[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słucham. Wygram.
Wstydzę się przed tobą, Klara. Chęci przytulenia do mamy. Przed
tobÄ…?
Ale. Kiedy widzę mamę, chcę ciągnąć jej włosy. Wykrzywiać
palcami jej twarz, zrobić z jej policzków policzki staruchy.
Jedząc tylko fasolkę, mam broń i medal. Dowód niezwykłości.
Od pół roku nie łamię się i jem dziennie talerz fasolki, piję kubek
soku. Każdy przyznałby mi wyższość. Mogę gardzić swoimi
zachciankami na przytulanie siÄ™.
Mama musi czuć, że nie zasługuje, żeby mnie dotykać. Może
mnie przytulić, jeżeli kupi mi coś
pięknego. Powinna czuć się zaszczycona, że ma taką córkę.
Niech moje uczucia do niej znaczÄ… tyle, co autografy gwiazdy.
Niech nauczy się je zdobywać.
Podwijam pod siebie nogi. Opieram pięty na siedzeniu krzesła.
Jedną ręką obejmuję kolana, z drugiej obgryzam skórę, odrywam
kawałek paznokcia. Szczypie, kłuje. Zjadam skórę spod
paznokcia, szpikulec blaszki paznokcia tkwi mi między zębami.
Drapie w język. Palec boli jak zadrapany siniak. Owijam
chusteczkÄ….
8
Po pierwszej klasie gimnazjum ważę 47 kilogramów.
Odchudzam się rok i mam z tego tylko tyle, że urosłam 4
centymetry i nie przytyłam. W te wakacje pojadę do Włoch. Z
babciÄ… IrmÄ…, Massimiliano i Benkiem. Pierwszego lipca.
Massimiliano, wujek Massimiliano, zaprasza babciÄ™ do swojej
willi na Sardynii. Chce wybudować restaurację w rodzinnym
mieście. Pojedziemy we czwórkę do Olbii.
Ja jadę się opalać. Benek będzie pracował w kamieniołomach.
Tylko do tego siÄ™ nadaje. Massimiliano i babcia Irma jadÄ… siÄ™
miziać. I szukać miejsca na nową knajpę Massimiliano. Nobili
chce otworzyć restaurację z polskim jedzeniem. Na Sardynii
zapełnionej Polakami.
Pierwszego lipca autokar wyjeżdża z Olsztyna o 5.10. Firma
nazywa się Superpolonia i wcale się nie cieszę, że na drodze z
daleka będzie widać, że to autokar z Polski.
Autobus kołysze się. Wyjeżdżamy z Olsztyna. Gorąco. Siedzę
przy oknie, obok Benek. Po kwadransie otwiera swoje zapasy na
trzydziestogodzinną podróż. Babcia siedzi przede mną. Przed
wujkiem
Benkiem siedzi Massimiliano. Pierwszy raz jadÄ™ za granicÄ™.
- Ups! O, słowo daję, przepraszam, rybeńka.
Massimiliano i Benek znajÄ… siÄ™ z imienin babci. Massimiliano
obiecał po pijaku i torcie, że zabierze Benka na Sardynię, żeby.
- Szobie chopak pracować i kasa zdobyć dla auto.
Wrócę do Polski po dwóch miesiącach. Mam bilet powrotny na
dwudziestego siódmego sierpnia. Wujkowie wrócą razem na
Boże Narodzenie. Massimiliano lubi wujka Benka. Lepiej się
przy nim prezentuje.
Z trojga złego wolę siedzieć z babcią. Ewentualnie z
Massimiliano. Pachnie mydłem i miętową gumą do żucia. Ale
prawa emeryckich flirtów skazują mnie na Benka.
Benek otwiera piwo karmelowe. Autobus zakręca.
- Ups, no słowo daję, sorówka, motylku.
Spodnie będą mi śmierdzieć piwem przez całą podróż. Benek nie
rusza żadnym mięśniem twarzy, kiedy mówi.
- Wytrzyj siÄ™. - Daje mi chustkÄ™ do nosa.
- Nie, nic się nie stało, wyschnie. Zmienię spodnie na stacji
benzynowej.
- Halo! Jak tam?
Babcia odwraca siÄ™ do nas.
WyglÄ…damy egzotycznie. Dziewczynka oblana piwem. WÅ‚och
odmładzający się jasnoróżową koszulą. Brzuchaty krasnolud
Benek. Babcia w bluzce na ramiÄ…czkach, opalony dekolcik,
kucyk na czubku głowy, zwinięte pasma włosów za uszami.
Sześćdziesięcioletnia Holly Golightly.
Zmieje się. Kiwa do mnie głową, mruga porozumiewawczo,
jakbym była jej kumpelą z przerwy śniadaniowej, reumatyczną
psiapsiółą.
Nigdy się nie odchudzała. Kiedyś śpiewała w radiu, to tak, jakby
dziś nagrywała czołówkę reklamy radiowej Radio Taxi albo
restauracji Swojska. Teraz jej koleżanki z kościoła uważają, że
była artystką. Bo i tańczyła w zespole ludowym. Już to sobie
wyobrażam. Lata 50. Babcia w krótkiej sukience á la Twiggy.
Tyle że wystaje spod niej potężny udziec. W butach na koturnie,
ewentualnie w chodakach. I wywijanie kolankiem. Miała długie
włosy i pewnie się nimi chwaliła. Rozpuszczona grzywa i
zamknięte oczy plus jakaś wódka zmieszana z oranżadą. I balety.
Babcia lubi zjeść. Widać to po niej. Jej rodzice byli rachityczni.
Kościste, szlachetne twarze, moda epoki przedwojennej typu
przedziałek rysowany igłą. Wąskie ramiona. Maślany błysk
włosów.
- Co się dzieje, Klara? - Babcia ma nadzieję, że się nie odezwę.
Nie odzywam siÄ™. Benek zaczyna.
- Ano nic, Irmuś, słowo daję. Nic. Piwko się rozlało. Chcesz? -
Wyciąga butelkę spod siedzenia. Babcia kręci głową.
Poważnieje.
- Tylko uważaj, żeby tu cię nikt nie złapał. -Patrzy raz na mnie,
raz na Benka, dmucha i kosmyki włosów wzbijają się z jej oczu.
- No Klara, zaczynamy wakacje, co? - Znowu mruga.
- Yhym. - Kiwam głową. Mijamy tabliczkę z napisem Olsztyn.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]