[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kolega. Maturę razem zdawali, tylko \e Kostek poszedł na medycynę, a
tamten do Wy\szej Szkoły Teatralnej. Stefan, mówię ci, \ebyś ty słyszał, jak
on deklamuje!...
Przeje\d\ający tramwaj zagrodził chłopcom przejście, więc Wiktor, stojąc nad
rynsztokiem, zaczÄ…Å‚:
Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał hydrze...
Przy tych słowach tak energicznie skręcił uchwyt u teczki, \e zerwał go
rzeczywiście. Teczka o mało nie upadła w błoto. Wiktor zręcznie złapał ją w
ostatniej chwili i wcale nie speszony mówił dalej:
 O tak! Ja te\ muszę łeb jakiejś hydrze urwać. Koniecznie! Czuję. Tu czuję 
grzmotnął się w mocno podniszczone palto  \e te jakieś centaury to ja będę
dusić jak muchy, jak ulęgałki będę z siebie strząsał!
 Stuknij siÄ™: jakie znowu centaury? Z ksiÄ™\yca?
 A jakbyś wiedział: przecie\ na księ\ycu Bóg wie co mo\e się znalezć.
 Ju\ ty siÄ™, Wiktor, lepiej o ksiÄ™\yc nie martw.
 Naturalnie, \e siÄ™ o ksiÄ™\yc nie martwiÄ™. Tymczasem tylko o hydrÄ™, to
znaczy o zadania. Dasz zeszyt?
 Dam. Ale pamiętaj, jakby co, nie daj Bo\e, na biologii, to  ratuj
mnie.
 To siÄ™ wie, bez gadania.
Wchodzili do pustawej jeszcze szatni. Zdjęli palta. Stefan wydostał ze swojej
teczki zeszyt do rachunków i dał Wiktorowi. Oglądał się za Bartkiem, którego
czapka i ciepła kurtka wisiały ju\ na swoim miejscu.
W klasie Wiktor nos zagłębił w ściąganie, Stefan zamienił kilka słów z
Bartkiem, który zaraz wyszedł z klasy i wywołał za sobą dwie dziewczynki pod
pozorem pokazania im czegoś w gazetce ściennej.
śórawiec błyskawicznie wyciągnął z teczki nową, \ółtą obsadkę z uwiązanym u
jej końca długim, cienkim sznurkiem. Podszedł do katedry i wyjąwszy z otworu
kałamarz, omotał go końcem sznurka na próbę. Sznurek był du\o za długi. Stefan
rozejrzał się bezradnie. We drzwiach ukazała się głowa Bartka.
 Ju\?
Stefan zaprzeczył. W braku no\yczek prędko skrócił zębami sznurek i na dobre
umocował wokół kałamarza. Obsadkę poło\ył w zagłębieniu. Na czarnym pulpicie
katedry odcinała się wyraznie.
Zdą\ył jeszcze zająć miejsce w ławce, kiedy do klasy powróciły dziewczynki.
Wiktor kończył przepisywanie. Chyba nie zauwa\ył nawet, co się koło niego
działo.
Stefan uśmiechnął się zadowolony z siebie. Niech tam Wiktor porywa się na
hydry i centaury, niech tam Bartek sili się na skomplikowane pomysły. Jego
własny pomysł skromny, niewielki, ale podobno niejeden geniusz zaczynał od
drobnostki. Taki Edison... »
Do klasy weszła nauczycielka biologii i Stefan od razu w bar-
dzo niemiły sposób został doprowadzony do przytomności. A\. łopatkami
Strona 50
O¿ogowska Hanna - Tajemnica zielonej pieczêci 2007-03-28
poruszył. Jakby mu kto szklankę wody za kołnierz wylał.
,,E, chyba mnie nie wyrwie. Odpowiadałem wtedy dobrze. * I na
okres mam czwórkę. Zawsze według alfabetu pyta..."  pocieszał się Stefan, ale
strach drobnym dreszczem biegł mu po krzy\u.
Nauczycielka poleciła wyło\yć na ławki zeszyty. Stefan odetchnął. Rysunki miał
gotowe jeszcze od zeszłego tygodnia. Poza tym kontrola zeszytów zabierze sporo
czasu. Rzeczywiście ciągnęła się dziś dość długo. Dziewczęta zatrzymywały
nauczycielkę przy sobie, pytały o wyjaśnienia, prosiły o jakieś poprawki. Od
rysunków w zeszytach nauczycielka przeszła do rysunku na tablicy i
niespodziewanie zaczęła wykład nowej lekcji. Stefan podniósł się na duchu.
Widocznie dzisiaj pytać na stopnie nie będzie. Chyba nawet nie zdą\y? Odwracał
kilkakrotnie głowę w stronę Wacka Sitarka, który jedyny z całej klasy miał
zegarek, a wobec tego i obowiÄ…zek sygnalizowania, za ile minut dzwonek. Ju\
tylko dwadzieścia minut. Ju\ trzynaście. Dziesięć!
Nauczycielka raptem odło\yła kredę, wytarła ubielone palce chusteczką i ku
przera\eniu Stefana wzięła z katedry notes, w którym stawiała stopnie.
Któ\ nie zna tego momentu napięcia, kiedy nasłuchując nazwiska, jakie padnie z
ust nauczyciela, uczniowie powstrzymują oddech. Głośniej biją serca i tym,
którzy nie chcą być wywołani, i tym, którzy przygotowawszy się  na medal", tak
bardzo pragną odpowiadać właśnie dzisiaj.
Stefan czuje, \e uszy zaczynają go palić, jak zwykle w chwilach zdenerwowania.
Rzuca błagalne spojrzenie w stronę Wacka. Ten sygnalizuje rozwartą dłonią:
pięć i jeszcze dwa palce.
 śórawiec!
Stało się. Stefan powstaje powoli z ławki. Obciąga starannie kurtkę.
Przygładza czuprynę. Wszystko to, \eby zyskać na czasie. Nauczycielka otwiera
usta... , ' [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • themoon.htw.pl
  •