[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WyczuwaÅ‚a obecnoSæ ludzi na pokÅ‚adach imperialnego pancerni-
ka, ale nie czuła ani płomyka Mocy swojego syna, ani jego opiekun-
163
ki, Winter. NaparÅ‚a mySlami, posyÅ‚aj¹c je w gÅ‚¹b Vendetty , która
coraz bardziej pogr¹¿aÅ‚a siê w w¹ziutkiej cieSninie.
Ogromny opancerzony statek zagÅ‚êbiaÅ‚ siê niczym metalowy prób-
nik, wsuwany miêdzy dwie naelektryzowane pÅ‚yty. Pancernik sta-
waÅ‚ siê czymS w rodzaju zwory, która wkrótce miaÅ‚a poÅ‚¹czyæ dwie
atmosfery obdarzone zbyt du¿ymi elektrostatycznymi Å‚adunkami.
W przestrzeni miêdzy dwiema planetoidami rozbÅ‚ysÅ‚a gigantycz-
na, oSlepiaj¹ca bÅ‚yskawica. Niczym potworny Å‚añcuch poÅ‚¹czyÅ‚a obie
atmosfery i przecinaj¹cy je gwiezdny statek. Strumienie dzikiej ener-
gii uderzyÅ‚y w burty Vendetty i otoczyÅ‚y je huraganem szalej¹cej
elektrycznej burzy. Na ekranach Galaktycznego Wêdrowca poja-
wiÅ‚ siê tylko jaskrawy, ale bardzo szybko gasn¹cy punkcik.
Ackbar z sykiem wypuSciÅ‚ powietrze i zwiesiÅ‚ gÅ‚owê. Terpfen
opadÅ‚ bezwÅ‚adnie na swój fotel, ale Leia poSwiêcaÅ‚a zniszczonemu
statkowi tylko czêSæ uwagi. Ponownie zapuSciÅ‚a w przestworza my-
Slowe wici... i po chwili odnalazÅ‚a jasn¹ drobinê, która byÅ‚a jej naj-
młodszym synkiem, Anakinem.
Terpfen wstaÅ‚ z wysiÅ‚kiem, jakby ju¿ teraz czuÅ‚ ciê¿ar krêpuj¹-
cych go Å‚añcuchów.
Pani minister Organa Solo, chciaÅ‚bym zapewniæ pani¹, ¿e przyj-
mê ka¿d¹...
Leia potrz¹snêÅ‚a gÅ‚ow¹.
Nie ma mowy o ¿adnej karze, Terpfenie odparÅ‚a. Anakin
nadal ¿yje. Jest w fortecy, ale jego ¿yciu zagra¿a Smiertelne niebez-
pieczeñstwo. Musimy siê pospieszyæ.
164
ROZDZI A£
Winter przycupnêÅ‚a obok metalowych drzwi wÅ‚azu w przeciwle-
gÅ‚ym krañcu wielkiej groty. W jednej dÅ‚oni trzymaÅ‚a pistolet blaste-
rowy, bêd¹c pewna, ¿e jej siwe wÅ‚osy i jasna szata bêd¹ widoczne
nawet w panuj¹cym półmroku.
Cztery wielkie mechaniczne paj¹ki pokonaÅ‚y przeszkodê w po-
staci szcz¹tków lewego skrzydÅ‚a opancerzonych wrót i z cichn¹cym
pomrukiem silników zatrzymaÅ‚y siê poSrodku l¹dowiska. Transpa-
stalowe drzwi kabin z chrzêstem siê otworzyÅ‚y i z pomieszczeñ za-
czêli wyskakiwaæ pierwsi szturmowcy.
Rozgl¹daj¹c siê na boki, Winter staraÅ‚a siê ich policzyæ. W ka¿-
dym z czterech paj¹ków krocz¹cych typu MT-AT mieSciÅ‚o siê dwóch
¿oÅ‚nierzy... co dawaÅ‚o w sumie osiem celów. Winter wymierzyÅ‚a lufê
blastera w najbli¿szego szturmowca odzianego w biaÅ‚y pancerz.
Raz po raz trzykrotnie strzeliła. Nie wiedziała, ile ognistych smug
trafiÅ‚o ¿oÅ‚nierza, ale pod wpÅ‚ywem impetu strzałów jego dymi¹cy
pancerz rozleciaÅ‚ siê na kawaÅ‚ki, a ciaÅ‚o szturmowca zostaÅ‚o odrzu-
cone w stronê machiny, z której wyskoczyÅ‚. Z wnêtrz kabin trans-
porterów zaczêli wysypywaæ siê pozostali ¿oÅ‚nierze, a potem, kry-
j¹c siê, otworzyli do niej ogieñ.
Winter skuliÅ‚a siê, ale nie mogÅ‚a zrobiæ u¿ytku ze swojego pisto-
letu. Kabina ostatniego paj¹ka krocz¹cego otworzyÅ‚a siê i na pÅ‚ytê
l¹dowiska zeskoczyÅ‚ szturmowiec w towarzystwie krêpego mê¿czy-
zny o krzaczastych brwiach i grubych wargach.
Pozostali ¿oÅ‚nierze, którzy szybko zorientowali siê, sk¹d padÅ‚y
pierwsze strzaÅ‚y, dostrzegli Winter kryj¹c¹ siê obok drzwi wÅ‚azu
165
i usiÅ‚owali raziæ j¹ teraz lawin¹ bÅ‚yskawic. Kul¹c siê, piastunka za-
czêÅ‚a wycofywaæ siê w stronê wyjScia.
MiaÅ‚a do wyboru dwie drogi. MogÅ‚a albo uciekaæ do sypialni
Anakina i zgin¹æ, broni¹c go wÅ‚asnym ciaÅ‚em, albo odci¹gn¹æ pozo-
staÅ‚ych siedmiu intruzów od maleñstwa i zrobiæ wszystko, co w jej
mocy, by siê ich pozbyæ.
Nie celuj¹c, przycisnêÅ‚a guzik spustowy swojej broni. Od Scian groty
odbiÅ‚a siê jaskrawa bÅ‚yskawica. BaryÅ‚kowaty mê¿czyzna zanurkowaÅ‚
pod osÅ‚onê nisko zawieszonej kabiny najbli¿szego transportera.
Rozprawcie siê z ni¹! krzykn¹Å‚.
Jeden ze szturmowców, który trochê dÅ‚u¿ej ni¿ pozostali zabawiÅ‚
w kabinie paj¹ka, obróciÅ‚ lufy laserowych dziaÅ‚ek. Celuj¹c w skaÅ‚ê
nad jej gÅ‚ow¹, strzeliÅ‚ i wypaliÅ‚ dymi¹c¹ dziurê.
Krêpy mê¿czyzna krzykn¹Å‚, nie opuszczaj¹c kryjówki za kabin¹
paj¹ka:
Nie zabijajcie jej dopóki nie znajdziecie dziecka! OgÅ‚uszcie j¹!
Ty... gestem wskazaÅ‚ szturmowca, który chwilê wczeSniej wysiadÅ‚
z kabiny jego transportera. Chodx ze mn¹. Udamy siê... na zwia-
dy. Pozostali: pochwyciæ tê kobietê!
DokÅ‚adnie tak, jak Winter siê spodziewaÅ‚a. Piastunka odwróciÅ‚a
siê i pobiegÅ‚a korytarzem, przekonana, ¿e wiêkszoSæ szturmowej
grupy puSci siê w poScig za ni¹. PrzyspieszyÅ‚a, kiedy podziemny
chodnik zacz¹Å‚ siê obni¿aæ. Kul¹c gÅ‚owê, przebiegaÅ‚a pod skalnymi
nawisami. Zatrzaskuj¹c za sob¹ ciê¿kie drzwi uszczelniaj¹cych gro-
dzi, z ka¿d¹ chwil¹ zapuszczaÅ‚a siê coraz gÅ‚êbiej.
Szturmowcy j¹ gonili, przystaj¹c tylko na krótko przed zamkniê-
tymi drzwiami. U¿ywali skupionych termicznych detonatorów, by
rozerwaæ pancerze drzwi grodzi.
Winter wiodła ich labiryntem korytarzy, coraz dalej i dalej od
maleñkiego Anakina. Szturmowcy powinni ju¿ dawno straciæ wszel-
k¹ orientacjê.
Ilekroæ byÅ‚o mo¿liwe, imperialni napastnicy strzelali, ale Winter
udawaÅ‚o siê unikn¹æ bezpoSredniego trafienia. Kiedy w koñcu znala-
zÅ‚a siê gÅ‚êboko pod ziemi¹, w komnacie, w której mieSciÅ‚ siê główny
generator i rdzeñ pamiêciowy centralnego komputera, pozwoliÅ‚a so-
bie na gÅ‚êboki oddech jedyny przejaw uczuæ, jaki mogÅ‚a okazaæ.
Mroczne pomieszczenie byÅ‚o zastawione najprzeró¿niejszymi
przyrz¹dami. W metalowych rurach, umieszczonych pod sufitem,
bulgotaÅ‚o przepÅ‚ywaj¹ce chÅ‚odziwo. W ciemnoSciach byÅ‚o sÅ‚ychaæ
dudnienie sprê¿arek zasilaj¹cych systemy uzdatniania powietrza i wo-
166
dy. Na obudowie rdzenia pamiêciowego jarzyÅ‚y siê prostok¹tne zie-
lone lampki. MrugaÅ‚y na przemian w ten sposób, ¿e sprawiaÅ‚y wra-
¿enie strumieni pÅ‚yn¹cej wody. Sam komputer, obudowany rurami
z tÅ‚oczonym chÅ‚odziwem i stanowi¹cy czêSæ panelu zasilacza, wy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]