[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wtedy miasto usłane byłoby grubą warstwą trupów.
- No właśnie. Przepraszam. - Rzuciła Delii olśniewający uśmiech. - Nie pamiętam,
jak się pani nazywa.
- Detektyw Peabody.
- Bardzo mi miło. No, może niezupełnie mi miło. To okropne, ale zarazem
niesamowite.
- Loli nie można oderwać od ekranu, kiedy nadają wiadomości o przestępstwach -
wyjaśniła Sasha.
- I oto same znalazłyśmy się w samym środku przestępstwa. A raczej z boku.
Jestem okropna. Spotkałam Natalie parę razy.
Odniosłam wrażenie, że jest bardzo milutka. - Podeszła do długiego baru w głębi
gabinetu i wyjęła z chłodziarki butelkę wody. - Czy jeszcze ktoś ma ochotę?
- Nie, dziękujemy. - Eve odczekała chwilkę, aż Lola przysiadła na poręczy
fotela, zajmowanego przez Sashę. - Kiedy umówiły się panie na kolację z
Randallem Sloanem?
- Hmmm. - Lola spojrzała na Sashę. - Dwa dni wcześniej, prawda? Na ogół
spotykamy się z nim co kwartał.
- Zgadza się - potwierdziła Sasha. - Musiałyśmy odwołać wcześniejsze spotkanie,
ponieważ nie było nas w kraju przez kilka dni.
- Kto zaproponował ten termin?
- Hmmm. - Lola zmarszczyła czoło. - Chyba Ran. Zwykle on dzwoni do nas i umawia
spotkanie albo wieczorne wyjście dokądś.
- Czy podczas rozmów z paniami pan Sloan wspomniał o jakichś problemach z
Natalie Copperfield albo Bickiem Bysonem?
- Nie - powiedziała Sasha. - Nigdy nie padły nawet ich nazwiska.
Współpracujemy bezpośrednio z Ranem. Jak powiedziałam, poznałyśmy ją i jej
narzeczonego w domu Jacoba Sloana. Natalie przyjazniła się z jego wnukiem.
- Pani Copperfield zajmowała się finansami pani siostry.
- Zgadza się. Kiedy Anna ze swoimi przyjaciółmi otworzyła hotel, poleciłam jej
to biuro rachunkowe i osobiście radziłam się Rana, kto według niego byłby
najlepszy. Wskazał Natalie.
Powiedziano mi, że się zaprzyjazniły, kiedy Natalie poleciała na spotkanie z
Anną.
- Pani siostra była zadowolona z pracy pani Copperfield?
- Nie słyszałam żadnych skarg. A wiedziałabym, gdyby miała jakieś zastrzeżenia.
- Z pewnością - potwierdziła Lola. - Anna nie należy do osób, które cierpią w
milczeniu. Czy szukają panie podejrzanego w firmie?
Przypuszczałam, że to sprawa osobista i raczej... o podłożu uczuciowym. Jakiś
zazdrosny eks albo nieodwzajemniona miłość.
- Szukamy wszędzie - powiedziała Eve i wstała. - Jeśli coś sobie panie
przypomną, proszę się ze mną skontaktować w komendzie.
- To wszystko? - Lola wydęła usta, wyraznie rozczarowana. - Miałam nadzieję, że
będziemy maglowane.
- Może następnym razem. Dziękuję za poświęcony nam czas - dodała Eve.
Nie odezwała się ani słowem, dopóki nie znalazły się na ulicy i nie wsiadły do
wozu.
- Jakie wrażenia?
- Są raczej prostolinijne, pewne siebie, spokojne. Spotkały się służbowo na
kolacji ze Sloanem, jak to miały w zwyczaju, nie wyglądają mi na takie, które
kryłyby kogokolwiek - nawet, gdyby były z tym kimś na przyjacielskiej stopie.
Siostra Zinki ma powiązania z pierwszą ofiarą, ale nie wyobrażam sobie, że
któraś z nich mogła popełnić dwa morderstwa albo pomagać zabójcy, by ratować tę
drugą z opałów. Poza tym są bogate. Jeśli tu chodzi o pieniądze, te dwie nie
muszą posuwać się do żadnych przekrętów, by zarobić ich więcej.
- To nie chęć wzbogacenia się, tylko zachłanność i żądza władzy - poprawiła ją
Eve. - Ale niczego tu nie wyczuwam. Jeśli to konta siostry wydały się podejrzane
Copperfield i któraś z nich o tym wie, są cholernie opanowane. Czy wiemy, co
robiła Anna Kerlinko tej nocy, kiedy popełniono morderstwa?
Peabody wyciągnęła swój notes, wsiadając do samochodu.
- Uwzględniając różnicę czasu, jadła śniadanie z aktualnym kochankiem, kiedy
mordowano Copperfield, a o dziewiątej czasu lokalnego była w biurze. Nie
zdołałaby przylecieć tutaj, załatwić ich i wrócić do siebie.
- Sprawdzmy następnych.
Wykorzystując w równym stopniu geografię, jak i własne zapiski, przejechała
sześć przecznic na wschód, gdzie mieścił się nowojorski oddział kancelarii
adwokackiej reprezentującej Fundację Bullocka. Eve zauważyła, że prowadzenie
księgowości oddziału polecono Copperfield kilka miesięcy temu, a jedna z
siostrzenic wspólnika była klientką Bysona.
Biura firmy mieściły się w starej, eleganckiej kamienicy. W recepcji było cicho
jak w kościele, pracowała tam kobieta skąpana w kolorowym świetle, wpadającym
przez witrażowe okno.
Kobieta miała długie, rude włosy. Kiedy Eve pokazała jej odznakę, pracownica ze
zdumieniem kilka razy zamrugała powiekami.
- Nie rozumiem.
- Odznaka - wyjaśniła Eve. - Policja. Proszę połączyć się z szefem i powiedzieć,
że chcemy z nim porozmawiać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •