[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ukazywało pannę młodą w całej jej krasie. Miała na
sobie białą suknię z satyny i koronek, zapiętą wysoko
pod szyją, z długimi bufiastymi rękawami i mocno
wciętą w talii.
Zana była zachwycona elegancją tej sukni i pełną
naturalnego wdzięku urodą panny młodej.
- Tak właśnie chciałabym wyglądać w dniu swego
ślubu - westchnęła. - Oczywiście, jeśli w ogóle kiedyś
wyjdę za mąż...
- Wyjdziesz, kochanie, wyjdziesz na pewno - stwier
dziła Cii autorytatywnym tonem. - Może szybciej, niż
siÄ™ spodziewasz.
Zana w pierwszej chwili zainteresowała się ciotczyną
przepowiednią, ale już po chwili uzmysłowiła sobie, kto
to mówi. Kochana ciotunia lubiła wszystko wyolb
rzymiać i nie umiała mówić inaczej, niż używając
przesadnych zwrotów. Zana miała nawet zamiar ostro
jej z tego powodu przygadać, ale odciągnął jej uwagę
ojciec. Właśnie wyjął z kufra gruby płuc starych kon-
federackich banknotów i, śmiejąc się, wszystkim je
demonstrował.
101
Jeśli nawet Zana czuła się swobodniej bez Briana niż
w jego obecności, to i tak nie przestawała o nim myśleć.
Zastanawiała się, co teraz robi. Może jeszcze śpi,
umościwszy sobie wygodne gniazdko w tym dużym
miękkim łożu. Była ciekawa, czy ma na sobie piżamę,
czy śpi nago. I w tym momencie poczuła, że się
czerwieni. Zawstydzona przebiegła wzrokiem dookoła,
ale na szczęście wszyscy grzebali w pudłach i nikt nie
zwracał na nią uwagi.
Usiłowała przenieść swoje myśli z Briana na balet,
ale tylko pogorszyła sprawę: jedyne co jej przychodziło
do głowy, to pas de deux ze Zpiącej królewny". Lepiej
zrobi, jeśli wraz z innymi zajmie się szukaniem pamią
tek z przeszłości.
Parę godzin pózniej obie starsze panie postanowiły
zrobić sobie przerwę obiadową i razem z Russellem
wybrały się do restauracji na hamburgera. Zana
wolała zostać na strychu. Tak była zafascynowana
odkryciami, że nie chciało jej się jeść Nekrologi,
zaproszenia ślubne i karnety z balów jeszcze sprzed
wojny secesyjnej zapełniały kufer po kufrze. Znalazła
nawet dziennik pisany przez jakąś młodą dziewczynę,
a wśród jego kart - zasuszoną różę. W pewnej
chwili spośród pożółkłych bibułek wyciągnęła sukien
kę do chrztu w kolorze kości słoniowej. Właśnie
wtedy na strychu pojawił się Brian. Wszedł, po
chylając się przy wejściu, żeby nie uderzyć głową
o niski pułap.
- Widzę, że się interesujesz dziecięcymi ubiorami,
Zano! - nagabnął ją i dodał: - Ciekaw jestem, czy
chciałabyś mieć dzieci...
Mogła mu odpowiedzieć krótkim tak", bo zawsze
chciała wyjść za mąż i mieć dzieci, ale znając Briana
wiedziała, że na pewno nie było to takie niewinne
pytanie i nie chodzi mu o prostÄ… odpowiedz.
- Nie twoja sprawa - odpowiedziała w końcu.
Przeszedł przez cały strych i usiadł na podłodze tuż
przy niej. Zbyt blisko - pomyślała Zana.
102
- Chyba nie liczysz na to, że to nasi rodzice prze
dłużą linię Zacharych?
- Po cóż te niewczesne żarty? - odparowała
- A w ogóle, to twój komitet przyjęciowy" zlecił mi,
żebym poszukała kostiumów na bal.
- Na bal? - zdziwił się. - Więc to już nie będzie
parapetówka? - Powinien był się tego spodziewać,
skoro zostawił Cil i Caroline wolną rękę.
- Mam jeszcze do przejrzenia co najmniej sześć
kufrów. Aż trudno uwierzyć, że tyle rzeczy jeszcze tu
zostało.
- Rzeczywiście... Okazuje się, że mój nowy dom jest
skarbnicÄ… pamiÄ…tek rodu Zacharych.
Zana nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Milczała,
wpatrując się w swoje ręce, aż Brian delikatnie ujął ją
pod brodę i uniósł do góry jej głowę.
- Nie bÄ…dz taka zagubiona... Ja...
Czekała z nadzieją na to, co powie, ale nie dokończył
zdania. Co miał zamiar powiedzieć? Co go powstrzy
mało? Przez chwilę zdawało jej się, że chce ją pocało
wać. Bardzo tego pragnęła, ale nie, nie pocałował jej.
Zapanowało trudne do zniesienia milczenie.
- Dlaczego igrasz ze mną w ten sposób? - spytała
w końcu.
- W jaki sposób?
- Dobrze wiesz, o czym mówię.
Brian zerwał się z podłogi, otrzepał z kurzu spodnie
i usiadł na wierzchu zamkniętego kufra.
- Może to akt desperacji ze strony mężczyzny, który
się zakochał?
- Chyba kpisz sobie ze mnie? Przecież niedawno
w bardzo zdecydowany sposób wyraziłeś swoją opinię
na temat miłości. Powiedziałeś, że nie istnieje, że to
złuda. Więc po co to wszystko? Na dodatek stwierdziłeś
jeszcze, że jesteś moim bratem.
- Z całą pewnością nie jestem twoim bratem.
- Jako żywo pamiętam, że określałeś siebie w ten
sposób.
103
Wzruszył ramionami.
To było dawno... - Nagle wstał, podniósł Zanę
z podłogi i nie zostawiając jej czasu na żadną reakcję,
wpił się ustami w jej wargi. To był zaskakująco namięt
ny pocałunek i trwał długo. Przez cały czas Brian
trzymał ją bardzo blisko siebie, a ona tuliła się do jego
muskularnej piersi. Może to był błąd - pomyślała
poniewczasie, ale nie była w stanie przeciwdziałać
żywiołowym odruchom swego ciała.
Po tym gorącym pocałunku przez dłuższą chwilę
patrzyli sobie w oczy. Potem Brian koniuszkami pal
ców dotknął jej policzka i pieszcząc go, powoli przesu
nął palce na szyję, by zaraz znowu wziąć ją w objęcia.
Jego drugi pocałunek był jeszcze gorętszy. Czuła gwał
towne bicie jego serca i wiedziała, że jej serce bije
w podobnym rytmie. Wzbierało w niej pożądanie;
[ Pobierz całość w formacie PDF ]