawiające dzwignię bie-
gów, zespoły przy pedałach i obserwator mówiący wszystkim, co robić. . . to będzie
wymagało naprawdę dużo praktyki. Załóżmy, że przygotuję te liny, dzwignie i resztę na
jutro, to ile będziemy mieli nocy na ćwiczenia?
Wliczając w to noc, kiedy. . . eee. . . wyjedziemy?
Owszem.
248
Jedną.
Dorcas popatrzył spokojnie w sufit i równie spokojnie oświadczył:
Niemożliwe!
Zrozum: będziemy mieli tylko jedną szansę! Jeśli przewidujesz problemy z ekwi-
punkiem. . .
Nie przewiduję. To tylko drewno i sznurek. Na jutro będą gotowe wraz z zapa-
sowymi. Chodzi mi o wykonawców, a żeby to wszystko robić równocześnie, potrzeba
będzie naprawdę dużo nomów. I koordynacji. A to osiąga się jedynie poprzez trening.
Ale. . . przecież muszą jedynie ciągnąć albo pchać, jak im się powie zdziwił
się Masklin.
Dorcas zanucił coś pod nosem, co Masklinowi zaczynało nieodmiennie kojarzyć się
ze złymi wieściami.
Widzisz, mam ponad sześć lat i widziałem naprawdę wiele nomów w swoim
życiu. Powiem ci jedno: jak ustawisz dziesięć nomów w rzędzie i każesz im ciągnąć,
to cztery zaczną pchać, a dwa nie zrozumieją, co mają robić. Taka już nasza natura.
249
[ Pobierz całość w formacie PDF ]