[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie, to niemożliwe! - odparł pośpiesznie, cofając dłoń. - Ale ja mu przekażę
wszystkie twoje słowa.
- Dlaczego jest mu ciężko?
- Ech, to dość zawikłana historia. %7łył w samotności... Nie wie, jak odnosić się do
ludzi. Nie może spać, stracił apetyt... Myślę, że ma chorą duszę.
- Pomogę mu wyzdrowieć, obiecuję - rzekła łagodnie Tova. - Jeśli tylko potrafię. O,
idzie ojciec. Porozmawiamy o twoim przyjacielu pózniej. O ile zechcesz mnie widzieć -
zakończyła z nieśmiałym uśmiechem.
- Obawiam się, że przez najbliższe dni spotykać mnie będziesz dość często -
oświadczył, wstając. - Otrzymałem rozkaz, by sprawdzić dokładnie, co podejrzanego dzieje
się na rycerskim dworze.
- Nie musimy wchodzić sobie w drogę - uśmiechnęła się Tova. - Wiem dobrze, co o
mnie sądzisz. Kiedy widzieliśmy się ostatnio, wyraziłeś się na ten temat aż nadto dosadnie.
- Ty także. Dobrze zapamiętałem twoje współczucie i pogardę.
- Nic się nie zmieniło, nadal mnie nienawidzisz. Przynajmniej wiem, że choć w tym
względzie jesteśmy zgodni.
- I bardzo dobrze - zakończył Ravn.
Rycerz Gudmund szedł ścieżką prowadzącą od plebanii. Podniósł wzrok i na moment
zwolnił kroku, bo to, co ujrzał, nie na żarty go zaniepokoiło.
Jego ukochana córka, Tova, rozmawiała z wysokim mężczyzną. Było coś groznego w
mrocznej postaci nieznajomego, jakby dopiero co wyłonił się z doliny cieni. Rycerz odniósł
wrażenie, że rozmawiają ze sobą niezbyt przyjaznie, chociaż mężczyzna pochylił się nad
dziewczyną, a ona patrzyła mu prosto w twarz. Na widok tych dwojga jego serce napełniło się
lękiem. Dlaczego stoją tak blisko siebie? Przynajmniej o pół kroku za blisko!
Gdyby nie to, że pewien był, iż widzą się po raz pierwszy, odniósłby wrażenie, że się
bardzo dobrze znają.
Kiedy odwrócili się w jego stronę, rycerz wzdrygnął się z lękiem i lodowaty dreszcz
przebiegł mu po plecach. Znał tego człowieka! Spotkał go przed kilkoma laty i nie raz słyszał,
co o nim mówią. Wojownik Grjota, zabójca, najgrozniejszy i najbardziej bezwzględny ze
wszystkich. Co on tu robi? Jego obecność nie wróży nic dobrego.
- Ojcze, to jest posłaniec od pana Grjota. Przybywa w pokojowych zamiarach.
- W takim razie witam! - rzekł rycerz i wyciągnął rękę do przybysza. - Mam nadzieję,
że moja córka zajęła się wami, panie. Co prawda jest z natury dość porywcza i czasami zdarza
się jej powiedzieć coś nieodpowiedniego, ale kierują nią szlachetne pobudki.
Mimowolnie Ravn przypomniał sobie chwilę, kiedy przebudził się w opuszczonej
górskiej zagrodzie i zobaczył przy sobie Tovę, zhańbioną i upokorzoną, zalaną łzami z jego
powodu, ale pełną nieśmiałej troskliwości. Wtedy coś w nim pękło, ale nie potrafił sobie do
końca tego uświadomić i zrozumieć. Ponieważ nigdy nie nauczył się prosić o wybaczenie, nie
zdołał wydobyć z siebie niczego poza niewyraznym mruknięciem.
Pośpiesznie wyjawił sprawę, z którą przybył.
- A więc to tak - zamyślił się rycerz. - Wy także coś zauważyliście? No cóż, Tova
wspominała o tajemniczych zjawach, jakie widywała nocami, inni także opowiadali to i owo,
ale... Chodzmy już, wracajmy do dworu!
Podeszli do koni i rycerz poprosił Ravna, by pomógł wsiąść Tovie na niewygodne
damskie siodło.
Oboje zesztywnieli. Ravn nigdy nie służył damie pomocą. Pierwsza lekcja, pomyślał z
goryczą i ująwszy dziewczynę w pasie, podniósł do góry.
Jaka ona lekka, pomyślał, z wrażenia nawet nie zauważając, jak zadrżała, gdy jej
dotknął.
Ich oczy spotkały się na krótką chwilę. Tova zarumieniła się i szybko odwróciła
głowę.
- Dziękuję - wyszeptała zakłopotana.
Jechała z tyłu, mogła więc do woli podziwiać wspaniałą sylwetkę Ravna.
Mężczyzni prowadzili tymczasem rozmowę.
- Mam pewne wytłumaczenie tego, co się dzieje - mówił rycerz Gudmund - skoro i w
Grindom mają miejsce równie tajemnicze wydarzenia. Słyszałem też, że ktoś wtrącił się w
spór między nami wtedy, gdy została uprowadzona Tova. Słyszeliście, panie, o tym?
- Tak - odparł Ravn bezbarwnie.
- Doszły mnie wieści, że matka króla, Margaretha, planuje oddać poszczególne
regiony naszego kraju pod rządy namiestników. Przypuszczam, że obawiają się oni siły i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]