[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszka sama, chyba bez kochanka, bo przecież w domu brata, no i bez kochanki, to więcej
niż pewne.
Chyba że... W myśli Emmanuelle wkrada się kolejna hipoteza: czyżby Bee miała jednak
kochanka? Czyżby wczoraj oszukiwała? Ale nie, trudno w to uwierzyć... A więc kochanek,
któremu Bee przyznała się do tego występku, on zaś jest zazdrosny, urządził jej scenę i
zażądał, aby już nigdy nie spotykała się z Emmanuelle... Z pewnością tak właśnie było,
Emmanuelle jest o tym przekonana.
Ale w chwilę pózniej czuje, że to podejrzenie blednie, powraca więc do swoich poprzednich
przypuszczeń, które wydały jej się bardziej naturalne i bardziej jej odpowiadały. Ciało pięknej
Bee jest ponętniejsze dla kobiet, niż dla mężczyzn. Teraz, kiedy Emmanuelle jest o tym w
pełni przekonana, zdaje sobie sprawę, że wie niewiele więcej, chociaż jakie może istnieć
lepsze wytłumaczenie nieobecności Bee, niż to, że przypuszczalnie uprawia akurat miłość ze
wspaniałą dziewczyną? Czy fortuna uśmiechnie się do niej, czy Emmanuelle będzie w
rozterce, gdy tamta wróci z randki? Podniecona tą myślą oddala emocje i przygotowuje się
wewnętrznie na czułe przyjęcie zdrajczyni. Obdarzając miłością, zdemaskuje jej eskapady i
58
odrzucony afekt. "Nie potrzebuję o nic pytać; moja piękna, moja słodka sama powie mi
wszystko! "
Jak płonąca pochodnia, olśniewa ją raptem precyzyjna myśl. Tkwi w niej logika. Emmanuelle
nie wpadła na to wcześniej i dlatego wybucha teraz głośnym śmiechem. "Stało się! Wiem już,
z kim ona jest! Wspaniale! Będą się miały z pyszna te dwie małe złośnice razem z tą ich
arcyhetero - paplaniną! " Jej twarz zapłonęła bezgraniczną czułością, kiedy zamruczała,
szepcząc niby do ucha. "Ależ tak! To w ramionach Marie-Anne znajdujesz się teraz, moja
amazońska księżniczko! " I natychmiast poczuła się całkowicie uspokojona. Dopóki kocha Bee
i Marie-Anne, jest gotowa wybaczyć im wszystko, nawet tak nędzny, perwersyjny postępek.
Lecz tym, co przede wszystkim przynosi jej ulgę i radość, jest świadomość, że może sobie
powiedzieć, iż pogarda dla miłości między kobietami - tak podkreślana dotychczas przez jedną
i drugą - to zwykła blaga. Ciekawe, co one robią ze sobą właśnie teraz? Być może odgrywają
scenę spod prysznica właśnie po to, by sprawić sobie przyjemność mówiąc o Emmanuelle... I
korzystają z moich lekcji! Ale nawet, jeśli w trakcie swych tajemnych poczynań wyczerpią
poznaną już wiedzę, zostanie im z pewnością jeszcze kilka szczegółów do nauczenia... Z
dumą uczennicy, która wie więcej niż nauczycielka, wydęła wargi, które kilka minut wcześniej
niespokojnie przygryzała zębami. W zachmurzonych, pełnych zawodu oczach, pojawiły się
złociste błyski, gdy roztaczała przed nimi czarowne obrazy kąpiących się wspólnie Marie-Anne
i Bee. Wspaniałe, zachwyca się Emmanuelle, piersi Marie-Anne mają zaledwie trzynaście lat,
Bee ma dwadzieścia trzy. Jestem pewna, że w tym momencie wciska swoje piersi w szparkę
Bee - tak ciasną, że można tam wepchnąć tylko język. Moje piersi są zbyt krągłe i nie będą
mogły wejść dość głęboko. I pewnie będę się pieściła pierwsza. To niesprawiedliwe. Wszystko
jedno, może nawet spróbuję z Bee, kiedy tylko nadejdzie. Będzie mogła porównać wrażenia,
jakich jej dostarczę, z tymi, których zaznała z Marie-Anne. Wizje Emmanuelle wzbogacają się
o wspomnienia: kiedy Marie-Anne masturbowała się, jej sutki stawały się granatami, gorącymi
granatami w chłodnej szparce Bee. Troska, z jaką komponowała ten obraz, sprawiła, że
marszczy brwi. Co Marie-Anne robi jedną ręką, kiedy drugą głaszcze sobie łechtaczkę. Czy
ściska drobne granaty Bee? Spróbuję odgadnąć! Wolną rękę trzyma w ustach, ssie ją.
Przedtem jednak zanurzyła ją w łonie Bee, dobywając tak dużo soczku, że może się nim
delektować przez godzinę. Drugą ręką - stopniowo, palec po palcu - rozchyla wargi sromowe
Bee, żeby móc zwilżyć swoją łechtaczkę śluzem kochanki. Gdyby potrzebowała piersi do
zaspokojenia Bee, musiałaby zawołać mnie na pomoc. Ale dziewczynom nie przyszło nawet
do głowy zaprosić Emmanuelle do wspólnych igraszek miłosnych, pozostała jej więc tylko
wyobraznia. Walcząc dzielnie z ogarniającym ją żalem, potęguje inwencję w schemacie, który
wymyśliła: "Samotni są ci, którzy potrafią wyobrazić sobie miłość szczęśliwą". Szczęśliwą dla
niej, z pewnością, ale czy również dla nich, czy tylko dla niej, która kocha? Czy w trójkącie,
który prowokuje, chodzi o wspólną wymianę gestów, czy też o piękno krajobrazu miłości? Bee
[ Pobierz całość w formacie PDF ]